Dopóki znany mi jest jakiś zakątek na ziemi, gdzie Bóg nie jest miłowany, nie mogę pozwolić sobie na chwilę spokoju.
DD I/166

Na dzisiejsze wspomnienie św. Franciszka Ksawerego, patrona misji katolickich, nie sposób znaleźć lepszego cytatu z Dziennika Duchowego. To są jego słowa, któregoś razu spisane przez bł. Franciszka Jordana. I to właśnie zdanie jest inspiracją znanego, Jordanowego: nie możesz spocząć.

Ewangelia mówi o powołaniu Apostołów – robotników na żniwo (por. Mt 9,35-10,1.5a.6-8). Kolejny raz dostaję szansę, by sobie przypomnieć, co jest kluczowe w pasji ratowania dusz (por. DD II/78), która przepełniała serce bł. Franciszka od Krzyża  – wszystko, co dotyczy tego powołania, choć angażuje ludzi – jest dziełem samego Boga. A On chce w tym wszystkim naszego udziału – naszego czasu, pracy, modlitwy. Naszej zwykłej obecności jeden przy drugim, człowiek przy człowieku, ze świadectwem wiary, znakiem nadziei, konkretem miłości. I kolejny raz przypominam sobie, że od zawsze mnie to fascynuje w Bogu. Może wszystko sam, a chce byśmy i my coś mogli. Wszystko jest Jego, a pragnie to uczynić także naszym.

Ciągle to się powtarza w Adwencie: oczekujemy na przyjście Pana. Ale w dzisiejszej Ewangelii, słuchanej „na dwa głosy” z bł. Franciszkiem, naprawdę wybrzmiewa sens tego czekania. Czekamy na Jego przyjście, by sami umieć przyjść. Do znękanych, porzuconych, tych, co nie znają Pana (por. DD I/3). Aby On był obecny w nas tam, gdzie „sam” nie dotrze. By w Jego imieniu ręce dotykały rąk, dawały pożywienie, niosły pocieszenie, wsparcie, zdrowie, wolność. To całkiem adwentowa myśl: Jego przyjście dokonuje się także przez tych, których posyła. Inni są nam dani po to, aby to On był bliżej.

Często słyszę na spotkaniach dla katechetów: mówcie o Chrystusie. Mówcie, mówcie, mówcie. A jednak myślę, że to nie tyle o mówienie o Chrystusie chodzi, ile o takie postępowanie i taki styl życia, by On żył w nas, a ludzie mogli Go odnaleźć, czując jak w nas żyje.

Może dziś jest ta chwila, by odważnie poprosić: Marana Tha, przyjdź Panie Jezu, przyjdź przez nas! Spraw, byśmy umieli przychodzić w Twoje imię, czyniąc to, co Ty sam pozwalasz nam czynić, aby Twoja dobroć dotarła do wszystkich ludzi. Byś także przez nas – przychodzących – mógł odpowiadać na prośby i wołania tłumów z wszystkich miast i wiosek. Byś przez nas – przychodzących – okazywał światu swoje miłosierdzie. By także przez naszą obecność ludzie poczuli się otoczeni Twoją troską i mogli pojąć, że to Ty sam litujesz się nad nimi.

A nas, prosimy, niech zawsze chroni pokorna myśl, że wszystko, co dobrego się dzieje, jest sprawą Boga, nie naszą! (por. DD I/151). Misja zawsze ma jedno źródło: miłość Chrystusa. Zakorzeniona jest w pragnieniu Jego serca.

Dziś jest ta chwila, w której warto prosić za siebie nawzajem, czyli za wszystkich posłanych.
Nie ze względu na nas samych, lecz ze względu na Jego przyjście.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s