Nie zapomnij cudów Boga!
DD I/67
Tak, to był cud. Zdarzył się w ciszy małej wioski i w ciszy serca prostej, izraelskiej Dziewczyny. Tak, to był cud. Zdarzył się w ciszy małej kaplicy i w ciszy serca prostych, niemieckich kapłanów. A ja się cieszę, że te dwa bardzo intymne wydarzenia, dzięki słowu Bożemu spotykają się w tym samym dniu.
Właściwie niewiele mamy „danych” o tych dwóch, ważnych momentach historii, które nadały nową jakość czasom. Także tym, w których teraz żyjemy. O chwili zwiastowania i o założeniu Towarzystwa Boskiego Zbawiciela.
Poruszająca jest prostota Nazaretu i otwartość Maryi na słowo, wypowiadane do Niej (por. Łk 1,26-38), które Ewangelia przypomina w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Anioł mówi o Niej „pełna łaski”, ale bądźmy realistami – zadanie, które otrzymuje i przyjmuje w zwiastowaniu całkowicie Ją przekracza. Będzie bardzo trudne to, co Ją czeka. Nie tylko z powodu faktu, że ma urodzić dziecko nie znając męża. A jednak całkiem poddaje się Bożemu prowadzeniu. Wie, że została przez Boga poznana i dlatego może Go poznać…
Podobnie przychodzi mi myśleć o założeniu Towarzystwa Boskiego Zbawiciela, które świętuje się w tym samym dniu, w którym wypada Niepokalane Poczęcie, a słowo Boże prowadzi do chwili zwiastowania. W tym roku przypada 140 rocznica (8 grudnia 1881 r.) tego wydarzenia. Tu też jest poruszająca prostota kaplicy na Piazza Farnese i otwartość bł. Franciszka oraz Jego towarzyszy (pierwsze śluby na ręce Jordana złożyło jeszcze dwóch kapłanów) na słowo, które ich wzywa do podjęcia dzieła. Tu też jest „pełne łaski” pragnienie, które – choć wyrażać się będzie życiem i miłością konkretnych ludzi – pozostaje pragnieniem samego Boga. I znowu – z całym realizmem – to, co właśnie się zaczyna wraz z podjętą przez tych trzech kapłanów decyzją, właściwie przekracza ich możliwości. Będzie bardzo trudne to, co ich czeka. Nie tylko z powodu faktu, że mają nieść Zbawiciela w świat niekoniecznie zainteresowany Bogiem. Ale i oni – składając te proste śluby, które nazywali wewnętrznymi – jak Maryja całkowicie poddają się Bożemu prowadzeniu.
Potwierdzi to potem każde wspomnienie bł. Ojca Założyciela, uczynione w kolejne rocznice założenia Towarzystwa i spisane przez współbraci z jego przemówień. Franciszek od Krzyża nigdy nie miał żadnych wątpliwości: gdyby dzieło nie zostało powołane do życia i utrzymywane w istnieniu z Góry – nic by z tego nie wyszło. Nie opuściła nas bowiem troskliwa ręka Boga – przekonywał w 12 rocznicę założenia Zgromadzenia (por. Kapituła 8.12. 1893).
Jeśli najważniejszym mottem dla salwatorianów jest ten Janowy fragment: „To jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego i prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś Jezusa Chrystusa” (J 17,3) to znaczy, że historia powołania do życia Jordanowego dzieła ma podobny wydźwięk, co chwila zwiastowania. Błogosławiony Franciszek – jak Maryja – wiedział, że został przez Boga poznany i dlatego może „nieść” Jego poznanie innym….
Są dni w których żałuję, że bł. Franciszek nie opisał jakoś w Dzienniku Duchowym chwili z 8 grudnia 1881 roku. Wiemy tylko, że ten święty moment przeżyty był w wielkiej skromności i intymności. Dzwony w Rzymie biły akurat z innej okazji. Nikt, poza tą trójką księży, nie wiedział co się właśnie zdarzyło.
Ale z drugiej strony – cieszę się, że wiadomo tylko tyle, ile ze wspomnień: że była wówczas dziewiąta rano, że śluby były wewnętrzne i że „po wszystkim” jedli jakieś spalone kasztany, bo nic innego nie było. I tyle. Żadnych szczegółów, żadnych osobistych poruszeń zanotowanych w Dzienniku. Ale czy nie jest tak, że na to, co najświętsze – po prostu na ogół brakuje słów? Że ludzki język i tak nie wystarcza na cuda Boga? Nawet Ewangelia na dziś mówi, że: „odszedł od Niej Anioł” i kończy scenę zwiastowania. A cuda przecież trwały…
Dziś jest bardzo dobry dzień, by powtórzyć myśl towarzyszącą mi w tym Adwencie: przede wszystkim wdzięczność. Naprawdę jest za kogo i za co. Za Błogosławionego Franciszka od Krzyża i współczesnych mu współbraci, z którymi zaczął drogę określaną skrótem SDS. Za niewspółczesnych jemu, ale już wtedy obecnych w jego modlitwach, a współczesnych nam, byśmy i my mogli w porę sens skrótu SDS nie tylko rozszyfrować, ale i za jego sprawą dać się Bogu przemienić. Za wszystko, co zostało dane i przyjęte. Za wszystko, co się już zdarzyło i jeszcze się zdarzy…
Resztę niech dopowie sam Błogosławiony, dużo lepszy we wdzięczności ode mnie: Dzisiejsze święto jest dla nas przede wszystkim świętem dziękczynienia; dniem, w którym wyrażamy najgłębsze uczucia wdzięczności za niezliczone dobrodziejstwa. Nie możemy wymienić wszystkich dobrodziejstw, których (…) doświadczyła nasza rodzina, a nawet nie wszystkie z nich znamy! (por. Przemówienie do wspólnoty przed uroczystym odnowieniem ślubów zakonnych w rocznicę założenia Zgromadzenia, 8.12.1893).
Właśnie. Choć doświadczamy błogosławionych owoców Jordanowego dzieła, choć mówimy o tym tyle w trwającym roku dziękczynienia, to ile jeszcze Bożego dobra, które się zdarzyło za sprawą tamtej chwili na Piazza Farnese – nie znamy! Ile jeszcze kiedyś, gdzieś, u kogoś – być może będzie dane nam ujrzeć, jeśli nadal nad wszystkim czuwa ta sama troskliwa ręka Boga…
Kto ma oczy, niech zobaczy! – wołał kiedyś bł. Franciszek Jordan w rocznicę założenia Towarzystwa do swoich braci. Ale ja to słyszę dzisiaj: Kto ma oczy, niech zobaczy – i nie tylko to, jak z trzech kapłanów zrobiło się trzystu, a z jednego pokoju – trzy części świata zaledwie dwanaście lat później. Niech zobaczy – ale nie tylko Towarzystwa „stan na teraz” – w 140 rocznicę jego założenia. Niech zobaczy to najważniejsze i najintymniejsze: święte spojrzenie Boga na ludzi, od którego wszystko się zaczęło. Na ludzi z ubogiego Nazaretu, którego nie bał się wybrać na swój dom. Na ludzi z małego Gurtweil, które Mu wystarczyło, by pragnienie zbawienia wszystkich mogło się realizować na skalę międzynarodową. Na ludzi z kaplicy domu św. Brygidy, których proste „tak” stało się tożsamością wielu żyjących dzisiaj przy nas i dla nas. Na ludzi wszystkich zakątków świata, którym ciągle bardzo potrzeba poznania i pokochania jedynego i prawdziwego Boga oraz Tego, którego On posłał Jezusa Chrystusa.
Błogosławiony Ojcze Franciszku, wstawiaj się za nami i powtarzaj nam, jak kiedyś swoim synom: Nie zapominajcie o tym i bądźcie dzisiaj wdzięczni Boskiemu Zbawicielowi i naszej niebieskiej Matce, zobaczycie, jaką troską nas wówczas otoczy.
*