Wyczekujmy chwil Opatrzności! Nie starajmy się przyspieszać ich biegu!
DD I/159*
Uznanie cudu…?! Pierwsza myśl: rzuć wszystko i rób nowy wpis! Druga myśl – lepsza: rzuć wszystko i uklęknij, bo masz Komu, za kogo i za co dziękować. Tak, Ojciec Franciszek Maria od Krzyża Jordan wkrótce zostanie ogłoszony błogosławionym!
Ale po kolei. Jest 19 czerwca, Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, a ja wracam z odpustu, z parafii pracy. W drodze nie włączam Internetu w telefonie. Nie wiem, co się dzieje. Dopiero w domu ta informacja – wyczekiwana latami przez wielu – przychodzi do mnie z naprawdę pewnego źródła. Ojciec Święty Franciszek zlecił promulgowanie dekretu dotyczącego cudu, dokonanego za wstawiennictwem Ojca Franciszka Marii od Krzyża. Czyli – ostateczna droga ku beatyfikacji otwarta. Nic więcej nie muszę już sprawdzać, szukać, doczytywać. I – poruszona jak rzadko – rzeczywiście wybieram klękanie, zamiast pisanie.
78 lat – kawał czasu. Bo tyle trwał proces beatyfikacyjny Ojca Franciszka Marii od Krzyża. Dzwonią mi w uszach wszystkie jego wpisy o cierpliwości. Jakie to prawdziwe. I jakie cenne dla mnie, niecierpliwca stulecia.
Klękam i właściwie od razu, momentalnie, przed oczami staje mi… ostatnia strona Zeszytów Formacji Duchowej, z zapisem sesji wygłoszonej w roku stulecia śmierci (2018 r.) Ojca Franciszka Jordana: „Panie, naucz nas modlić się”, autorstwa Piotra Szyrszenia SDS (zobacz TU).
Jestem wzrokowcem. Czytałam zapis tej sesji wiele razy. I widzę w głowie tę ostatnią kartkę. Kojarzę, że zadrukowane było tylko kilka linijek. Może z dziesięć? Ale co istotne – pamiętam tam słowa o Jezusie, cichym i pokornym sercem. Jakby na ten właśnie 19 czerwca…
Korci mnie, żeby wstać z klęczek i sprawdzić, czy się nie mylę. Ale owe 78 lat i to, co z grubsza wiem o Ojcu Franciszku, radzi mi inaczej – poczekaj. Trwaj na modlitwie. Nie ma teraz nic ważniejszego.
Faktycznie – nie ma. To modlitwa jest środkiem, którym posługuje się Bóg, aby wykonać plany swojej odwiecznej Opatrzności (DD I/41). Dopiero co o tym słyszałam…
Po modlitwie sięgam po ten zeszyt. Rzeczywiście – jest. Przedostatnie zdanie, którego początek brzmi: „Pozwólmy, by Jezus, cichy i pokorny sercem (…)”.
Można różnie o tym pomyśleć.
Zbieg okoliczności? Może.
A może raczej: odpowiednie (domierzone) narzędzie w rękach Opatrzności?
Oba stwierdzenia w gruncie rzeczy mają tego samego Autora.
Jak jest naprawdę wie sama Opatrzność – bo Ona przecież wie to, co my mamy się dopiero dowiedzieć. I może posługiwać się kim chce i kiedy chce, by tą Boską wiedzą dzielić się ze światem. Kto jak kto, ale Ojciec Jordan dobrze zdawał sobie z tego sprawę i całkiem niedawno zostało mi to przypomniane. On chciał Opatrzności służyć, zamiast się z nią ścigać. Tak było. I jest. I już zawsze będzie.
Nie czuję się wystarczająco mądra, by opisywać tu etapy procesu beatyfikacyjnego Ojca Jordana. Da się to znaleźć. Poczytać. Ucieszyć się, bo naprawdę jest czym. Ile Franciszek od Krzyża – prawie już błogosławiony – może światu wyprosić, skoro prosił za ten świat całe życie!
78 lat procesu beatyfikacyjnego kojarzy mi się – trochę paradoksalnie – z tymi policzonymi w dzisiejszej Ewangelii włosami na głowie (por. Mt 10, 26-33). Bóg wie. Po prostu. Włosy, czy lata – nic Mu nie umknie. Zawsze odpowiednia ilość… Ojciec Jordan miał życie tak trudne, że właściwie mógłby sobie włosy z głowy rwać. Ale nauczył się patrzeć na codzienność w postawie zaufania Ojcu, wyrażanej słowami: Opatrzność Boża stworzyła mnie (DD I/185).
Jest jeszcze coś w tym słowie na dziś.
„Nie bójcie się ludzi” – mówi Jezus Apostołom, których posyła, by głosili Dobrą Nowinę.
Jakie to Jordanowe. Bo mało kto, tak jak on wie, że niosąc Boże słowo pełne miłości można zostać potraktowanym jak wróg, a zapłatą za szlachetność okaże się obojętność, albo szyderstwo. Mało kto, tak jak on pokazuje, że walka i trudności nie są jakimś dodatkiem do naszej wiary, ale naturalną konsekwencją bycia świadkami (z aklamacji na dziś: „wy także świadczyć będziecie” – J 15, 27a). Ale też mało kto, tak jak on uczy bycia po Jezusowej stronie. Pracy, walki, wytrwałości – dla Niego. I ufności, że On sam zajmie się całą resztą. Bo nie do przeciwności należy ostatnie słowo, ale do Boga, który upomina się o swoich. O Ojca Jordana – dla nas! – właśnie się ostatecznie upomniał… 😉
I dlatego ten wkrótce Błogosławiony Ojciec Franciszek Maria od Krzyża Jordan może już teraz mówić niejednemu z nas:
Rzuć wszystko i uklęknij przed Bogiem.
A potem wstań i rób to, co do ciebie należy – na Jego chwałę.