Pamiętaj, że Bóg jest najczulszym, najlepszym Ojcem!
Zaufaj Mu; On wszystko może!
DD III/8
To jedno słowo z dzisiejszej Ewangelii nie daje mi spokoju: „opamiętać się”. I prowokuje do refleksji o czymś, co w Adwencie liczy się tak bardzo, jak czas. Chodzi o pamięć. Gdyby nie ona, nie wiadomo by było na Kogo i na co właściwie czekamy.
Święty Mateusz w perykopie na dziś (por. Mt 21, 28-32) pisze o „opamiętaniu się” dwukrotnie: raz w odniesieniu do jednego z synów, który mimo początkowej niechęci w końcu – na prośbę ojca – poszedł pracować do winnicy i drugi raz, gdy Jezus mówi: ”nie opamiętaliście się” do arcykapłanów i starszych, słuchających opowiadanej przez Niego przypowieści.
Tak już mam, że lubię się „bawić” słowami. Czasem pewnie przesadnie coś naginam, żeby koniecznie udowodnić stawianą sobie tezę, albo przynajmniej jakoś pobudzić wyobraźnię. Ale, jeśli ostatecznie pomaga mi to coś zrozumieć, czy chociaż uważniej się sobie przyjrzeć – to czemu nie?
Słownik Języka Polskiego tłumaczy „opamiętać się” jako po prostu „odzyskiwać rozsądek”, „przywołać do rozsądku”. No i tak, o to przecież chodzi. Takie: człowieku, ogarnij się, weź się w garść. Ale dziś to poruszające mnie w Ewangelii: „opamiętał się” brzmi jakoś inaczej, choć w gruncie rzeczy sprowadza się do „przywoływania” w pamięci, czyli „odzyskania” piękna prawdy o sobie.
Ktoś kto się umie o-pamiętać, jakby sięga do pamięci, żeby się nią o-chronić przed zrobieniem kolejnej głupoty. O-pamiętać się, to jak dać się objąć tym, co pamiętam. Jeden z synów z przypowieści się o-pamiętał, czyli przypomniał sobie miłość ojca, wartość winnicy…
Czy Adwent nie jest czasem o-pamiętania się, czyli przypominania sobie wszystkich obietnic Boga? Czy czekanie na Mesjasza nie jest o-pamiętaniem się, czyli pielęgnowaniem pamięci o wypełniających się kolejno proroctwach? Niech sam Kantyk Zachariasza, albo Magnificat Maryi, które jeszcze usłyszymy w tym Adwencie same to potwierdzą. O-pamiętać się to pozwolić, by ocaliła mnie pamięć o wyświadczonym mi dobru, by objęła i o-chroniła mnie pamięć o tym, co już się dla mojego zbawienia zdarzyło…
Może znów trochę naginam. Ale bł. Franciszek Maria od Krzyża Jordan też mi w Dzienniku Duchowym zwraca uwagę na to, żeby pamiętać. Sam nieraz wzywał siebie: pamiętaj – o tych zdarzeniach, które odczytał jako łaskę. Jak chociażby to: Nie zapominaj tego czasu i zachęt, których doświadczyłeś w katakumbach Rzymu! (DD I/107); Pamiętaj o tym, tak jak wcześniej już raz po Komunii Świętej! (por. DD I/151*). Ta pamięć jakoś ocalała go w doświadczanych kryzysach i cierpieniach. Dzięki temu co już przeżył i nosił w sercu, potrafił się o-pamiętać nawet w najtrudniejszych chwilach, w ciemnościach walki duchowej, w wielogodzinnej samotnej modlitwie. A przecież modlitwa właściwie zawsze jest jakimś ćwiczeniem pamięci (por. DD I/106) – o dobroci i miłości Zbawiciela, naszego Boga (por. DD IV/37), o byciu odkupionym Jego drogocenną Krwią i jeszcze obsypanym Jego dobrodziejstwami (por. DD I/137). No i co ważne, w modlitwie chodzi o to, żeby pamiętać, ale nie rozpamiętywać: Dusza pokorna wraca w skupieniu, spokoju i zaufaniu do Boga. Tylko pycha rozpamiętuje nad swoimi błędami z goryczą, oburzeniem i gniewem (por. DD I/49).
Dziennik sugeruje mi nawet, w notatce, którą Błogosławiony zrobił sobie z lektury duchowej, że właściwie pielęgnowana pamięć jest drogą do świętości: Gdyby mi przedstawiono kogoś, kto miałby całkiem dobrą pamięć o raz doznanych małych grzecznościach, kto nie pozostałby nigdy nikomu dłużny w życzliwości, kto byłby przesadny w pełnieniu swoich powinności wobec innych, pamiętałby o ich rocznicach i chciałby wynagradzać im wszystko dwudziestokrotnie – byłbym zapewne bardziej skłonny uważać go za świętego, niż gdybym słyszał, że codziennie biczuje się aż do krwi, że sypia na gołych deskach, cieszy się modlitwą ciszy, że był już dręczony przez diabła i nawet miał widzenie naszej Ukochanej Pani (por. DD I/131-132). Wybrzmiewa Wam tu, że bez tej całkiem dobrej pamięci trudno o przede wszystkim wdzięczność…?
Wreszcie, pamięć powraca także w ostatnich wskazaniach bł. Franciszka, kierowanych do jego następcy, ojca Pankracego Pfeiffera: Zapamiętaj sobie to, ojcze: ‘Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami… Musi się pozwolić prowadzić przez Opatrzność i uważać, by nie pokrzyżować Jej planów. Niektórzy tracą cierpliwość i zatrzymują się w połowie drogi. Gdy się wytrwa, znajduje się w końcu rozwiązanie (por. DD Ostatnie słowa). Czyli: gdy będzie naprawdę trudno, o-pamiętaj się. Daj się objąć pamięcią, że Opatrzność Boża stworzyła…(por. DD I/185); że Jego Opatrzność nie pozwoli nam nadaremno pokładać nadzieję (por. DD I/162).
W sumie dopiero dziś, przy tej przypowieści o opamiętującym się chłopaku z winnicy i przy pielęgnującym dobrą pamięć kapłanie z Towarzystwa Boskiego Zbawiciela, zaczynam słyszeć powtarzane mi często zdanie, bardzo pomocne w modlitwie Słowem: „Nie chodzi o to, żebyś rozumiał; chodzi o to, żebyś pamiętał”. Może na drugi raz – zamiast znów uciekać przed wolą Bożą – naprawdę zdołam się o-pamiętać, czyli pozwolę się objąć całkiem adwentową pamięcią, że przecież On już „wielkie rzeczy mi uczynił…”?
Błogosławiony Franciszku od Krzyża módl się za nami, wciąż niegotowymi by się o-pamiętać miłością Ojca, który wszystko może.