Wdzięczność jest świętym obowiązkiem.
Kapituła 13.11.1896
Nosząc wciąż w pamięci prawie osiemdziesiąt lat procesu beatyfikacyjnego bł. Franciszka od Krzyża Jordana aż trudno uwierzyć, że właśnie mija rok od ogłoszenia go błogosławionym. To naprawdę już rok!
Ten „już rok” brzmi imponująco i… prowokująco. Bo skoro już rok, to prowokuje pytanie: co z nim zrobiłam w moim życiu? Ile w nim było radości, wdzięczności, która naprawdę jest świętym obowiązkiem, ile modlitw za wstawiennictwem bł. Franciszka, ile pasji dalszego zgłębiania jego życia i dzieła? Co mi przez ten rok mówił Błogosławiony Ojciec, który w maju 2021 „oficjalnie” włożył swoje świadectwo świętości w ręce każdego, kto się nim zachwycił? Co mówi mi dzisiaj, kiedy wtóruje mu moja świadomość: to już rok?
Przypominam sobie z homilii beatyfikacyjnej, wygłoszonej 15 maja 2021 roku przez kardynała wikariusza Angelo de Donatisa wątek dotyczący medytacji nad Pismem Świętym. Cenna dla tego bloga uwaga: „Ziarno powołania apostolskiego bł. Franciszka od Krzyża zakiełkowało poprzez studium i medytację Słowa”. Właśnie. Skoro Słowo ma być pierwsze, to chcę szukać melodii wdzięczności na dziś w tym, co słyszę w liturgii. Jak znalazł okazuje się pierwsze czytanie z Dziejów Apostolskich, które opowiada o działalności misyjnej Pawła i Barnaby (por. Dz 14, 21b-27). Tego Pawła, który dla bł. Franciszka Jordana był jak Dziennik Duchowy dla nas: towarzyszem drogi, wzorem misjonarza (por. DD I/169, II/90), który pokazał mu w praktyce co to znaczy być apostołem bez granic, jak docierać do każdego zakątka, gdzie jeszcze nie znają Chrystusa (por. DD I/166). Potwierdzają to także słowa z homilii beatyfikacyjnej: „Ojciec Jordan odnalazł w Apostole Pawle wzór apostolskiego zapału, przewodnika, nauczyciela; dał się tak głęboko dotknąć niestrudzonym dziełem głoszenia Apostoła, że doświadczył w swoim sercu pragnienia zbawienia wszystkich, jak płonący ogień i płonąca pochodnia, która zawsze płonie żarliwą miłością do Boga i rozpala wszystkich” .
Słowo Boże samo stawia mi dziś pytanie: Po co w ogóle jest apostolat, tak kluczowy we Franciszkowym dziele? Ano po to, żeby „pozyskać uczniów” (por. Dz 14,21a), czyli obudzić w drugim pasję podążania za Chrystusem. Ewangelia to jeszcze konkretyzuje: chodzi o takie podążanie, którego znakiem rozpoznawczym jest miłość i to w niej wszystko staje się czytelne: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (por. J 13, 31-33a. 34-35). Żeby to było możliwe, trzeba miłością umacniać dusze uczniów i te miejsca, w których już żyje Dobra Nowina, zachęcając do wytrwania w wierze wtedy, gdy zaczyna być pod górkę i okazuje się, że faktycznie – ta droga wiedzie przez wiele ucisków (por. Dz 14, 21b-27). To z Dziejów Apostolskich, ale przecież nieprzypadkowo odbijają się tu jak echo przemówienia bł. Franciszka Jordana do misjonarzy, jego przekonanie, że dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża (por. DD I/163), albo jego regularne odwiedzanie placówek, które zostały założone… Tak to działa – co mówi Słowo Boże, to trzeba uczynić. Salwatorianką nie jestem, ale wydaje się to w Towarzystwie Boskiego Zbawiciela oczywiste…
Porusza mnie zdanie o Pawle i Barnabie, będące w sumie opowieścią także o bł. Ojcu Założycielu: „Za łaską Bożą zostali przeznaczeni do dzieła, które wykonali”. Dosłowne tłumaczenie mówi, że zostali „przekazani” (gr. paradedomenoi) łasce Bożej w podróży misyjnej. Zarówno Dzieje Apostolskie, jak i Listy Pawłowe przypisują ewangelizację inicjatywie i łasce Boga. Jak bardzo na dziś – na tę roczną wdzięczność – są te słowa: przekazani łasce! Bł. Franciszek od Krzyża milion razy mówił, że wszystkie podjęte starania na rzecz tych, co nie znają i nie kochają Zbawiciela, że całe Towarzystwo powołane do tego celu – to dzieło łaski (por. DD I/153). Za wszystkim co się zdarzyło – stoi łaska (…wszystko, co dobrego się dzieje, jest sprawą Boga, nie twoją! – DD I/151). Czujnie się w nią wsłuchaj (por. DD I/25), a poprowadzi cię w tej „perspektywie zbawienia”, niezbędnej każdemu!
Uśmiecham się też do ostatniego zdania z dzisiejszego pierwszego czytania. Bo dziękując Bogu za dar beatyfikacji Ojca Franciszka, którego tu, w moich stronach, zna raczej niewielu i nikt dziś specjalnie nie świętuje, czuję się jak ten „miejscowy Kościół”, któremu zewsząd opowiadają, jak wiele Bóg zdziałał przez bł. Franciszka Jordana – apostoła bez granic, który każdemu jednemu pragnął otworzyć podwoje wiary. Tak było rok temu, tak jest i teraz, a to ‘zewsząd’ pokazuje, że jego dzieło żyje i robi to, co ma robić – w komunii apostolskiej dociera wszędzie, „głosząc Słowo wszystkim, aby wszystkich zbawić”.
Wracam do prowokującego pytania: co zrobiłam z tym rokiem, w którym tyle razy powtórzyłam: „nareszcie”? Które lekcje od bł. Franciszka w swoim życiu sumiennie odrabiam, a które chowam udając, że nie mam nic zadane? Homilia beatyfikacyjna mówi, że coś jednak zadane mam: „Wszystkim więc powierzone jest zadanie strzeżenia ognia głoszenia i miłości, aby nie był on ukryty pod korcem, ale płonął i jaśniał w ciemnościach, niosąc wszystkim światło Zmartwychwstałego Pana”.
Reszta już chyba tylko sam na sam z Błogosławionym… 🙂
Błogosławiony Ojcze Franciszku, wstawiaj się za nami, przekazując nas łasce Bożej, byśmy jak Ty, czujnie w nią wsłuchani, przez świadectwo naszego życia doprowadzili wielu do poznania i umiłowania Chrystusa, Zbawiciela świata.
*
Zdania ujęte w cudzysłów, nieoznaczone siglami biblijnymi, pochodzą z homilii wygłoszonej przez kardynała wikariusza Angelo de Donatisa w Bazylice św. Jana na Lateranie 15 maja 2021 roku.

Przeżyjmy to jeszcze raz 😉