Z pomocą łaski Bożej tak bardzo, jak to tylko możliwe, naśladuj twojego kochanego świętego Patrona w następującym:
Wobec Boga bądź wielki w darach Jego łaski!
Wobec siebie samego bądź surowy w dziełach umartwienia i pokuty.
Wobec bliźniego gorliwie zabiegaj o jego zbawienie, nie zadowalaj się własną doskonałością. Troszcz się, żeby wszyscy stawali się doskonali i żeby wszystko skierowane było na chwałę Chrystusa, naszego Pana!
DD I/42

Lubiłam spotykać ich razem w Adwencie z Jordanem. Jana Chrzciciela z Ain Karem i Jana Chrzciciela z Gurtweil. Dzisiejsza uroczystość i słowo Boże znów dają mi tę możliwość, którą warto nazwać inaczej: łaską.

Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela i Łukaszowa Ewangelia o przyjściu na świat upragnionego syna Elżbiety i Zachariasza (por. Łk 1,57-66.80) kolejny raz zapraszają do spojrzenia na życie Ojca Franciszka Jordana „okiem” jego kochanego, świętego Patrona.

Myślę znowu o jednym i drugim – i wiem, że nie z byle kim mam do czynienia. Jan Chrzciciel z Biblii – sam Jezus powiedział, że między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od niego, syna Elżbiety i Zachariasza (por. Mt 11, 11). Kiedy anioł Gabriel zapowiadał jego narodziny, mówił, że będzie pełen Ducha Świętego już w łonie swojej mamy. Powiedział też o nim, że pójdzie przed Panem w duchu i z mocą Eliasza (por. Łk 1, 17). A przecież Eliasz to prorok jak ogień, jego słowo płonęło jak pochodnia (por. Syr 48, 1). Widzę w pamięci ten cytat z Syracha na stronach Dziennika Duchowego Ojca Franciszka. Serio tam jest. Uśmiecham się i wcale się nie dziwię, bo pasuje do Jordana, co przejął ogień i rozpalił serca milionów.

Wiemy, jak było z biblijnym Janem. Wymodlony, wyczekiwany, dar Bożej łaski nie tylko dla podeszłych w latach rodziców, ale i dla świata, od lat wyczekującego Mesjasza. Boża tajemnica stopniowo i w milczeniu odsłaniana pozbawionemu zdolności mowy Zachariaszowi, który – przecież jako kapłan – nieraz wobec Bożych tajemnic stawał i im służył. Historia życia konkretnego człowieka, w której ma się objawić wszystkim pokoleniom, że Boża wierność ma zawsze pierwsze i ostatnie słowo. Bo ma: „Jan będzie mu na imię”. Tak się nieśmiało zastanawiam – czy i teraz nie powtarza się historia objawiająca Bożą wierność? Po 78 latach oczekiwania na zamknięcie procesu beatyfikacyjnego…

Wiemy też, co było potem – pustynia, sierść wielbłądzia, szarańcza, głoszenie nawrócenia. Może i stąd wzięła się moja miłość do Jana Chrzciciela Jordana, że przed biblijnym Janem Chrzcicielem zawsze chyliłam czoła – oto prawdziwy sługa Pański, mówiący z pełną podziwu odwagą rzeczy naprawdę wymagające. Jerozolima, cała Judea i mieszkańcy okolic Jordanu gromadzili się u jego stóp. Zasłuchani, wyznawali grzechy, prosili o chrzest, a on konsekwentnie powtarzał, że za nim idzie silniejszy i będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem (por. Mt 3, 11). Znajomo to brzmi, przy lekturze Dziennika Duchowego. Bo o Kim pisał Ojciec Franciszek wzywając siebie do siedzenia u Jego stóp i słuchania z pokorą i otwartością? (por. DD I/65).

Gdy wreszcie nad Jordan przyszedł sam Mesjasz, Jan Chrzciciel udzielił Mu chrztu, swoim uczniom wskazał Baranka Bożego i mówił, żeby za Nim poszli. Sam usunął się w w cień: „Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał” (por. J 3, 30). Prawdziwy wzór proroka i głosiciela Ewangelii! Jak ważny dla Ojca Franciszka: Mów mało o sobie; Wszystko co dobre się dzieje jest sprawą Boga, nie twoją (DD I/151). Ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga (por. DD IV/37). I tak dalej…

Przypominam sobie jeszcze uwięzienie Jana Chrzciciela przez Heroda i doświadczenie pokusy zwątpienia. Miotany wątpliwościami wysyłał do Jezusa swoich przyjaciół. „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść?” – pytał (por. Mt 11, 3). Ile pytań stawiał Jan Chrzciciel Jordan w kryzysach, w walce duchowej, w odrzuceniu przez wielu!

Obaj – jeden i drugi Jan Chrzciciel – wytrwali do końca.
Jeden – uwięziony i samotny, oddał za Jezusa życie. Wielki prorok, ofiara kaprysu mieszkańców dworu króla.
Drugi – też jakoś – poprzez chorobę – uwięziony i samotny, odszedł pozostawiając dzieło oddawania życia dla wzrostu życia Bożego w innych. Wielki pasjonat, co zniósł niejedną kapryśną uwagę o jego misji.

Zrozumieliby się.

Dlaczego obaj potrafili tak wielu porwać i poprowadzić ku Bogu?

Może to ta poruszająca umiejętność połączenia radykalizmu z miłosierdziem.
Może to, że obaj byli ludźmi, których stworzyła pustynia – choć tylko jednego „wprost”.
Ale czy wielogodzinne, samotne trwanie w pustej kaplicy nie było dla Ojca Jordana „pustynią”? Wystarczy jeden cytat: Udaj się najpierw sam na odosobnienie! Panie, pozwól mi dokonać dzieła na Twoją chwałę i z Twoją łaską! Pomóż mi, całkowicie niegodnemu i słabemu człowiekowi! Kiedy oddam wszystko Tobie, memu Umiłowanemu? (DD I/153).

Może to, że obaj naprawdę poruszają autentyzmem życia w pełni otwartego na słowo Boga.
Może to, że obaj wybrali niebanalną drogę (korci zapytać: jaki byłby świat dzisiaj, gdyby nie wybrali?).
Może to, że obaj potrafili być tylko głosem. Głosem, który niesie do innych słowo będące Bożym darem.
Może to, że obaj gotowi byli zniknąć za misją, którą otrzymali do wypełnienia.
Może to, że obu chodziło tylko o jedno i to samo: żeby wszystko skierowane było na chwałę Chrystusa, naszego Pana!

Wybrane przez rodziców imię Jan: „Jahwe okazał miłosierdzie” – u jednego i u drugiego – wcale nie było przypadkowe.
Ani dla nich, ani dla nas.

*

Św. Jan Chrzciciel i wkrótce błogosławiony Jan Chrzciciel Jordan spotkali się także TU, TU, TU i TU

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s