Dopiero w niebie zrozumie się właściwie swoje kapłaństwo.
DD I/66
Było już tu trochę. Adwent z Jordanem, Wielki Post z Jordanem, Droga Krzyżowa z Jordanem, Maj z Jordanem… Wszystko wyrosło z codzienności z Jordanem, przeżywanej także przy zamkniętym laptopie. Od 19 czerwca 2020 roku ta codzienność jest inna niż wcześniej. Uznanie przez Papieża Franciszka cudu za wstawiennictwem Założyciela Salwatorianów mówi: choć droga Ojca Franciszka do beatyfikacji była naprawdę długa, przed nami już ostatnia prosta. Chcę przeżyć to uważnie, z wdzięcznością i dając pierwszeństwo Słowu, które najlepiej poprowadzi #ZJordanemKuBeatyfikacji.
Ojciec Jordan zapożyczył cytowane u góry wpisu słowa od św. Jana Vianneya, o którym pisał w Dzienniku „Proboszcz z Ars”. Rozwinął zresztą jego myśl, zapisując jeszcze: Gdyby się to [kapłaństwo] rozumiało na ziemi, umarłoby się nie z przerażenia, ale z miłości (DD I/66).
Nie potrafię wybrać na dziś – 21 lipca – innych notatek już wkrótce błogosławionego Założyciela Salwatorianów. Bo to właśnie 21 lipca alumn Jan Chrzciciel Jordan przyjął święcenia kapłańskie. Wyczekiwane latami, wymadlane dniami i nocami, w pokorze i pełnym oddaniu woli Bożej.
Co mi mówią te słowa cytowane z Dziennika?
Mówią, że kapłaństwo jest działem Bożego miłosierdzia i Jego tajemnicą.
I może dlatego poruszyły mnie użyte w tytule wpisu słowa z czytania na dziś (por. Mi 7,14-15.18-20). Brzmią trochę jak opowieść o kapłaństwie Ojca Franciszka. Takiego Boga, który „upodobał sobie miłosierdzie”, spotkał w trudach swojego życia, takiemu Bogu ufał, odkładając grosze, cierpliwie zarabiane na konieczną do wstąpienia do seminarium naukę, przed takim Bogiem klękał prosząc Go o to, by – przyjmując dar powołania – mógł stawać się kapłanem świętym (por. DD I/105). Takiego Boga chciał nieść wszystkim ludziom (por. DD II/1: Dopóki jest na świecie jeszcze jeden człowiek, który nie zna Boga i nie kocha Go ponad wszystko, nie możesz ani chwili spocząć). Wiedział, że nie ma innego. I był pewien, że właśnie Bożego miłosierdzia potrzebują ci, których polecał wezwaniu z Janowej Ewangelii: „Aby znali Ciebie, jedynego i prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś – Jezusa Chrystusa” (J 17, 3). Dziś też wie, że wszyscy potrzebujemy miłosierdzia!
Dziennik Duchowy prowadzi ostrożnie po Jordanowej drodze do kapłaństwa, wyraźnie podkreślając Kto i co ją wyznacza. Patrzę na zapis o święceniach subdiakonatu: przez miłosierdzie Boże w kościele parafialnym św. Piotra we Fryburgu w Bryzgowii z rąk najprzewielebniejszego biskupa tytularnego Lothara von Kübel otrzymałem święte święcenia subdiakonatu. Niech Bóg Wszechmocny mi dopomoże, abym zawsze, aż do mojej śmierci, obowiązki tego urzędu wypełniał wiernie i święcie sprawował (15.03.1878; DD I/110). Dalej mowa o diakonacie: wyłącznie dzięki miłosierdziu Bożemu i pomocy najprzewielebniejszego biskupa tytularnego Lothara von Kübel otrzymałem święte święcenia diakonatu. Niech Bóg Wszechmogący da mi, abym ten urząd spełniał aż do śmierci właściwie, dobrze, w sposób miły Bogu i z wdzięcznością. Amen. (16.03. 1878; DD I/111). I wreszcie upragnione święcenia kapłańskie, przyjęte 21 lipca 1878 roku, które Ojciec Franciszek rozumiał od początku i zawsze jako dzieło miłosierdzia, bez żadnej zasługi ludzkiej: Bogu niech będą wypowiedziane na wieki nieskończone dzięki, ponieważ uznał dzisiaj za słuszne przyjąć swego niegodnego sługę do stanu kapłańskiego. Amen. (DD I/142).
Co jeszcze mówią mi słowa o kapłaństwie zrozumiałym dopiero w niebie?
Mówią mi, że posługa kapłana jest nieustannym staraniem, dążeniem do odkrywania i wypełniania woli Bożej.
O woli Bożej przypomina także dzisiejsza Ewangelia (por. Mt 12, 46-50), w której Matka i bracia Jezusa czekają na Niego na dworze (gr. ekso – zewnątrz). A Jego odpowiedź, że bratem, siostrą i matką jest Mu każdy, kto słucha Jego słów i pełni wolę Bożą – również mówi mi coś ważnego o Jordanowym powołaniu do kapłaństwa i realizowaniu go z pasją założenia Towarzystwa Boskiego Zbawiciela. Rodzina Salwatoriańska – bracia i siostry, zakonni i świeccy – wzięli się przecież z woli Bożej. Nic tak nie tworzy więzi i nie cementuje Domu jak jednomyślność z tym, czego chce miłosierny Bóg (Szukaj we wszystkim jednomyślności z wolą Bożą – DD II/23). Kto wypełnia wolę Bożą zawsze jest „w Domu”, „wewnątrz” Boga, bo słuchając Go jak uczniowie, odkrywa swoje miejsce w Jego sercu, wciąż rozszerzającym się, by mnożyć relacje. Jordanowe dzieło, podarowane mu razem z powołaniem do życia w kapłaństwie jest dobrym potwierdzeniem dzisiejszych słów Jezusa, nigdy nie odrzucającego bliskich (więzy krwi też są dziełem Boga) i zawsze gotowego „powiększać” swoją rodzinę o tych, którzy słuchają Jego słów.
Czy nie na tym właśnie polega salwatoriańskie nie spocząć, które ma swój początek w Ewangelii, czyli w Jezusie szukającym człowieka do końca? Czy w kontynuowaniu pasji i misji Ojca Franciszka, zasłuchanego w Bożym słowie, nie chodzi o to, by pozwolić na bliskość tym, którzy byli daleko? By pokazać, że Boże Królestwo to siła łącząca wszystkich, tak jak wszyscy zostali odkupieni Jezusową krwią? By przypomnieć, że właśnie miłosierdzie jako jedyne otwiera drogę do wieczności z Panem (por. DD, Ostatnie słowa: Niebo otrzymamy tylko przez Miłosierdzie Boże; inaczej nie wejdziemy tam!).
Słucham dzisiejszej Ewangelii i słyszę też modlącego się kapłana Jordana: Proś codziennie bardzo usilne Boga i Najświętszą Dziewicę i nie ustawaj w tym, żebyś mógł przynieść wielką, Bogu miłą rodzinę mężczyzn i kobiet, tak liczną jak piasek morski i gwiazdy na niebie, twojemu umiłowanemu Oblubieńcowi Jezusowi Chrystusowi, abyś mianowicie:
1. Powołał do życia świętą i miłą Bogu rodzinę.
2. Ofiarował twojemu Oblubieńcowi kiedyś w niebie niezliczonych świętych i Bogu miłych duchowych synów i córki (DD I/185).
Kościół potwierdza, że ofiarował – by wspomnieć chociażby bł. Marię od Apostołów, współzałożycielkę salwatorianek, a lada chwila także samego Ojca Franciszka, który o sobie zwykł myśleć zawsze na końcu…
Ale choć Jordan myślał o sobie na końcu, właśnie sobie stawiał wysokie wymagania. Był przekonany, że: Bez ascezy nie ma gorliwego kapłana (DD II/77). U początku rekolekcji przed otrzymaniem święceń kapłańskich zanotował w Dzienniku wielkimi literami: SACERDOS (łac. kapłan). I samego siebie uczył, co to znaczy i do czego go zobowiązuje: Kapłan poświęcony Bogu! Ty dajesz poświęcone! Ty jesteś poświęcony! Ty służysz Poświęconemu! Wszystko w tobie jest poświęcone! Ty sprawiasz poświęcone! Dlatego bądź cały święty (DD I/132).
I znowu przypominają mi się słowa o kapłaństwie zrozumiałym dopiero w niebie, zapisane przez tego, którego lada chwila ogłoszą Błogosławionym. Mówią mi, że naprawdę warto pragnąć świętości. Dla siebie, dla innych. Pielęgnować to pragnienie przez konkret życia pełnego modlitwy i służby. Przecież tylko wtedy kapłan będzie rzeczywiście dawał oparcie chwiejącej się ziemi (DD I/174). Tak właśnie Sługa Boży Ojciec Jordan przeżywał swoje kapłańskie powołanie – rozpoznane i przyjęte jako dar Miłosiernego, realizowane jako zobowiązanie wobec Boga i bliźniego, przeżywane w duchu nieustannej, aktywnej troski o każdego człowieka, aby ten poznał i umiłował Zbawiciela; wypełnione do końca i owocujące w życiu wielu Jordanowych synów i córek. Owocujące nawet…w moim życiu?
Wierzę, że właśnie teraz – stojąc twarzą w twarz ze Chrystusem, któremu poświęcił się cały, Sługa Boży Franciszek Maria od Krzyża Jordan spogląda z nieba na umiłowany Kościół oczekujący jego beatyfikacji, a cytowane w Dzienniku słowa Proboszcza z Ars do końca się wyjaśniają. I będą służyć jeszcze wielu pokoleniom tych, którzy pójdą drogą kapłańskiego powołania. Być może także z: nie możesz spocząć w sercu i na ustach, aby nawet jeden człowiek na świecie nie zapomniał, że jest rodziną Boga, który upodobał sobie względem nas nic innego, jak miłosierdzie.