Jan Maria Franciszek od Krzyża, to znaczy: krzyż jest twoim życiem (…).
DD I/179
Niedziela Męki Pańskiej – jeden z tych dni w roku kościelnym, kiedy słuchamy nie małego fragmentu Ewangelii, ale długiej narracji o cierpieniu i śmierci Jezusa. Nie wiem, jak było, ale myślę, że towarzyszący mi dziś w słuchaniu Franciszek od Krzyża z męką Chrystusa „spotykał się” znacznie częściej. Może po prostu żył nią cały czas wiedząc, że innej drogi do Życia – nie ma?
Każdy z Ewangelistów, nie tylko czytany dziś w liturgii św Marek (por. Mk 14, 1 – 15, 47), przypominają, że ostatnie dni życia Jezusa obfitują w bardzo znaczące wydarzenia. Każdy Jego gest i słowo stanowią swoisty testament, który chce zostawić swoim uczniom. Każde zachowanie innych wobec Jezusa przybiera postać proroczego gestu lub ma ogromne konsekwencje.
Dlatego lubię coroczne powroty do słuchania Chrystusowej męki w liturgii. Lubię to, że Kościół uczy, jak nie uronić ani jednego słowa, ani jednego gestu z tego co się wydarza; że pomaga rozumem, wolą i uczuciem przenieść się w tamten dzień, w tamto miejsce. I przeżyć głęboko i na nowo całą powagę sytuacji.
Słuchanie Słowa z Jordanem, który nosił zawsze Ukrzyżowanego (por. DD I/93) i który wszystkiemu co robił nadawał jeden sens i kierunek: Przez Niego, Ukrzyżowanego, w Nim, Ukrzyżowanym, z Nim, Ukrzyżowanym, rozpocznij, kontynuuj i wytrwaj w misji dla chwały Bożej i zbawienia dusz. Amen (por. DD I/118) – pomaga tę powagę odkrywać.
Kiedyś rozmyślałam nad przyjęciem przez Jana Chrzciciela Jordana imienia Franciszek od Krzyża. Przypomniało mi się to akurat dziś, bo natknęłam się w Dzienniku Duchowym na notatkę: Rzym, w Niedzielę Męki Pańskiej 1883 Jan Maria Franciszek od Krzyża (por. DD I/168 – por. zdjęcie do wpisu). Odczytałam sobie tę Jordanową decyzję o zmianie imienia w kilku wymiarach. I nie tyle w jego życiu i powołaniu, ile w swoim.
Po pierwsze – kto nazywa siebie od Krzyża – ten nie chce słuchać Ewangelii jak obcy Jezusowi człowiek. Ten nie przeżywa Jego męki tak, jak każdej jednej historii o smutnym zakończeniu. Ten wie, że to jest opowieść wspólna nam wszystkim, jak historia rodzinna, historia dzieci jednego Ojca. Historia dzieci, które umieją biec z entuzjazmem i wołać miłe rzeczy o swoim Bracie, ale i dzieci, które tego Brata potrafią wyszydzić i skazać na śmierć. Ojciec Jordan to dobrze rozumiał, skoro całe życie zawierzył Jezusowi, a dzieło powołał dla chwały Bożej i ratowania dusz: O Jezu, dla mnie ukrzyżowany! O Ojcze, moje Wszystko, o jedno Cię proszę, o jedno tylko, Wszechmocny Panie, oto moje pragnienie: Żebym mógł uratować wszystkich! (por. DD I/149); Dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża (por. DD I/163).
Po drugie, Jordanowe od Krzyża może stawać się osobistym wezwaniem dla tego, komu dzieło Sługi Bożego Franciszka jest bliskie – by ciągle – jak on – stawać po stronie Jezusa, nie po stronie oskarżycieli. Nie tylko tych wymienianych dziś w Ewangelii, ale i tych spotykanych w codzienności. Aby faktycznie – w relacjach z czasem dość zagubionym światem być od Krzyża, a nie od kamienia, od bicza, od wyzwiska i oskarżenia. Historia Franciszka Jordana też to potwierdza: świat dobrze wie, że obelga zawsze łatwiejsza. Tymczasem być od Krzyża – to obudzić w sobie wdzięczność za to, co Zbawiciel dla nas zrobił i współczucie nie tylko wobec Niego, ale i współczucie wobec tych, którzy – kierowani lękiem, zazdrością, niechęcią – zamiast być od Krzyża, wolą wołać „na krzyż”. Wtedy można próbować – przynajmniej w Wielkim Tygodniu – stopniowo otwierać się na łaskę pojmowania przebiegu zdarzeń niosących światu zbawienie – słowo po słowie, gest po geście…
I po trzecie – być od Krzyża to słuchać CAŁEJ Ewangelii CAŁYM sobą. I tych fragmentów, które niosą radość – jak uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy – i tych, które niosą trwogę i ból – jak dźwiganie krzyża na Golgotę. To utożsamiać się w pełni z Jezusem – wywyższanym i poniżanym, chwalonym i nienawidzonym, naśladowanym i prześladowanym…
Być jak Ojciec Franciszek – od Krzyża – to jednoznacznie potwierdzić: Jezusowa męka, śmierć, zmartwychwstanie – to wszystko działo się dlatego, byśmy mogli żyć. Nie tylko ludzkim, ale i Boskim życiem.
Syn Boży umarł za nas. Bądź pewny, że będziesz miał udział w Jego życiu: Jego śmierć jest tego poręką.
DD I/177