Módlcie się, milczcie, bądźcie cierpliwi, a wszystko obróci się na dobre, gdy nadejdzie chwila przewidziana w zamyśle Bożym.
DD II/22

Długo czekali na narodziny dziecka. Usilnie modlili się o nie. Być może, zhańbieni w oczach ludzi, tracili już nadzieję? Aż przyszła upragniona wiadomość – będzie syn. To tak szokujące dla podeszłych w latach małżonków, że Zachariaszowi odbiera mowę.

Trochę już o tym wiem z tegorocznego Adwentu. Ale nie wiem, jak po zapowiedzi anioła Gabriela wyglądało małżeństwo ciężarnej Elżbiety z niemową. Nie wiem, jak na milczącego przez dziewięć miesięcy Zachariasza patrzyli sąsiedzi i znajomi. Być może wcale nie było im lżej niż wtedy, gdy w ogóle nie mieli dziecka?

Po słowach anioła pewnie robili to samo co i przed – modlili się. I w bezradnym milczeniu (bo jak rozmawiać, gdy mąż nic nie mówi?) – czekali. Taki jest Bóg, który pamięta – wcale nie wymaga zrozumienia wszystkiego od razu. A to przecież oznacza imię Zachariasz: Bóg pamięta. Choćby się człowiekowi zdawało, że już całkiem zapomniał…

Co znaczy modlić się i milczeć, ufając Bożym zamysłom – Ojciec Jordan, z chrztu imiennik Jana Chrzciciela, wiedział jak mało kto. Nie ścigał się z Bogiem, ani nie przedstawiał Mu planu B, gdy nie rozumiał Jego woli. O Zbawicielu mówił: Najcierpliwszy (por. DD I/150*). Z Nim i od Niego uczył się cierpliwości.

Dlatego wierzył, że Bóg posługuje się czasem aby zrealizować zamysły swojej Opatrzności (DD II/22). Przyjął, że Chwile naszej niecierpliwości nie zawsze są chwilami łaski (DD I/159*). Te i podobne, zapisane w Dzienniku cytaty to nie są luźne, ładne myśli. Zawsze jakoś „pokrywają się” z życiem – wystarczy wspomnieć lata czekania na seminarium, lata obecności wizytatora, oceniającego funkcjonowanie Towarzystwa, lata modlitwy o ostateczne zatwierdzenie SDS przez Kościół, lata ciężkiej choroby Założyciela…

Dzisiejsza Ewangelia (por. Łk 1,57-66) mówi, że po długiej lekcji cierpliwości, syn Elżbiety i Zachariasza przychodzi na świat. Po ośmiu dniach jest obrzezany i wszyscy pytają, jak będzie miał na imię. Od razu rzucają swoje propozycje. Zwycięża wola Boża. W stu procentach, bo Zachariasz daje jej pierwszeństwo nie tylko od chwili osobistego przyjęcia, ale od samego początku. „Jan JEST jego imię” (Łk 1, 63; według tekstu greckiego; w polskim tłumaczeniu: „będzie jego imię”) – zapisuje na tabliczce. I znowu może mówić.

Imię „Jan” oznacza: „Bóg jest łaskawy”. Gdy Zachariasz pisze: „Jan jest” – nie tylko ogłasza imię swojego syna, nadane wtedy, kiedy on sam nie umiał przyjąć od Boga łaski ojcostwa. Tata Jana czyni wybór Boga swoim wyborem i wyznaje wiarę. Dopiero teraz, ten sprawiedliwy i nienaganny, stary Zachariasz rozumie najważniejszą prawdę, którą „wytłumaczyło” mu jego własne dziecko: „Bóg jest łaskawy”. Musiał zamilknąć, aby z całą mocą ją wyznać. Długo nosił ukrytą sercu, żeby w końcu znalazła się bezpieczna także na ustach.

Kim będzie to dziecię? – pytają o Jana wszyscy zdziwieni zaskakującym obrotem zdarzeń. Chociaż się boją, robią, co mogą najlepszego – „biorą to wszystko do serca” (por. Łk 1, 66). Nikt nie wie jeszcze, jaki będzie ten chłopiec. Nikt do końca nie rozumie historii tych dwojga – Elżbiety i Zachariasza: od bólu bezdzietności, przez hańbę w oczach ludzi – aż do przyjęcia (nie bez trudności!) łaski wybrania przez Boga.

Uczy tego dzisiejsza Ewangelia, ale już wcześniej zaczął mnie w tym duchu wychowywać Ojciec Franciszek: Jeśli naprawdę chcesz realizować zamysł Boży, weź sobie do serca to, co nie mieści ci się w głowie. Weź do serca i noś w sobie, czyli: pamiętaj. Pamiętaj co – po Łukaszowemu mówiąc (i słychać to w tym fragmencie-Łk 1,65) – się zdarzyło. Nawet, jeśli nic z tego nie rozumiesz.

Tak jest zawsze ze słowem Bożym: nie chodzi o to, żeby od razu je rozumieć. Ważne, by je pamiętać. Dlatego Ojciec Jordan pisał sobie: Nie zapomnij cudów Boga! (DD I/67), a wreszcie je dostrzeżesz. Dziś też dzieje się cud – tata Jana znów zaczyna mówić i na dodatek mówi z Bożym sensem. Przywrócona zdolność komunikowania się mową to jedno, ale tu jest jeszcze coś więcej: zrozumienie do końca, że nic piękniejszego niż wola Boga, nie może się człowiekowi przytrafić.

Wiadomo, że historia rodziny z Ain Karem będzie toczyć się dalej. Mały Janek dorośnie i sam Jezus powie o nim, że nie narodził się większy od niego spośród narodzonych z niewiast (por. Mt 11,11). Z woli Bożej Jan pójdzie na pustynię i będzie mówił z godną podziwu odwagą rzeczy radykalne i trudne (por. Mt 3,3), a przy Jezusie wyraźnie zaznaczy, Kto ma wzrastać, a kto – umniejszać (por. J 3,30).

Poruszający jest ten autentyzm ewangelicznego Jana Chrzciciela w połączeniu z otwartością na nie swoje słowo. To bardzo bliskie także Ojcu Jordanowi. Obaj chcieli być wyłącznie głosem, który poniesie do innych słowo, będące Bożym darem. Obaj chcieli zniknąć za pasją – misją, którą otrzymali do wypełnienia. Obaj brali to sobie mocno do serca. Tak uczyli się woli Bożej i odnajdowali się w planie zbawienia. Bo tam każdy od zawsze ma swoje miejsce, nie do zajęcia przez nikogo innego. I to właśnie cały czas mówi Jordanowe nie możesz spocząć: również od nas zależą losy świata, zbawianego przez Boga…

Przedostatnia rada od jednego i drugiego Jana Chrzciciela na ten Adwent: weź sobie do serca, że Bóg jest łaskawy ponad ludzką miarę. Przecież właśnie dlatego stał się Człowiekiem…

Ojcze Franciszku, jednomyślny z wolą Bożą, pomóż mi brać do poruszonego serca wszystko, co nie mieści się w mojej głowie.

*

Co piękniejsze myśli, to nie do końca moje, dlatego do serca i głowy warto też wziąć to. Nie tylko w Adwencie:

fot. Wydawnictwo Salwator

A kto szuka, ten znajdzie:

https://www.salwator.com/jak-rozeznac-i-wypelnic-wole-boza–droga-z-janem-chrzcicielem,1026,849,produkt.html

Jedna uwaga do wpisu “Weź sobie do serca

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s