Jezu, chcę rozgłaszać Twoje Imię.
Ty wiesz, jak mnie do tego nagli!
DD II/71
Właściwie to denerwujące, że słowo na dziś zatrzymuje mnie na tym, że Maryja poszła do Elżbiety z pośpiechem. I „ani kroku” dalej w medytacji tej Ewangelii. Co za paradoks! I to jeszcze przy bł. Franciszku Jordanie, który jeśli już pisał o pośpiechu to w znaczeniu, żeby go …unikać.
Co ja mam z tym zrobić? W ogóle mi trudno uwierzyć, że ciężarna może się spieszyć i to jeszcze w górach (por. Łk 1, 39-45). Przecież w górach – to nawet nie będąc w ciąży – spieszyć się nie powinno…
Znam opór w modlitwie słowem Bożym. Wiem, że to też jest rodzaj poruszenia. Nie jest mi to w smak, no ale dobrze, staram się „smakować” ten pośpiech…
Słowo nie daje za wygraną i przypominam sobie, że pasterze też udali się do Betlejem pospiesznie (por. Łk 2,16). Za chwilę to przecież wybrzmi, nie tylko w kolędach. No a ten pośpiech Piotra, który wskoczył do wody, by być przy Jezusie choć krótką chwilę przed innymi? (por. J 21,7). Czemu się tak śpieszył? Nie wszystko da się wytłumaczyć w stylu: ot, taki narwaniec.
No i nie można przecież „narwaniec”powiedzieć o Maryi! A o bł. Franciszku Marii? Tak, usłyszałam wczoraj o nim, że „bardzo nerwowy i szybki”. Tylko czy to chodziło o „ten” pośpiech?
We wstępie do Dziennika Duchowego jest trochę informacji o stylu notatek Błogosławionego Ojca. Nie są łatwe do rozszyfrowania jego skróty myślowe, podkreślenia, jakieś linie, myślniki, niedokończone zdania, skreślenia, a nawet zdarzające się błędy. Proponowane wyjaśnienie tych wielu znaków i pewnego braku staranności jest takie, że w tym wszystkim kryje się gorliwość apostolska, święty pośpiech, który przynaglał bł. Ojca Jordana do prośby: Panie, pozwól mi jednak, bym zjednoczony ściśle z Tobą, wszystkich prowadził do Ciebie! (por. DD II/75).
Ale… aż mi dźwięczy w uszach to Jordanowe: nie spiesz się; prawie tak, jak głos mojej Mamy, gdy byłam mała: „Powoli, nie biegnij…”. Mama naprawdę wiedziała co mówi i gdyby było coś takiego jak wybory miss obdartych kolan to wtedy wygrałabym w cuglach.
U bł. Jordana wezwanie: nie spiesz się dotyczy modlitwy: Na modlitwie zwracaj uwagę na to i pamiętaj, z kim rozmawiasz! Nie spiesz się przy tym! (por. DD I/18). Siedzę tu z Biblią, więc nie da się nie przypomnieć sobie jeszcze tego: Dalej chcę czytać Pismo Święte z największą czcią i pobożnością, bez pośpiechu, bardziej spokojnie i uważnie (por. DD I/68). Co do innych zajęć – sugestia podobna: Pozwalamy się pędzić naszej naturalnej aktywności, podczas gdy konieczne byłoby pohamowanie się i umartwienie, aby zrobić miejsce działaniu łaski, a wtedy wszystko wykonywać w spokoju i z umiarem, ale też bez pośpiechu i opieszałości (por. DD I/54).
No i co ja mam zrobić z tym pośpiechem, jak mi tu nic nie pasuje?
No dobrze, ale…czy nie jest tak, że sobie powtarzamy: nie spiesz się, właśnie dlatego, że pośpiech nie jest nam obcy? Że wiemy, jakie bywają jego konsekwencje? I że właściwie – pośpiech pośpiechowi nierówny, bo przecież wszystko zależy od tego do czego i dlaczego się spieszysz. Ewangelia mi tu nie odpuści: także do Kogo i dla Kogo…
Czy bł. Franciszkowi Jordanowi obcy był pośpiech do Boga i drugiego człowieka? Przecież to jest – wypisz wymaluj – cała jego pasja. Z ratowaniem wszystkich z całą pasją (por. DD II/12) nie można się ociągać. Są sprawy, do których trzeba się spieszyć i to papież Benedykt XVI powiedział pierwszy: „Sprawy Boże – jedyne sprawy świata, które zasługują na pośpiech”. A swoją drogą, czy bł. Franciszek miał jakiekolwiek inne, „nie-Boże” sprawy, skoro zawsze chciał być świadomy Jego wszechobecności (por. DD I/141) i nawet pogawędki (por. D I/14) nie miały być o byle czym, tylko wiązać się – chociaż trochę – z życiem duchowym?
Tak oto uczą mnie – oporną – i Maryja, i Franciszek: Gdy Bóg jest blisko, nie można się ociągać. Nie można zwlekać ani odkładać na później. Gdy Bóg jest blisko, pośpiech jest wskazany. On też go zna i wie po co się spieszyć, skoro z miłości „biegł i po pagórkach skakał” (por. Pnp 2,8). On pierwszy pokazał, że i na tym polega przede wszystkim wdzięczność…
Czy to zatem dziwne, że co niektórych nagli, żeby głosić Jego miłość? 😉
Może mój opór był i po to, żeby w końcu przyznać: przecież to jasne. To znaczy: właśnie dlatego bł. Franciszek Jordan milion razy sobie powtarzał: bez pośpiechu i tak przeżywał modlitwę, medytację – by dzięki temu naprawdę się spieszyć z miłością do choćby jednego. Bo gdy się kogoś kocha, to nie w głowie jakiekolwiek zwlekanie. Po prostu – nagli…
Ewangeliczny pośpiech mówi mi w tym Adwencie coś jeszcze: nigdy nie zaniedbuj okazji do dobra. Kiedy Boże słowo mówi, że chce z nas zrobić sługi Jego spraw – nie ma się na co oglądać. Tak po prawdzie – jedno z pierwszych określeń dotyczących bł. Franciszka Jordana, które usłyszałam i o dziwo zapamiętałam, to było słowo: przynaglany. Przynaglany łaską, przynaglany do działania… Tylko wtedy jakoś mnie nie przynagliło…
Dobrze, że zatrzymał mnie dziś ten pośpiech, z jakim Maryja udaje się do Elżbiety. Bo znów się okazało, że najlepszą odpowiedzią zawsze jest służba. Po tym sprawdza się autentyczność i głębię Bożych objawień. Po tym sprawdza się autentyczność i głębię wiary. Kto naprawdę spotkał Boga, ten powinien służyć. Kto spotkał Boga, ten się nie ociąga, lecz z pośpiechem rusza do dobra, poświęcenia i oddania.
Błogosławiony Franciszku – przynaglany łaską – módl się za nami, byśmy jak Ty umieli spieszyć się do Bożych spraw.
.