Naszym zadaniem jest naśladowanie apostołów. Dlatego musimy być gotowi do wypicia kielicha krzyża.
Kapituła z 5.05.1899 r.

Życie według planów człowieka i życie według planów Boga – perykopa na dziś to nie jedyne miejsce takiej konfrontacji w Ewangelii. Rozmowa Jezusa z matką synów Zebedeusza odsłania pełen sens i piękno drogi za Zbawicielem. Drogi, na której zrodziła się pociągająca tak wielu pasja Ojca Jordana.

Droga do Jerozolimy o której wspomina dzisiejsza Ewangelia (por. Mt 20, 17-28) ma jeden cel – jest nim męka, śmierć i zmartwychwstanie. Wszystko jest dokładnie scharakteryzowane: wydanie na śmierć, skazanie, wyszydzenie, ubiczowanie, ukrzyżowanie. Właśnie po to Jezus zmierza do Jerozolimy. Cel tej wędrówki zatem mocno kontrastuje z prośbą, jaką w imieniu Jakuba i Jana kieruje do Niego ich matka, która oczekuje, że synowie zasiądą po prawej i lewej Jego stronie.

Prośba matki synów Zebedeusza ukazuje, że i ona, i dwaj synowie, i reszta uczniów przysłuchujących się ich rozmowie, jeszcze nie pojęli ani kim jest Jezus, ani co to znaczy naprawdę powierzyć Mu swoje życie. Co to znaczy świadomie iść Jego drogą. „Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?” – pyta Jezus wszystkich, nie do końca wiedzących, o co proszą.

To pytanie Jezusa przywołuje także Franciszek Maria od Krzyża Jordan w jednym z przemówień kierowanych do braci. Picie kielicha oznacza znoszenie cierpienia, które – jak podkreśla Ojciec Założyciel – także jest apostolatem (por. DD Ostatnie słowa: apostolat cierpienia. Cierpienie jest czymś wielkim).

Jordan mówi do braci: Musimy być gotowi do wypicia kielicha krzyża (…) Jak mamy go jednak pić, gdzie, dlaczego, jak stanie się on naszym udziałem? Poszliśmy śladami Jezusa Chrystusa, staramy się szerzyć Jego królestwo, staramy się naśladować apostołów, staramy się szerzyć te nauki, które głosili apostołowie, staramy się walczyć z wadami, z którymi walczył Boski Zbawiciel i apostołowie – dlatego naszym udziałem stanie się krzyż. Ale w jaki sposób się to stanie?

Jordanowy kielich krzyża to właściwie cztery kielichy.

Pierwszy kielich, tłumaczy Jordan, pojawia się za sprawą piekła – w szatańskich pokusach i prześladowaniach, które mogą prowadzić do zwątpienia w sens apostolatu, szerzenia królestwa Bożego, zwłaszcza tam, gdzie zdają się panować zgoła inne „standardy”.

Kielich drugi – bardziej gorzki – pojawia się przez złych ludzi, to znaczy przez tych, których styl życia wymaga konkretnych napomnień, aby mówili „nie” swoim gorszącym wyborom i postępowaniu. Wiadomo: tam, gdzie normami stają się kontrowersje, za kontrowersyjnych uchodzą ci, którzy chcą wprowadzić ład…

Kielich trzeci – jeszcze bardziej gorzki – „przynoszą” dobrzy ludzie. Musimy być gotowi do wypicia i tego kielicha, kielicha ludzi dobrych, którzy chcą dobrze, ale nie [dobrze] rozumieją. Brzmi znajomo? Mało razy cierpienie przychodzi od bliskich, kochających – bo nie uchwycili intencji, bo nie dali sobie wytłumaczyć, bo mieli inne zdanie, w swoim przekonaniu – najsłuszniejsze…

Wreszcie kielich czwarty – najbardziej gorzki – o ile Bóg zechce wam go podać – pochodzi od tych, którzy zostali ustanowieni przez Boga, aby was wspierać, aby was ochraniać. Faktycznie. To najcięższa lekcja – pokory, ufności, że wszystko jest „po coś”. Nawet jeśli jest naprawdę dotkliwe, niesprawiedliwe i rani z tej najmniej oczekiwanej strony.

Jeśli zatem chcecie być apostołami, musicie być gotowi na niesienie krzyża, musicie być gotowi na wypicie tego poczwórnego kielicha – podsumowuje Ojciec Jordan.

Ech. Dużo tego. Zatem – lekko nie będzie. Dźwięczy mi w głowie: „Bóg jest największym realistą”, zasłyszane wczoraj w wysłuchiwanej któryś raz z rzędu sesji Szkoły Duchowości Ojca Jordana pt. „Między lękiem a ufnością”. Pasuje to bardzo do dzisiejszej Ewangelii. Chcesz prawdziwie iść za Bogiem? To musisz twardo stąpać po ziemi – jak On. I pamiętać, że zawsze idzie pierwszy. Dlatego trzeba iść po Jego śladach, a nie własnym skrótem. Tak, droga za Jezusem prowadzi do chwały. Ale wiedzie przez krzyż. Innej nie ma i nie będzie. W końcu dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża (DD I/163).

Poruszająca bardzo jest reakcja Jezusa w tej Ewangelii.
Oto Bóg, który pierwszy pyta o pragnienia człowieka.
Bóg, słuchający ludzkich oczekiwań, choćby odsłaniały całe niezrozumienie Jego misji i Jego samego, który jest Królem dlatego, że jest… Sługą.
Niezrozumiany Bóg, który ciągle rozumie człowieka – nawet jego naiwne prośby, dziecinne emocje, pragnienie wielkości na miarę tylko ludzkich wyobrażeń.
Bóg, który za to wszystko idzie umrzeć.

Skoro królowanie jest służbą, a służyć można tylko podążając drogą krzyża (Na drogę krzyża Bóg wprowadza tych, których bierze do służby, aby ratować dusze – DD I/183) – kierunek jest oczywisty. Kielich do wypicia – również…

Tę lekcję Ojciec Jordan daje mi od lat. Jest w tym zbawiennie cierpliwy. Jak Jezus, wiele razy tłumaczący swoją misję wszystkim, co jej nie pojęli.
Skoro służyć to realizować wolę drugiego, a ja mam realizować wolę samego Boga, to Jego sposób życia staje się moim zobowiązaniem. Sposób CAŁEGO życia, a nie tylko tych chwalebnych tajemnic…
Tylko znając cień, da się zrozumieć blask.
Tylko zgadzając się na krzyż mogę w pełni przyjąć chwałę.
Tylko idąc za Bogiem – realistą można realnie przeżyć własne życie.
Wówczas na mnie samej zrealizują się plany Boże. Najlepsze jakie mogłabym mieć.
Wtedy nawet moje prosta, zwyczajna codzienność wystarczy, by On dopełnił swojego dzieła.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s