(Miłość) niczego nie uważa za niemożliwe, ponieważ uważa wszystko za możliwe.
DD III/33
Za każdym razem w Adwencie porusza mnie ta prawda, wybrzmiewająca w dzisiejszej Ewangelii: dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.
On czyni niemożliwe dysponując tym, co możliwe. Wystarczy mu ten mały, nielubiany przez wielu Nazaret i niepozorna Dziewczyna, aby Bóg był zawsze tam, gdzie jest człowiek. By odtąd nie było już nieważnych chwil (por. Łk 1, 26-38).
Tylko Jego miłość może sprawić, że miejsce pogardzane przez wszystkich nauczy jak uświęcać każde miejsce.
Tylko Jego miłość potrafi obrać drogę wiodącą do człowieka przez… Człowieka.
Tylko Jego miłość nie daje nam zapomnieć, że siła wiary najwyraźniej przejawia się tam, gdzie człowiek sądzi, że jego możliwości są już na wyczerpaniu.
Tylko Jego miłość, co umie przyjść, po prostu, do tego co jest, może otworzyć na coś, czego „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć”.
W szkole w której pracuję, co roku przygotowujemy jasełka. I tak moi licealiści, na różnych etapach wiary i niewiary, mierzą się z prawdą o Wcieleniu, którą mają opowiedzieć – tacy, jacy są. W scenariuszu z 2019 roku znajdował się taki fragment:
Józef: Może Bóg nie chciał byśmy szli w tę drogę?
Maryja: Ludzie są tylko ludźmi, mogą się mylić. Wiesz, myślę czasem, że On lubi naprawiać ludzkie omyłki.
Józef: Ale tak trudno zrozumieć Boga…
Maryja: I ja czasem Go nie pojmuję…
Józef: Ty? Zawsze taka spokojna…
Maryja: Jesteśmy takimi samymi ludźmi oboje. Zwyczajnymi. Ale On, kiedy nas wybierał, wiedział, jacy jesteśmy.
Józef: Nie mów tak…ja patrzę i widzę jaka jesteś.
Maryja: Jesteśmy tacy sami. Tylko mnie łatwiej. Kobieta, gdy ma urodzić, o wszystkim zapomina, bo pamięta o dziecku. Tobie dano Go tak samo jak mnie. Józefie, każdy twój trud i niepokój jest trudem i niepokojem prawdziwego Ojca – Boga. On naprawdę potrzebuje Ciebie i mnie. On taki jest. Może wszystko sam, a jednak chce naszego udziału.
Józef: Ale gdy przychodzi decydująca chwila, On bierze wszystko z naszych rąk w swoje ręce.
Maryja: Postępuje jak Ojciec. Nie tylko Jego (wskazuje na brzuch). Także twój i mój… Nie odgaduj Jego myśli. On ma swój własny sposób mówienia do człowieka. Raz wspiera jedno z nas, raz drugie. Kiedy ludzie wspierają się wzajemnie, wtedy On wchodzi niedostrzegalnie między nich i pomaga słabszemu przez silniejszego, zagubionemu przez ufającego. On chce wszystko przez człowieka…
Józef: Kim będzie Ten, który się narodzi?
Maryja: Mesjaszem.
Józef: A kim będzie mesjasz? Człowiekiem jak my?
Maryja: Będzie naszym Synem.
Kiedy słuchałam jak uczniowie, często obojętnie, by nie powiedzieć wrogo nastawieni do religii, wypowiadają te słowa, speszeni bardziej tym, co mówią, niż widownią, która ich ogląda, często mocno zabłąkani w życiu, a w tamtej chwili z nieśmiało błąkającymi się im w oczach łzami, myślałam sobie: dla Boga naprawdę nie ma nic niemożliwego.
W Dzienniku Duchowym bł. Franciszka Jordana mnożą się zapisy: o ile to możliwe, jak to możliwe, gdyby to było możliwe – bo pisał je człowiek świadomy nie tylko Bożej wszechmocy, ale i ludzkich granic. Po ludzku wiele spraw jest trudnych, wymagających, kosztujących więcej, niż w danej chwili zdoła się poświęcić. Po ludzku czasem łatwiej powiedzieć: „ręce opadają”, niż jeszcze raz – nawet w milczeniu – wznieść je do nieba. A jednak, niezmiennie: Wiara chrześcijan jest wiarą w niemożliwe (DD III/33).
Dzisiejsze wspomnienie Nazaretu w którym wydarzyło się „tak” najważniejsze dla świata i kluczowe dla bł. Franciszka Jordana rozkochanego w Zbawicielu i Jego Matce, mówi mi jedno: Bogu od początku i na zawsze chodziło o nas – ludzi. I dlatego również przez ludzi i dzięki ludziom ciągle chce przypominać, że dla Niego – Boga, co zechciał być Człowiekiem – rzeczywiście nie ma nic niemożliwego.
*
Nie ma niemożliwego, choć jesteśmy, jacy jesteśmy – na dzisiejszej katechezie, ostatniej przed świętami: