Pokora jest tronem mądrości, płaszczem łaski, przedsmakiem chwały.
DD II/8
I znów liturgia pomaga mi znaleźć myśl bł. Franciszka Jordana, która koresponduje z dzisiejszym ewangelicznym wezwaniem Jezusa, by przyjść do Niego – cichego i pokornego sercem i od Niego się uczyć.
Pomaga mi liturgia, bo jeden z wielu wpisów o pokorze, które można znaleźć w Dzienniku Duchowym jest myślą św. Ambrożego, biskupa i doktora Kościoła, którego dziś wspominamy. I to rzeczywiście jest jeden z wielu wpisów dotyczących pokory, bo bł. Franciszek od Krzyża często o niej pisał i ciągle się jej uczył, choć wielu powtarza, że pokora była jego niemal „cechą wrodzoną”. I może dlatego mógł z pełnym przekonaniem powiedzieć: Pokora – pokora – pokora! O, co to za wielki skarb! (por. DD III/11).
Dlaczego pokora jest skarbem? Bo jest prawdą i to też jest przekonanie, które bł. Jordan zaczerpnął od świętych, a dokładnie od św. Teresy z Avila (por. DD I/78). Bo jest zdolnością dawania światła bez potrzeby błyszczenia. Ponadto, jak przypomina dziś Ewangelia, tylko w łagodności i pokorze serca, które pozwalają otworzyć się na Jezusa, można znaleźć ukojenie. Ukojenie jest pierwszym owocem Jego obecności w naszym życiu. Po ukojeniu można poznać, że On jest blisko (por. Mt 11,28-30).
W perykopie na dziś wybrzmiewa ważna lekcja pokory, której „cel szczegółowy” (ach, belferskie nawyki…) dookreśla sam Dziennik Duchowy: Bądź łagodny i pokorny sercem i pełen miłości wobec bliźnich! To jest wola Boga i w taki sposób pozyskasz wielu dla Chrystusa. (por. DD I/194).
A jak się koi dusze? To pytanie właściwie można postawić tylko samemu Jezusowi. Ale słowo na dziś, które wzywa by do Niego przyjść i się uczyć pozwala mi jakoś szukać odpowiedzi. Żeby koić dusze, trzeba mieć w sobie – z jednej strony – wiele delikatności, z drugiej – niespożyte siły. Niejedna przecież dusza jest tak poraniona, że aż „ledwo żywa”…
Pokora serca to Jezusowe lekarstwo na problem zagubienia. Problem, z którym zmaga się coraz więcej z nas. A to przez chaos zakradający się do naszych relacji, a to przez niezdolność zobaczenia celu swojej drogi, czy wartości codziennych zmagań, z których tak wiele kończy się porażką, a to z przesadnie wysokich wymagań, które stawia nam świat, albo co gorsza – sami sobie stawiamy myśląc, że jesteśmy niewiele warci. I tak się to ciągnie, obciążając i utrudzając jeszcze bardziej.
A Jezus proponuje na to wszystko inną, uzdrawiającą relację, gotów wejść w nią z nami w pełni odpowiedzialnie, dojrzale i wiernie. Dlatego tylko z Nim i przy Nim dusze mogą doznać ukojenia.
Krótka perykopa na dziś to naprawdę pocieszające słowa. Dzięki nim można odważniej popatrzeć na swoje cierpienia, trudności i lęki. Są jak balsam dla poranionej duszy. I nie, one wcale nie tłumaczą dramatów, które dotykają nas w życiu. Są po prostu zaproszeniem, by przeżywać swoje obciążenie z Jezusem. Wyrażają obietnicę, że wszystko, co jest trudne i bolesne, ma jednak sens, bo On jest naszym sensem.
W tej lekcji pokory pytam więc za bł. Franciszkiem Jordanem: Co teraz, Chryste? (por. DD III/11).
Odpowiada sama Ewangelia: Po prostu przyjdź i się ucz. Przy wcielonym Słowie, Bogu pokornym sercem, zawsze będziesz wiedzieć co i jak.