Kiedy Jezus powierzał Piotrowi urząd najwyższego pasterza, zapytał go trzykrotnie: „Piotrze, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”. A Piotr, pokornie, nie ufając samemu sobie, odpowiedział: „Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję”. Wówczas zaś jako nagrodę za jego miłość Jezus powierzył mu troskę o owce, o dusze. Podobnie za naszą miłość do Niego Jezus daje nam największą nagrodę, boski urząd ratowania dusz i prowadzenia dusz do Niego.
Śluby zakonne sióstr, 25.04.1903
Swego czasu naprawdę mnie to dziwiło. Zmartwychwstały objawił się uczniom i posłał ich, a oni, zamiast czym prędzej ruszyć na krańce ziemi, żeby głosić Dobrą Nowinę, jak gdyby nigdy nic idą sobie na ryby. I pierwszy rzuca pomysł Piotr, ten sam, który kiedyś rzucił wszystko, żeby pójść za Mistrzem.
Ale dziś ten powrót apostołów do przyziemnego zajęcia, który słyszę w Ewangelii (por. J 21,1-19) brzmi jakoś inaczej. Paradoksalnie współgra z wcześniejszym wezwaniem: „Jak Ojciec Mnie posłał tak i Ja was posyłam” (por. J 20,21).
Zadałam sobie proste pytanie: jak dokonało się to posłanie Syna przez Ojca? Jakby przy robocie, bo Syn wyuczył się na cieślę. Słowo, które stało się ciałem, nie zostało od razu kapłanem, albo mówcą, lecz większość ziemskiego życia pracowało swoimi ludzkimi rękami. Jak się o tym myśli z bł. Jordanem to słowo „robol”, które do Franciszka od Krzyża (wtedy jeszcze Jana Chrzciciela) złośliwie odnoszono (bo żeby opłacić edukację pracował fizycznie), zaczyna być świadectwem żywej Ewangelii. Jeśli mamy zrozumieć wcielenie, warto poczuć, że jesteśmy cieleśni. I tak zdanie: „Idę łowić ryby” czytane dziś z Błogosławionym „robolem” mówi wyraźnie: otwartość na rzeczywistość nieba nie oznacza porzucenia ziemi. Kto nie wziął się nigdy za bary z rzeczywistością stworzenia, nie może wiarygodnie głosić Stwórcy. Przecież dlatego właśnie świadkami zmartwychwstania są ludzie pracy. Ot, realiści…
No, ale naprawdę nie dają mi dziś spokoju te ryby. Jest Niedziela Biblijna, więc chodzą mi po głowie inne fragmenty o łowieniu i niekoniecznie ryb. Apostołowie mają przecież łowić ludzi, ten „połów” to analogia powołania. Ja się nie znam na rybackich strategiach. W mojej rodzinie z pasją zajmował się tym jeden z braci mojej mamy. Od dziecka, ilekroć słyszałam coś o jego wyprawach stać mnie było tylko na: „że też mu się chce…”. Lektura Biblii zachęca jednak, by to dość niezrozumiałe dla mnie łowienie trochę rozważyć, skoro porównuje się je do głoszenia Dobrej Nowiny i wyraźnie wraca w dzisiejszym słowie Bożym.
Rybak opuszcza stały ląd, wypływa na niezgłębione, poruszone wiatrem wody. Nie ma jak znaleźć tam schronienia, nie ma żadnych wytyczonych ścieżek. Może się trafić nawałnica i niewykluczone, że zamiast wrócić z koszem ryb, zginie i nawet nie będzie miał grobu. Działa po omacku, zarzuca sieć, ale nie wie, czy uda mu się cokolwiek złapać. Nie raz i nie dwa trudzi się całą noc na próżno. Nie wybiera ryb, które schwyta, do sieci wpada wszystko, co znajdzie się w jej zasięgu. Zatem rybołówstwo to sztuka, w której trzeba zrezygnować ze sprawowania kontroli nad sytuacją, a oprzeć się na zaufaniu, na „łasce” żywiołów. No i jeszcze jedno, to najbardziej oczywiste: rybak zarzuca sieć i zanim cokolwiek w nią złapie, musi ją wypuścić z rąk. Czyli naprawdę musi zdać się na zaufanie…
A może Piotr w dzisiejszej Ewangelii nie tyle tak po prostu wraca do tego, co zwykle robił, ile jeszcze raz – przed wyznaniem miłości, o które zaraz poprosi go Jezus – musi przypomnieć sobie tę całą strategię działania rybaka, której głównym elementem jest ufność? Jako Rybak ludzkich dusz będzie ją stosował…
Tak swoją drogą, „robol” Jordan pisał słowo ufność ponad 40 razy, także powtarzając je w jednej notatce: Ufność! Ufność! Ufność! Ufność! (por. DD II/19; III/30).
Za chwilę rybak Piotr jako pierwszy papież stanie się summus pontifex czyli budowniczy mostów i to najwyższy. Do czego służą mosty? Do tego, żeby przechodzić po nich ponad wąwozami, jakimiś rozpadlinami i innymi wklęsłymi formami terenu. Mają zabezpieczać przed miejscami przypominającymi otchłań. Wychodzi na to, że taki budowniczy powinien być znawcą najgłębszych otchłani. Czyli Piotr jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. On przecież wie z doświadczenia jak nisko można upaść, był na dnie swojej własnej otchłani. Długo się uczył tego, co powiedział arcykapłanowi: „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (czyli też siebie; por. Dz 5,27b-32.40b-41), można by powiedzieć, że u niego wpadka goniła wpadkę. Choćby ta, kiedy zawołał: „Panie, jeśli to Ty jesteś każ mi przyjść do siebie po wodzie!” (por. Mt 14,28). I ruszył po falach, aż tu nagle idzie, tyle że na dno i Chrystus musi go wyciągać. Albo ta, kiedy na zapowiedź Męki Piotr zareagował: „Panie, niech Cię Bóg broni!”, a w odpowiedzi usłyszał: „Zejdź mi z oczu szatanie!” (por. Mt 16, 22-23). Tak ostro Jezus nie potraktował nawet Judasza… No i klasyk: „Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię! (por. Mt 26,33). Efekt: waleczny Piotr który jeszcze w Ogrójcu wymachiwał mieczem, zaparł się Jezusa. I wiadomo, że ugiął się nie wobec gróźb żołnierzy, on po prostu przestraszył się kobieciny, która pracowała jako służąca w pałacu arcykapłana…
Słuchając dziś jak Piotr najpierw zarzuca sieć, a potem rzuca się sam w jezioro, by dopłynąć do rozpoznanego Pana (a przecież nie dał rady iść po wodzie!) i na brzegu trzykrotnie wyznaje Mu swą miłość zastanawiam się: gdzie tkwi źródło tej niezmordowanej odwagi, która każe Piotrowi podnosić się z każdego upadku i wpadki pokazującej, że ciągle słucha bardziej siebie? Słowo samo mi podpowiada. To, że Piotr ostatecznie stanął na wysokości zadania, że mógł usłyszeć: „Paś owce moje!”, dokonało się przez modlitwę Jezusa. Specjalną modlitwę za Piotra: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci (por. Łk 22, 31-32). To ze słowa Bożego bł. Franciszek Jordan wiedział, że Modlitwa jest największą siłą świata (DD II/103)! I swoich współbraci także wychowywał historią Piotra: Nawet jeśli ktoś poważnie pobłądzi – wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy możemy błądzić – może odzyskać zaufanie. Nawet święty Piotr, który tak poważnie pobłądził, mimo to otrzymał pierwsze miejsce (por. Kapituła 15.03.1901).
W dialogu między Zmartwychwstałym, a Piotrem w dzisiejszej Ewangelii Jezus dwa razy pyta: „Czy miłujesz Mnie?”, używając czasownika: agapao, które oznacza miłość duchową, doskonałą. Piotr dwukrotnie odpowiada twierdząco, ale z uporem powtarza: phileo, jakby chciał powiedzieć: kocham cię jak serdecznego przyjaciela, miłością ludzką i emocjonalną. Piotr już nie przecenia swoich sił. Przez wszystkie swoje upadki i wpadki nauczony pokory i zaufania nie zarzeka się, że tak, oczywiście, on „miłuje więcej aniżeli ci”, już nie upiera się przy swoim, ale naprawdę „słuchając Boga bardziej niż ludzi” (siebie), zdaje się na osąd Pana („Ty wiesz, że cię kocham”). A już na pewno nie wyrywa się z zapewnieniem, że kocha w sposób doskonały. Rozumie, że agape przerasta jego możliwości. Chciałby kochać tak bardzo, bo przecież smuci się kiedy Jezus pytając go trzeci raz niejako spuszcza z tonu, „schodzi” niżej i pyta czy Piotr kocha go miłością philia. Jakby nie patrzeć – miłość, choć kończy Janową Ewangelię, właściwie dopiero wszystko zaczyna. I w życiu Piotra, i w naszym…
W zakończeniu Ewangelii wg św. Jana jest jeszcze jedna poruszająca rzecz, której nie słychać już dziś w liturgii. Po wyznaniu miłości Jezus mówi Piotrowi: „Pójdź za Mną!” A Piotr… ogląda się wstecz. To też mnie swego czasu dziwiło, tak jak ten powrót na ryby po spotkaniu ze Zmartwychwstałym. Ale podobnie jak ryby okazały się ważne, tak ważne było to spojrzenie Piotra na ucznia, którego Jezus miłował. Pytając: „Panie, a co z tym będzie?”, Piotr właściwie okazuje się więcej niż posłuszny. Staje się zdolny do tego, żeby przygotować drogę do prawdy większej, niż jego własna. On, który zawsze wyrywał się pierwszy, teraz – zatroskany – myśli o braciach! I tak właśnie miłość, którą w pokorze wyznał przed chwilą, urzeczywistnia się i zaczyna budować. Znacznie więcej niż mosty…
Od tamtej chwili naprawdę jest tak, jak chciał sam Jezus: „Ty jesteś Piotr, opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół” (Mt 16,18). A my możemy chcieć tak, jak sam bł. Franciszek: Wierzę mocno w to wszystko, w co wierzy święty Kościół rzymskokatolicki i do wierzenia podaje. W tej świętej rzymskokatolickiej wierze chcę żyć i umierać (por. DD IV/15).
*
zdjęcie: Jezioro Galilejskie, autor: J.P.