…i w ogóle bez Ciebie, mój Panie i mój Boże, nie mogę niczego dobrego uczynić.
DD I/101
Łatwo jest zrobić ze św. Tomasza pechowca (nie było go, gdy inni byli), czy uparciucha epoki („nie zobaczę, nie uwierzę”). Ale dla mnie jest dziś głoszącym w Szkole Duchowości bł. Ojca Franciszka Jordana.
Idźmy jakoś po kolei.
Po raz pierwszy w słowie Bożym spotykamy Tomasza wcale nie wtedy, gdy można mu pochopnie przykleić łatkę niedowiarka, pośród rozradowanych apostołów, co widzieli żywego Pana, a on nie i przypomina to Ewangelia na dzisiejszą Niedzielę Miłosierdzia (por. J 20,19-31). Na kartach Pisma Tomasz Apostoł pojawia się najpierw, gdy Jezus postanawia pójść do Judei, bo dowiedział się o śmierci swojego przyjaciela Łazarza. Wiadomo, że grozi Mu tam śmierć, tak samo jak każdemu, kto jest z Nim powiązany. Uczniowie usiłują jakoś przemówić Mistrzowi do rozsądku, tylko nie Tomasz. „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć” – wykrzykuje (por. J 11, 16). Może to szaleństwo, ale całkiem podobne do wszystkich Jordanowych zapisów o pójściu za Jezusem dokądkolwiek będzie trzeba i o gotowości, a wręcz pragnieniu oddania dla Niego życia (Spójrz, jestem gotów z Twoją łaską umrzeć dla Ciebie – DD I/12; Obym Cię w tym życiu oglądał przez kontemplację, obym umierał dla Ciebie w doskonałym umartwieniu; i pozwól mi umrzeć tą szczęśliwą śmiercią… – DD I/47; O jak miłą jest Bogu dusza ukrzyżowana, gdy nie chce zejść z krzyża, lecz pragnie umrzeć na krzyżu z jej Zbawicielem! – DD I/49; Dla Ciebie chcę żyć, dla Ciebie chcę umrzeć – DD II/71).
Dla kogoś kto naprawdę jest apostołem, takie pragnienia są po prostu możliwe, co nie znaczy, że nie ma się teraz czy później, takich czy innych trudności…
Dalej. Podczas ostatniej wieczerzy to Tomasz właśnie wyskoczył z pytaniem: „Panie nie wiemy dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? (por. J 14,5-6), a ja niejako „w odpowiedzi” widzę w myślach wszystkie Dziennikowe pytajniki, jego: Co teraz, Chryste? (por. DD III/11), zdolność Błogosławionego w mówieniu Bogu nie wiem… (por. DD I/196) i jego trzeźwą ocenę tego, czy ostatecznie ma wiarę, czy nie (por. DD I/186).
No i w końcu ta scena z dzisiejszej Ewangelii – „jeśli nie zobaczę śladów… nie uwierzę”. Najszybciej to skrytykować, ale Tomasz robi tu przecież coś absolutnie Jordanowego! Odrzuca chwałę do której nie prowadzi krzyż! Chce sobie do końca odpowiedzieć na, zbawienne w gruncie rzeczy, pytanie, które być może nosił w sobie przez te lata słuchania Jezusa: Czy prawda uwielbienia może współistnieć z prawdą krzyża? Ciemność Golgoty jest faktem, dramat Jezusowej Męki się zdarzył, Mistrz konał naprawdę. I naprawdę dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża (por. DD I/163)!
Jest w tym wszystkim jeszcze to Tomaszowe wyznanie wiary, którego odgłosów właściwie można nasłuchiwać w Dzienniku Duchowym bł. Franciszka Jordana. Wyznanie wiary Tomasza jest krótkie, mocne, przełomowe. W żadnej z czterech Ewangelii nie znajdzie się chyba równie wzniosłych słów. Chrystusa nazywano już Mesjaszem i Synem Bożym. Tomasz Apostoł mówi wprost: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28). A bł. Franciszek też zwraca się do Jezusa w taki sposób (Ty, mój Panie i mój Boże! Ty przyjdziesz do mnie. O moja Miłości! – DD I/149), pisze tak również podczas przełomowego wyznania, które stało się jego modlitwą, a po latach – wspólnym nam doświadczeniem i konkretnym faktem: O mój Panie i mój Boże, spraw, abym z Twoją pomocą dzieło, które rozpocząłem ku Twojej chwale, również dokończył; aby wszyscy ludzie przyjęli Twoje święte nauczanie, i że ja w końcu oddam moje życie w płomiennej miłości ku Tobie i dla Twojej chwały! Amen (por. DD I/120).
Jakby nie patrzeć, oni obaj to mają: w Ukrzyżowanym widzą Wszechmogącego. I obaj się o to w życiu zmagają. Chyba obaj uczą się powiedzieć do Niego: „mój…” Są w sumie sobie nawzajem jak „brat i współuczestnik w ucisku i królestwie…” (por. Ap 1,9-11a.12-13.17-19).
Tradycja głosi, że spośród tych, którzy jako pierwsi zostali wezwani, żeby głosić Ewangelię, Tomasz dotarł najdalej – do Persji, może nawet do Chin, a w końcu do Indii Południowych (dla odmiany – bł. Franciszek – do Północnych). Założył tam siedem kościołów, od Kerali aż po Sri Lankę. Całkiem jak jakiś pierwowzór apostolskiego, Jordanowego nie spocząć aż po krańce świata i te jego: Wszystkie ludy, plemiona i narody – wszyscy! (DD II/114).
Tak mi dziś święty Tomasz Apostoł błogosławionego Franciszka wytłumaczył.
To jest lekcja z morałem: nie ma sensu udawać bardziej wierzących niż jesteśmy.
Bóg zrobi użytek z pełnego zmagań, szczerego niedowiarstwa.
W swoim czasie przemieni je w miłość tak wielką, że obejmie nią wszystkie rany, nie tylko naszej historii.