Najgroźniejsze niebezpieczeństwo jest w tym, gdy wśród największych niebezpieczeństw straci się zaufanie do Boga.
DD III/22
Chyba nie ma lepszego cytatu na dziś. Ojciec Franciszek Jordan zapisał sobie powyższe zdanie ze wspominanego w liturgii św. Franciszka Ksawerego, w dniu jak dziś – 3 grudnia. Był wtedy rok 1911 i Sługa Boży miał 63 lata.
Uczciwie rzecz biorąc wpis tej samej treści pojawia się w Dzienniku Duchowym jeszcze raz, sześć lat później, niecały rok przed śmiercią, prawdopodobnie także we wspomnienie tego świętego (4.12. 1917 r.; DD IV/38). Widać w duchowych notatkach, że św. Franciszek Ksawery był ważny dla Ojca Jordana. Właściwie to on przyczynił się do tego, że w głowie Założyciela Salwatorianów zrodziło się przekonanie: nie wolno ci spocząć, aż wszyscy poznają Jezusa Zbawiciela (por. DD II/1). Franciszek Ksawery był w tej pasji pierwszy: Dopóki znany mi jest jakiś zakątek na ziemi, gdzie Bóg nie jest miłowany, nie mogę pozwolić sobie na chwilę spokoju (DDI/166). Ten cytat Jordan zapisał w Dzienniku mając 35 lat. Zatem – młody, czy już dojrzały – brał sobie słowa św. Franciszka Ksawerego do serca.
O braniu sobie słów do serca mówi też dzisiejsza Ewangelia (por. Mt 7.21.24-27), w której Jezus opowiada o domu budowanym na skale i na piasku. Co to właściwie znaczy: „brać słowa do serca”? To znaczy wierzyć w nie, zaufać komuś, kto je wypowiada, dać się poprowadzić, przekuć poruszające słowa w konkretną postawę. W przekonanie, że są wezwania, wobec których nie możesz spocząć…
Jeden i drugi Franciszek mówi mi dziś o tym, że utrata zaufania do Boga to najgorsza rzecz w życiu. Sięgam do Ewangelii – nic, tak jak słowo Boże tego zaufania nie uczy. Skoro lepiej go nie tracić to Ewangelia poradzi, jak o to zaufanie zadbać, jak je – i na nim – budować.
Siedzę ze słowem, które upomina: „Nie każdy, kto mówi Mi: Panie, Panie” i pytam siebie: jak właściwie zdobywam zaufanie do drugiej osoby? Przede wszystkim najpierw staram się jej słuchać. A potem patrzę, co robi ze swoimi słowami, co z nich wynika. Bo słowa mogą mieć twardość skały, jeśli wprowadzi się je czyn. Jeśli pozostaną jedynie słowami, będą ulotne jak piasek.
Sama często dużo gadam, więc bardzo cenię tych, którzy umieją słuchać. Imponują mi tą zdolnością, nieraz trochę im zazdroszczę, że wiedzą ile powiedzieć i ile zmilczeć. Zwykle potrzebuję czasu, by komuś zaufać. Przekonują mnie ci, którzy słowa ważą. Może dlatego, że dla mnie to cenna (i trudna) umiejętność. Chciałabym tak. Tymczasem nawet długość wpisów świadczy, że raczej kiepsko mi idzie…
Ewangelia przypomina, że czasem słowa są ulotne. Wydają się być marnym fundamentem. A jednak, jeśli zostaną przyswojone, wprowadzone w życie, mogą okazać się twarde jak skała, na której stać będzie dom. Czyli nie należy lekceważyć słów. Ale trzeba starać się o to, by zrobić z nich właściwy użytek. Ojciec Franciszek umiał robić użytek ze słów. Nade wszystko z tych Bożych, na które odpowiadał życiem i realizowanym powołaniem. Ale i ze swoich – bo wypowiadanych zawsze najpierw przed Bogiem, a nie przed ludźmi (Nigdy nie udzielaj rady, zanim nie zapytałeś o to Boga na modlitwie – DD I/130).
Swego czasu ujęły mnie w Słudze Bożym dwie rzeczy. Po pierwsze – poruszająca jest Jego zdolność ważenia słów. Zwłaszcza tych na swój temat: Niech twoje słowa będą pełne umiaru i odliczone jak pieniądze, które skąpiec zmuszony jest trzymać w swojej sakiewce (DD I/210). Dziennik mówi wprost, że Jordan nie lubił słów mętnych, niekonkretnych (por. DD IV/ 21). Swoją drogą, ile takich słów można w życiu wypowiedzieć…
I po drugie, ważniejsze: urzeka mnie jego ufność słowom Boga, niezależnie od różnych „burz” życiowych. Potwierdzają tę ufność liczne cytaty z Pisma, parafrazy, osobiste wezwania, by słowom Boga zawsze dawać pierwszeństwo: Przez to już będę miał ulgę, ucieszę się w mojej udręce, że nie wzgardziłem słowami Świętego (Hi 6,10 – DD I/126); Wierzę, co powiedział Syn Boży (DD I/77); Pamiętaj, salwatorianinie, słowa Chrystusa: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5 – DD III/5). Takich cytatów jest znacznie, znacznie więcej…
Franciszek Jordan, więcej milczący niż mówiący oraz głęboko zasłuchany w słowo Boże daje mi lekcję nie tylko na dziś: Kto bierze sobie do serca słowa Boga, ten naprawdę umie rozmawiać z ludźmi. Bez sztuczności, słów na wyrost, rzucanych na wiatr, czy wypowiadanych na odczep się. Wiele przecież zależy od słów. Od tego, czy słucha się tych właściwych i czy się je do końca – również w mowie – wypełnia. Może i dlatego ostatni zapis Sługi Bożego w Dzienniku Duchowym, uczyniony na pięć miesięcy przed śmiercią był taki: Tylko słowa święte, honorowe i pomocne mogą wychodzić z ust kapłana (DD IV/39).
On naprawdę słuchał. A teraz my możemy słuchać jego – wkrótce Błogosławionego. I w jego wyważonych słowach, pełnych zaufania Bogu, w każdej sytuacji znajdować solidny fundament pod własne życie.
Ojcze Franciszku, Sługo słuchający, ucz mnie ważyć słowa, aby to, co najważniejsze opowiedzieć tak jak Ty – całym życiem.
*
Adwentowe rozważanie do tej Ewangelii również TUTAJ