O Jezu, Ty dajesz chęć i spełnienie. Patrz, Tobie oddaję wszystko; pozwól jednak, by wszystko działo się na Twoją chwałę! Amen.
DD I/119
Dziś w Ewangelii Jezus dalej mówi o Janie Chrzcicielu. Gdy nazywa go lampą co płonie i świeci, słowo Boże samo przywołuje mi w pamięci, że Jan „nie był światłością, lecz posłanym, żeby zaświadczyć o światłości”. I że „była światłość prawdziwa, co oświeca każdego człowieka gdy na świat przychodzi”.
To chyba fajnie, że Jan został porównany do lampy, która daje trochę światła (por. J 5, 33-36). Fajnie, że on robił na ludziach wrażenie. Ale wrażenie jak to wrażenie – ma to do siebie, że nie trwa zbyt długo. A przecież w życiu chodzi o coś na stałe. Nie o wrażenie, lecz o trwałą relację. Nie zawsze wystarczy zapalić lampę. Trzeba po prostu wyjść do światła.
Wielu było takich, którzy zachwycili się Janem. Przyjmowali od niego chrzest i przez moment gotowi byli zmienić swoje życie. Ale potem, gdy wracali do swojej codzienności, niejednemu z nich raz dwa przechodziło. I cały zachwyt w gruncie rzeczy był na nic.
Tak bywa, jeśli nawrócenie sprowadzi się tylko do poruszenia serca, albo do wspaniałej wizji, którą ma się o sobie samym i swoim nowym świecie. Jeśli nawrócenie nie stanie się stylem życia, jeśli nie zacznie wyznaczać rytmu codzienności, to nic z tego nie będzie.
Jezus gani Żydów za to, że wystarczyło im przylgnąć do Jana i nie zauważyli światła Chrystusa. Dlatego daje świadectwo „większe od Janowego”. Tak, Jan Chrzciciel jest ważny, ale nie na nim mamy się zatrzymać. W kontekście tego bloga ta zasada również działa: tak, Jan Chrzciciel Jordan jest ważny, da się nim zachwycić i warto się z nim zaprzyjaźnić, ale nie na nim mam się koncentrować. Choć są tu przywoływane jego myśli, nie o niego chodzi przede wszystkim. Dlatego słowo Boże pozostaje na pierwszym miejscu. Tak jak w życiu nie chodzi o to tylko, by wybierać dobro. Chodzi o to, żeby wybierać dobro największe. Chociaż jedno i drugie jakoś rozjaśnia, trzeba wybierać Światłość prawdziwą, a nie tylko światło lampy.
Propozycja zawsze aktualna jest taka: popatrz na Jezusa, Zbawiciela świata! (por. DD II/46). Przyglądaj się Jego drodze, Jego czynom. To już nie jest sprawa wyłącznie wrażenia i nie jest tylko na chwilę. Jezusa poznaje się bez końca. Tak rodzi się relacja silniejsza niż najsilniejsze emocje. I tak można dokonać odkrycia, chyba najważniejszego w życiu: nic nie może dać szczęścia i spełnienia bez Boga.