Twoje życie jest w niebie! Pozostań więc na ziemi, aby szerzyć chwałę Bożą i zbawienie dusz!
DD I/143

W dzisiejszą Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego nie przychodzi mi do głowy ani serca żaden inny fragment z Dziennika Duchowego, choć nie raz i nie dwa można się tam natknąć na słowo: „niebo”. Myślę, że to wszystko przez… świętego Łukasza. Urzeka mnie od dawna jak on pięknie myśli wydarzeniami, których sensem jest misja Jezusa.

Św. Łukasz dwukrotnie pisze o Wniebowstąpieniu. Jego Ewangelia (por. Łk 24,46-53) kończy się, a Dzieje Apostolskie (por. Dz 1,1-11) rozpoczynają tym właśnie wydarzeniem. W jednym i drugim fragmencie wydaje się jednak, że najistotniejsze nie jest wniebowstąpienie, ale posłanie uczniów. Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie są poruszająco dyskretne, jakby ukrywają się za następującymi po nich wydarzeniami z życia Kościoła. Próba zatrzymania się na nich kończy się zwykle upomnieniem: szczególnie mocno brzmi to w słowach dwóch mężów w białych szatach: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1, 11). Warto zwrócić uwagę, że również w pustym grobie było dwóch mężczyzn w lśniących szatach, którzy bezradnym kobietom powiedzieli: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj, zmartwychwstał” (Łk 24, 5-6).

I jakoś w tej perspektywie słyszę też to, co dziś wybrzmiewa w Ewangelii: „Wy jesteście świadkami tego. Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka”. Tak mówi Jezus uczniom powołując ich i przypominając im charakter swojej mesjańskiej drogi: ku zmartwychwstaniu przez cierpienie. On teraz idzie do Ojca, oni – do świata, jako świadkowie. Bł. Franciszek Jordan też obierze taką drogę, upewniony przez miłość do Ewangelii, że dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża (por. DD I/163). Wniebowstąpieniem historia się nie kończy, ona trwa, może nawet lepiej powiedzieć, że to jej nowy początek, który odsłania jasno i konkretnie: wszystkim chrześcijanom powierzono ten, czy inny rodzaj apostolatu. Każdy może – poprzez swoje świadectwo – rozszerzać Chrystusową misję. Choćby jeden tylko tego świadectwa potrzebował…

„Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?” – słyszę w Dziejach i choć nie jestem mężem z Galilei,  też tak się dziś czuję, gdy pochylam się nad Słowem Bożym i Dziennikiem bł. Franciszka Jordana. Takiego Błogosławionego  często „widzę” – stojącego twardo na ziemi i wpatrującego się w niebo. Ale nie w sensie, że on bezczynnie stoi w miejscu.  Gdy go tak „widzę” uczę się, że tu nie chodzi jedynie o jakąś realną przestrzeń, ale również o historię życia. Jeśli zwracamy się w kierunku Boga, to z konkretnego miejsca, które nadaje nam kształt. Ktoś mnie kiedyś tego nauczył: „Żeby spotkać Boga trzeba stać frontem do rzeczywistości”. Takiej, jaka ona jest. Przy okazji, bardzo ważne było dla mnie poruszenie, kiedy Słowo z Jordanem powstawało i raz po raz zdarzały się pytania czy jestem salwatorianką świecką, albo wręcz – niewątpliwe miłe – przekonanie czytelnika, że bloga prowadzi ktoś, kto na pewno „jest z SDS”. Wyjaśnianie, że autorka „nie jest z SDS”, było czasem zabawne, ale przede wszystkim okazało się bardzo ważne dla mnie samej. Bo przecież nie chodzi o to, żeby coś udawać, albo „przyklejać się” do czegoś, co nie zostało mi przeznaczone, nawet jeśli mnie porusza i inspiruje. Nie żyję powołaniem innych, mam swoje. Bł. Franciszek od Krzyża pomaga mi się zwracać w kierunku Boga tu, gdzie „stoję”, na mojej drodze, pośród wszystkiego, co składa się na moją codzienność i w której też jest Boże wezwanie, wsparte Jego obietnicą i udzielana mi jest łaska odpowiadania na nie. To zdecydowanie jedno z najpiękniejszych moich doświadczeń z Błogosławionym: skoro on mnie tutaj, w moim powołaniu „znalazł”, to rzeczywiście chodzi mu o każdego! To znaczy, że jego: napełnijcie cały świat (por. DD II/66) nie jest czczym gadaniem, ani mrzonką i nie jest tylko zdolnością, by nie spocząć w pokonywaniu kilometrów, lecz także, a może: najpierw – jest powszechnością przekazu, tak wyraźną, że „misją” dla mnie okazało się moje własne podwórko, na którym mam głosić Salvatora – Zbawiciela wszystkich.

Ciekawe, że to zdanie, cytowane dziś u góry wpisu, zostało zanotowane w Dzienniku Duchowym niedługo po święceniach kapłańskich bł. Jordana (21 lipca – data święceń, to też teraz jego wspomnienie liturgiczne). On, tyle lat oczekując na realizację swojego powołania musiał to umieć: patrząc w niebo – stać na ziemi. Słyszał przecież wezwanie Boże w takich, a nie innych warunkach, w jego niełatwych realiach życia, związanych z wieloma wyrzeczeniami, z koniecznością podejmowania wysiłku (fizycznego, psychicznego, duchowego) i zdobywania się na wielką cierpliwość, by w końcu mogło wybrzmieć wytęsknione, wyczekane, kapłańskie „tak”. Myślę, że nie jest przypadkiem pełna pokory notatka, pożyczona od św. Jana Vianneya: Dopiero w niebie zrozumie się właściwie swoje kapłaństwo (por. DD I/66), którą zapisał sobie gdzieś u początku seminarium.

I to też nie jest przypadek, że dziś – w tę Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego – myślę o powołaniu bł. Franciszka Jordana – do kapłaństwa, do stworzenia apostolskiego dzieła. Różne są tego powody, ale najpierw prowokuje mnie do tego sam Jezus w Ewangelii, który „podniósłszy ręce błogosławił” uczniów. To taki kapłański gest. Gdy przypomnę sobie jeszcze o wszystkich  wejściach „pod górkę”, których bł. Jordan doświadczał na drodze do pełnienia kapłańskiej posługi (i podczas jej pełnienia), uświadamiam sobie: niebo, w które się wpatrujemy, daje nam siłę, żeby stać na ziemi. Kto jest zamknięty na horyzont nieba, nie żyje na miarę swojego powołania. Ale nie można chyba wpatrywać się jedynie w niebo. Owszem, jak mówi Błogosławiony: Uwielbienie i dziękczynienie będą kiedyś naszymi właściwymi zadaniami w niebie (por. DD I/75), ale skoro droga do chwały na wysokościach wiedzie przez pokorne uniżenie, to znaczy, że by wejść do nieba, dana nam jest ziemia. Bo im bliżej ziemi, im bliżej ludzkich spraw, tym szybciej można spotkać Wniebowstępującego – Tego, który powiedział, że i tak będzie z nami przez wszystkie dni aż do skończenia świata.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s