Bądź miłosierny, ponieważ Bóg też jest miłosierny!
DD I/93

Dobrze pamiętam, gdy słowa z dzisiejszej Ewangelii odnalazłam w Dzienniku Duchowym. Był wówczas 18 października – święto św. Łukasza, którego często można „spotkać” w notatkach Ojca Jordana. I to nie jest przypadek. Wezwanie do bycia miłosiernym jest bardzo bliskie im obu.

W dzisiejszej Ewangelii (por. Łk 6, 36-38) jest mowa o miłosierdziu samego Boga, które ma…charakteryzować człowieka. Grubo. Na dodatek – konkretnie. To znaczy: Nie sądźcie, nie potępiajcie, odpuszczajcie, jeśli ktoś wam coś zawinił, dawajcie innym, czego im potrzeba. Miłość, żeby naprawdę była miłością – musi się ukonkretnić. Skoro uczy jej Wcielony Bóg…

Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, lubię „rozmawiać” ze Sługą Bożym Franciszkiem. Lubię słuchać jego odpowiedzi, które – jeśli się jest cierpliwym – da się znaleźć w tym, co po sobie zostawił. A zostawił sporo i wszystko jedno w sumie, czy to zapisał, czy mówił, czy po prostu…milczał.

Znam Twoje pragnienie Ojcze Franciszku. Powtarzam je za Tobą i za Twoimi duchowymi synami i córkami. Tak jak umiem i tak jak wezwana się czuję w swoich własnych realiach życia: aby znali Ciebie – jedynego prawdziwego Boga (por. J 17.3). Dziś św. Łukasz jakoś doprecyzowuje mi te Janowe określenia. Jedynego i prawdziwego, czyli: miłosiernego. Bo On jest Miłosierdziem. Zachowuje miłosierdzie przez pokolenia (por. Łk 1,50), pamięta o nim (por. Łk 1, 54), konkretnie je okazuje (por. Łk 1, 58; 72). Nie ma nikogo poza Jego miłosierdziem (por. Łk 15,3), skoro wszyscy jesteśmy „sprawami Ojca” (por. Łk 2,49), którymi zajmuje się Jego Syn…

Ty, Ojcze Jordanie, zawsze schodzący z drogi duchowi krytyki i potępienia (por. DD I/24); nie skrywający własnej słabości za brudem innych (por. DD II/63), cieszący się z dobra czynionego przez innych (DD IV/17), wystrzegający się szemrania (por. DD I/96) – wiesz co to Boże miłosierdzie, „dziejące się” w ludzkim życiu i przez ludzkie życie.

Ja też chciałabym wiedzieć. Wiesz, jak daleko mi do wypełnienia tego wezwania: bądźcie miłosierni. I to nie jakkolwiek miłosierni, tylko tak „z najwyższej półki” – jak Ojciec.

Czy naprawdę jest tak, że Boża miara jest…na ludzką miarę?

Gdyby nie była, to nie napisałbyś tych słów z dzisiejszej Ewangelii w swoim Dzienniku. Bo tam – choć nie brakowało wielkich pragnień, nigdy nie było mrzonek. Nie lubiłeś gładkich słów. Kościelnej nowomowy. To nie był Twój styl. Nie na tym upłynęło Twoje życie.

Siedemdziesiąt lat – tyle tutaj – na ziemi – uczyłeś miłosierdzia Bożego.
Najpierw siebie. Zawsze wymagałeś najpierw od siebie.

To dlatego dzisiejszy fragment z Łukasza zanotowałeś w Dzienniku dwukrotnie. Za pierwszym razem „po swojemu”: zamieniając liczbę mnogą „bądźcie miłosierni” na pojedynczą: „Bądź miłosierny” (por. DD I/93), a dopiero za drugim razem w tym dosłownym, ewangelicznym brzmieniu (por. DD I/157). Nawet jak już nie mogłeś pisać – wychowywałeś do miłosierdzia. Inaczej nikt by nie zapamiętał, że 6 września 1918 r, dwa dni przed śmiercią: podano mu krzyż, przycisnął go mocno do serca i powtarzał słowa: „Mój Jezus Miłosierny”.

Jeśli do siedemdziesięciu lat Twojego życia dodać jeszcze prawie osiemdziesiąt lat procesu beatyfikacyjnego, to tyle czasu odsłaniałeś Kościołowi Twoje osobiste „bądź miłosierny”. Tyle czasu czekałeś, byśmy w ewangelicznym „bądźcie miłosierni” usłyszeli siebie osobiście i faktycznie – za Twoim wstawiennictwem – tacy się stawali.

Ile by tych lat nie było, Ojcze Franciszku, czas Ci nigdy nie przeszkadzał. Czas był zawsze cenny (por. DD III/10), bo i on odsłaniał Bożą miłość, którą nieść może człowiek…

Czas także jest miarą, mówisz?

Bo czy nie czasu właśnie potrzeba, by przestać mierzyć życie jedynie miarą ludzkiej słabości? Potwierdzasz mi to własnym, konsekwentnym dążeniem za wolą Bożą. Trzydzieści lat czekania na realizację dzieła apostolskiego? Długie miesiące duchowej walki? Ja dziękuję! Ilu złapało się na tym, że w którymś momencie życia odpuścili, „bo nie szło”? Ile razy złapałam się na tym sama? Gdyby nie Twoja pasja, tak wytrwale realizowana (pośród tylu trudności i osądów!), gdyby nie Twoje wielkie, ojcowskie pragnienia o dzieciach – (pozwolisz, że powiem: o nas?) – nigdy nie mielibyśmy szansy się rozwinąć i odkryć Bożej miary skrytej w sercu każdego i choćby jednego!

Wierzę Ci, Ojcze Franciszku, gdy sobie, mnie i nam wszystkim mówisz dziś razem ze św. Łukaszem: „bądźcie miłosierni”. Wierzę Ci, bo czasem wyobrażam sobie jak – w dzień i w nocy – klęczałeś cicho w kaplicy Domu Macierzystego.
Tyle godzin twarzą w twarz w Jezusem!
Gdzie lepiej można się nauczyć miłosierdzia na wzór Ojca, jeśli nie przy Jego Synu?
Nikt tak jak Zbawiciel nie odsłoni przed człowiekiem, że Boża miara jest na ludzką miarę.
Tak się zaczyna nawrócenie.
Tak się zaczyna życie pełne Bożego miłosierdzia.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s