Wykorzystujmy każdą chwilę na czynienie dobra! Wykorzystujmy czas, nie bądźmy wybredni w pracy! Jest to potężny środek, który przyczynia się do wzrostu braterskiej miłości (…)
Kapituła 9.12.1898

Cytat z kapituły z 9 grudnia i dzisiejsza Ewangelia  przypominają mi o myśli przewodniej tegorocznego Adwentu z Jordanem: Jak wielka to chwila. Mądra uważność na chwile uczy nie wybrzydzać, lecz doceniać i wykorzystywać to, co właśnie się dzieje.

Właściwie nie tak trudno być w życiu wybrednym. Kto tego nie zna: i tak źle, i tak niedobrze. Co by się nie działo, zawsze znajdzie się powód, żeby sobie ponarzekać. Pokolenie malkontentów nie jest nam obce.

W obrazku wiejskiego życia w Palestynie, który maluje dziś Jezus w Ewangelii (por. Mt 11,16-19) słyszę krytykę braku rozeznawania – a więc i doceniania –  chwili obecnej. Zgodnie ze zwyczajami wspominane w perykopie dzieci, zachęcane przez rówieśników miały naśladować radosne lub smutne wydarzenia na rynku. Natrafiłam na komentarz do dzisiejszej perykopy, w którym tłumaczono, że chłopcy zbierali się by tańczyć na weselach, a dziewczęta prowadziły lamentacje na pogrzebach i zapraszały swoich przyjaciół do opłakiwania. Tak się uczyli w pewnym sensie współodczuwać to, co się dzieje wokół nich. To by tłumaczyło słowa: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili”.

Zdolność współodczuwania, choć wymaga odnalezienia się w chwili, nie jest ot, takim chwilowym nastrojem. Jest czymś więcej. To owoc wezwania do bycia uważnym na chwilę i wzięcia odpowiedzialności za sposób jej przeżywania. Współodczuwanie nie jest dostosowywaniem się do wymagań, które są zmienne. Wiadomo. To, co przeszkadza ludziom dziś, za chwilę przestanie przeszkadzać, a zacznie ich drażnić coś zupełnie przeciwnego Ewangelia pokazuje co z tego wychodzi: są ci co nie poszli za Janem, bo za twardy z niego asceta, teraz nie pójdą i za Jezusem, bo tyle je i pije. Naprawdę nietrudno być w życiu wybrednym.

To jest chyba największe z wyzwań, które stoją przed ludźmi posłanymi w świat przez Jezusa. Jedna z najtrudniejszych przeszkód, jakie są do pokonania. Żyjemy w świecie opinii i trzeba się z tym liczyć.

Czego mógł się nauczyć bł. Franciszek Jordan żyjąc dokładnie w takim samym świecie, na dodatek pośród wielu osób, którzy kpili z jego pasji, albo w ogóle traktowali Kościół jak coś całkiem zbędnego i wszelkie wezwania do nawrócenia – w najlepszym wypadku – po prostu ignorowali?

Może najpierw takiej prostej rzeczy, że nigdy nie da się zadowolić wszystkich. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie się podobać i będzie zgłaszał uwagi, czy pretensje. Na to zwyczajnie trzeba się zahartować. Nauczyć się słuchać i mądrze z tego korzystać. Przyjmować i wprowadzać w życie to, co słuszne. Nie dać się spętać temu, co raczej jest wyrazem czyichś frustracji, niż odzwierciedleniem rzeczywistości.

Chyba wielu z nas doświadcza, że największym problemem jest zdobycie takiego poziomu wolności, by mieć wystarczająco mocne oparcie dla własnej drogi, własnych wyborów. Chodzi o taki poziom niezależności, by nie dezorientowała nas i nie zatrzymywała w drodze nawet mocna krytyka. Rada z tej samej kapituły: W tym wszystkim możecie być czynni. Powinna was przy tym ożywiać pokora, troska o dusze, miłość do Towarzystwa!

Na serio pomóc w tym może właśnie bł. Franciszek Jordan. Bo powiedziałby, że co by się nie działo, najlepiej nauczyć się bazować na opinii Jezusa. Rozeznawać – jak w tej czy innej sytuacji jest obecny Bóg? Jego zdanie uznać za najważniejsze, za ostateczny punkt odniesienia, za inspirację i za cel. Wtedy nie damy się zbić z tropu żadnym opiniom. Wtedy nie będą nas determinować cudze pretensje.

Wtedy my też nie będziemy wybrzydzać, tylko naprawdę doceniać wszystko, co dzieje się tu i teraz.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s