Postępujcie tak, abyście w każdej chwili, gdyby dobry Bóg wam powiedział: Zdaj sprawę z tego, co masz, czy posiadasz to słusznie – byli gotowi.
Kapituła 22.10.1897
Rozumiejcie chwilę obecną – mówi św. Paweł w Liście do Rzymian w I niedzielę Adwentu i w ten sposób podpowiada mi myśl przewodnią tegorocznej edycji Adwentu z Jordanem. Nie pierwszej i – Bóg jeden to wie – może nie ostatniej.
Jak wielka to chwila – mówił Błogosławiony Ojciec swoim współbraciom. Były wtedy jego imieniny, ale nie z tego powodu podkreślał innym powagę momentu. On nie lubił koncentrować się na sobie, więc nawet przyjmując życzenia kierowane do niego, szukał raczej „wszystkiego najlepszego” dla innych. Chodziło mu o wejście w „tu i teraz” każdego dnia i o to, by mądre i wierne trwanie, pośród takich, czy innych dziejących się zdarzeń, budowało jedność i odpowiedzialność we wspólnocie, w relacji z Bogiem i ze sobą nawzajem.
Tak się zastanawiam – czy nie o to właśnie chodzi w każdym Adwencie, czyli przyjściu Boga? Bo przecież właśnie „przyjście” (łac. adventus – przyjście) jest w centrum tego czasu. Adwent to więcej niż czekanie i przygotowanie na kolejne Boże Narodzenie i ostatecznie – na paruzję. Św. Mateusz w Ewangelii dziś powie: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”. Czuwać to być już teraz. Czujny człowiek jest po prostu obecny, jest „przy tym” co się dzieje i przeżywa w pełni każdą chwilę życia. Adwent jest zatem jak powrót do teraźniejszości. Tylko teraźniejszość jest realna. Przeszłości już nie ma, przyszłości jeszcze nie ma. Oczywiście – z przeszłości warto się uczyć i wyciągać wnioski, a przyszłość rozsądnie planować, ale ważne, aby ani jedno, ani drugie nie odciągało nas od „tu i teraz”. Bo przecież od mojego sposobu i jakości przeżywania „tu i teraz” zależy, co będzie dalej…
Publikuję ten wpis przed siódmą rano, w południe moim „tu i teraz” będzie niedzielna Eucharystia, na której wraz z innymi wypowiem pragnienie tego, co dalej: „oczekujemy Twojego przyjścia w chwale”. Powtarzam to przecież codziennie! I korci, żeby teraz uczciwie siebie spytać: czy naprawdę moje „tu i teraz” współbrzmi z tymi słowami? Czy zawsze moje „tu i teraz” potwierdza, że oczekuję przychodzącego Boga?
Bł. Franciszek Maria od Krzyża Jordan zdawał się dobrze rozumieć sens czuwania we wszystkich momentach życia. Mądrego bycia „tu i teraz”, w imię tego, co czeka w przyszłości i wieczności. Już na pierwszych stronach Dziennika Duchowego zapisał sobie: Czuwaj i badaj siebie we wszystkich swoich poczynaniach, aby wyniosłość nie przesłoniła cnoty i nie zniszczyła twych dobrych uczynków (por. DD I/4). Podobnie wyglądają zapisy późniejsze: Nie pozwól jednak żadnej chwili minąć bezużytecznie (por. DD II/3); Nie trać jednak ani chwili, lecz oddawaj ją skrupulatnie dla chwały Bożej i dla zbawienia ludzi! Jakże cenny jest przecież czas! (por. DD III/10). To nie były tylko ładnie wyglądające notatki, bez odzwierciedlenia w rzeczywistości. Wręcz przeciwnie. Zapisy, które Błogosławiony czynił w swoich czterech zeszytach, były utrwaleniem osobistych przeżyć. Z jego biografii wiadomo – całe życie miał pod górę. Może i dlatego naprawdę umiał być „tu i teraz”, bo za wymagającą wiele przeszłość Bogu dziękował, a wcale nie mniej wymagającą przyszłość – Jemu powierzał. To pozwalało mu zawsze w porę „wracać” do teraźniejszości, aby z Bogiem i dla Boga nią żyć.
Właściwie bł. Franciszek od Krzyża Jordan był trochę jak Noe wspominany w Mateuszowej perykopie na dziś (por. Mt 24,37-44). Jezus mówi uczniom: Oni jedli i pili, a Noe budował arkę. Oni nie myśleli o tym, co może się stać, a Noe był już gotowy. Noe słuchał Boga, dlatego nie był naiwny. Rozumiał, co się dzieje. Nie zamykał oczu na rzeczywistość, stał frontem do niej, świadomy „chwili obecnej”, choć nie była łatwa. Postawił na Boga, dlatego był w stanie uratować życie swoje i bliskich. Dlatego zdołał wziąć odpowiedzialność za stworzenie i ocalić świat.
I my postawmy sprawę uczciwie: czy inny był bł. Franciszek Jordan, wierny powołaniu przeżywanemu pośród szalejącego kulturkampfu? Czy inny był on – budujący Towarzystwo Boskiego Zbawiciela, choć wszystko wokoło zdawała się burzyć wojna? On jak Noe, nie był naiwny, bo słuchał Boga, a nie tych, co go uważali za wariata, któremu się chce zabierać za misje na końcu świata i za to całe apostolstwo wszędzie gdzie się da i jak tylko się da. On, jak Noe, rozumiał, że wierność obowiązkom ze względu na Boga (por. DD II/20) ostatecznie może uratować niejedno życie. Naprawdę od jednego „tu i teraz” zależy wieczność wielu – Obyśmy nigdy nie zapomnieli, że na ziemi mogą być ludzie, których wieczne zbawienie związał Bóg z naszą gorliwością i naszą modlitwą (por. DD I/88).
Jakby nie patrzeć – tacy właśnie, którzy „budują arkę” są nadzieją dla świata. Tacy, którzy słuchają Boga i nie zamykają oczu na rzeczywistość, są dla tego świata światłem.
Zaczyna się Adwent, nasz kolejny powrót do teraźniejszości. Oby się w niej dobrze odnaleźć, służąc Bogu i drugiemu człowiekowi. I każdym dozwolonym środkiem (por. DD II/13) – modlitwą, słowem, gestem, uśmiechem – świadczyć o naszym wspólnym tu i teraz: Jak wielka to chwila…