Uczyń, uczyń to, co planujesz, jeśli jest to wola Boża!
DD I/79

W dzisiejszej Ewangelii spotykają się dwa plany. A może lepiej powiedzieć: zderzają się – plan Boga i plan człowieka. Plan miłości i plan zdrady. Judasz „odtąd szuka sposobności, aby Go wydać”, a Jezus, wysyłając uczniów do przygotowania Paschy, prosi, by przekazywać: „Nauczyciel mówi: czas mój jest bliski”.

Dzisiaj pozwalamy św. Mateuszowi, by to on pomógł nam „zająć miejsce u stołu razem z dwunastoma uczniami” (por. Mt 26, 14-29). Jezus zaplanował tę wyjątkową chwilę, spotkanie, by przekazać swoje ostatnie słowa i dać samego siebie. Takich spraw nie można zostawić przypadkowi. Dlatego wysłał uczniów, by postarali się o godne miejsce.

Judasz też już coś postanowił. Zaplanował zdradę. Podjął nawet odpowiednie rozmowy, złożył odpowiednie deklaracje. A teraz czekał tylko na sposobność, by je zrealizować.

Dobry i zły plan zderzają się ze sobą. Z jednej strony ufne „Gdzie chcesz…?” – wybrzmiewające w rozmowie uczniów z Jezusem; z drugiej – krnąbrne Judaszowe: „Co chcecie mi dać…?”, kierowane do arcykapłanów podczas dobijania targu. A potem zewsząd tylko to bezradne: „Chyba nie ja, Panie?” i „Czyżbym ja, Rabbi?”…

Miłość Jezusa i zdrada Judasza spotykają się w tym samym miejscu i czasie. Porusza mnie jakoś, że to samo wydarzenie stanie się sposobnością do okazania miłości i sposobnością do zła. W tej samej chwili wyjdą na jaw zupełnie przeciwne zamysły serc i skrajnie przeciwstawne pragnienia. Ten sam moment będzie źródłem zbawienia i drogą do potępienia.

To jest prawda Ostatniej Wieczerzy – nawet będąc przy Jezusie można być przeciwko Jezusowi. Siedząc przy jednym stole można chłonąć Jego słowa i gesty, przyjmować Jego miłość, a można też całkiem odrzucać to, co On mówi, robi i daje. Wszystko zależy od tego, jaki mamy plan…

To słowo „plan”, które wpadło mi do głowy podczas lektury Ewangelii, kojarzy mi się mocno z Ojcem Jordanem. Często pojawia się na kartach jego Dziennika Duchowego.

Bo Franciszek od Krzyża też miał plan. Realizował go całe życie. Często mówił o swoim dziele jako o zaplanowanym, bynajmniej nie przez samego siebie: Wykonaj zaplanowane dzieło na chwałę Boga i dla zbawienia dusz! (DD I/130); Wykonaj z Bożą pomocą zaplanowane dzieło! (DD I/138), Po Mszy św. doświadczyłem głębokiej pociechy przy myśli o planowanym dziele (DD I/154).

Owszem, Sługa Boży Jordan własnymi rękami szkicował zarys planowanego dzieła apostolskiego, ale nigdy nie robił tego sam. Bo przez całe siedemdziesiąt lat życia nie planował niczego bez Jezusa. Zawsze wszystko odczytywał w kluczu cytowanego u góry wpisu z Dziennika: jeśli to jest wola Boża. Nigdy inaczej. Wola Boga, nie Jordana, nie otoczenia: (…) ciesz się stale, gdy wola Boża spełnia się na tobie (DD I/11); Chcę się modlić, żeby stała się wola Boża i żebym rozpoznał moje powołanie (por. DD I/147). Z Bogiem Franciszek od Krzyża konsultował wszystkie zamiary i nigdy nie nazywał ich tylko swoimi. Pilnował tego bardzo – od początku: Modlitwa jest środkiem, którym posługuje się Bóg, aby wykonać plany swojej odwiecznej Opatrzności (por. DD I/41), do końca: Musi się pozwolić prowadzić przez Opatrzność i uważać, by nie pokrzyżować Jej planów. (por. DD, Ostatnie słowa).

Słucham rozmów w wieczerniku, staję wobec ofiary kochającego Mistrza i dramatu zdradzającego ucznia. To prawda, wiele w życiu zależy od tego, jaki mamy plan.
Pytam dziś Jezusa i Jordana o dobry plan.
Obaj mówią mi to samo i obaj dają pełną gwarancję sobą.
Jest tylko jeden dobry plan: żyć według Bożego planu zbawienia.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s