Dzisiaj cieszymy się, cieszymy się w Panu – i możemy się cieszyć, ale nasza radość znajduje swoją miarę w krzyżu. Myślę o górze Tabor; Pan objawia na niej swoją chwałę, ale zaraz potem powraca do swego ulubionego tematu, do krzyża.
Przemówienia, Imieniny Wielebnego Ojca, 4.10.1892 r.

Nic dziwnego, że w dzień swoich imienin Sługa Boży Ojciec Jordan nawiązuje do Chrystusowego Krzyża. To i dla niego był „ulubiony temat”. Taka była przecież cała jego tożsamość: Franciszek Maria od Krzyża. Pewnie dlatego umiał patrzeć na wszystko z perspektywy krzyża. Także na wspominaną dziś w Ewangelii Górę Tabor, którą do ostatnich chwil życia łączył z Kalwarią.

Św. Marek „zabiera” mnie dziś na Górę Przemienienia, tak jak Jezus zabrał tam swoich wybranych uczniów (por. Mk 9, 2-10). Przez moment uczniowie mieli okazję zobaczyć całą prawdę o Jezusie. Ujrzeli Jego chwałę, zobaczyli Go pomiędzy Mojżeszem i Eliaszem, a potem usłyszeli głos Ojca, który uświadomił im, że Jezus jest Bożym Synem. Siłą rzeczy przypominają mi się tu ważne, właściwie „programowe” dla Franciszka Jordana słowa: To jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego i prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś – Jezusa Chrystusa (J, 17,3; DD I/83; DD I/178).

Tabor nie był celem zbawczej misji Jezusa. Spotkanie Trzech Osób Boskich na oczach trzech Apostołów miało jeden cel. Chodziło o to, by ich umocnić przed godziną próby; by wobec męki i śmierci Jezusa nie zwątpili w Jego Boże Synostwo. Po to Piotr, Jan i Jakub zobaczyli chwałę Jezusa, żeby byli zdolni zobaczyć ją także później – w Jego cierpiącym obliczu. Po to zobaczyli lśniąco białą szatę, by nadal widzieć Bożą niewinność i świętość, gdy z brutalnie zdartych Jezusowi szat pozostaną strzępy. Po to zobaczyli Go między dwoma wielkimi prorokami, żeby udało im się nie zwątpić, gdy zobaczą Go między dwoma łotrami. Po to usłyszeli głos, który zapewniał, że to Boży Syn, by nie przestali wierzyć, gdy z ust Jezusa wydobędzie się modlitwa: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15, 34) . Taka jest cała i święta prawda naszego zbawienia. Bez uznania któregokolwiek z tych elementów nie da się poznać jedynego i prawdziwego Boga. Dlatego Wielebny Ojciec Franciszek w dzień imienin mówił swoim współbraciom: Tę naukę o krzyżu kładę wam dzisiaj do serca z całą mocą, gdyż kocham was, a ponieważ was kocham, pragnę dla was wiecznego dobra. On naprawdę w krzyżu znajdował miarę radości. Dlatego do końca swoich dni powtarzał: Tabor – Góra Kalwaria (DD IV/39; przedostatni wpis w Dzienniku Duchowym – 23.02.1918 r.).

Wszystko zaczęło się za młodu, bo już od czasu studiów we Fryburgu Sługa Boży Jordan wiedział, że krzyż jest darem dla tych, którzy czują się wezwani do apostolstwa. Prosił wprost Boga o udział w krzyżu (por. DD I/52). Może i dlatego w rok po założeniu Towarzystwa Boskiego Zbawiciela – które wówczas nosiło nazwę Katolickie Towarzystwo Nauczania – przekształcił je z przebogatą pomocą łaski Bożej w doskonalszy stan. Przeformował je we wspólnotę zakonną. 11 marca 1883 roku podczas własnej profesji zakonnej ślubował nie tylko życie według rad ewangelicznych, lecz obiecał Bogu oddać siebie całego na Jego chwałę i zbawienie dusz. Od tego czasu podpisywał się imieniem Franciszek Maria od Krzyża (por. DD I/167). Można chyba powiedzieć: „przemienił się”…

Człowiek zaczytany w Ewangelii jak Jordan wie, że Jezus nie chciał zostać z uczniami na Górze Przemienienia. Poruszającą serce świadomość przemienienia trzeba znieść na dół, w dolinę cierpienia i śmierci. W imieninowym przemówieniu Jordan wzywał: abyście nie wybierali nigdy innej drogi niż droga krzyża. Dlatego gdy widzicie krzyż, pomyślcie, gdzie mamy iść. Czy nie tam, gdzie z powodu nieznajomości Pana aż chce się płakać? (por. DD I/3). Dostrzec blask Jezusa właśnie w takich warunkach – to jest dopiero prawdziwe przemienienie. Tak się w pełni odsłania oblicze Jedynego. Jedynego, który oswoił się z ludzkim cierpieniem (por. Iz 53,3), aby ludzi oswoić z Boską chwałą…

Ojciec Jordan noszący „od Krzyża” w imieniu raz po raz przypomina mi, że wydarzenie z Góry Tabor nie dotyczyło tylko Jezusa i trzech Apostołów, których ze sobą zabrał. To sprawa całego Kościoła, czyli tych wszystkich, którzy w Niego wierzą i o Nim świadczą. Pełen apostolskiej pasji i wkrótce oficjalnie błogosławiony Franciszek od Krzyża ciągle uczy: wybranie zawsze wiąże się z zadaniem. Zadanie jest jasne. Nieść światu wszechmocnego Boga, który z miłości do ludzi gotów był stać się cierpiącym Człowiekiem. Przyjmować swój życiowy Tabor i swoją Kalwarię bo i tu, i tu On – jedyny i prawdziwy – czeka na każdego z nas. Na Górze Tabor przemienia się wobec nas. Na Kalwarii oddaje życie, abyśmy my w końcu przemienili się wobec Niego.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s