Zdaj sprawę (…) z czasu, popatrz, czy wykorzystałeś go zgodnie z wolą Bożą!
Kapituła z 11.11.1898
To brzmi bardzo adwentowo: zdać sprawę z czasu. Z tego jak i na co go wykorzystuję. Z tego, czy tylko upłynął, czy się raczej wypełnił.
Dla zaglądających regularnie na bloga to może się prezentować bardzo solidnie. Oto kolejny Adwent z Jordanem. Opublikowana grafika, nagrane zaproszenie, a potem wpis za wpisem. Podjęte zobowiązanie codziennego słuchania słowa Bożego, wczytywania się w słowa błogosławionego Ojca, spotykania ich ze sobą razem i ujmowania tego wszystkiego własnymi słowami i pośród swoich codziennych spraw.
To może wyglądać solidnie. Nawet pobożnie. Ale „pobożnie” jeszcze nie równa się po Bożemu. I nie gwarantuje wcale, że zdając sprawę z tegorocznego czasu Adwentu będę mogła powtórzyć za bł. Franciszkiem, że to była całkowita zgodność z wolą Bożą (por. DD III/30; DD IV/30).
To jest tak, jak z tymi domami z dzisiejszej Ewangelii (por. Mt 7,21.24-27). Dwoje ludzi – roztropny i nierozsądny. Dwa postawione domy. I dwa doświadczenia podobnego niebezpieczeństwa. I jeden, i drugi człowiek słucha tych samych słów. Obaj przeżywają to samo zagrożenie. Ale tylko jeden dom się ostaje. Drugi popada w ruinę. Bo skała to skała. A piach to piach.
Chyba robię ten dzisiejszy wpis przede wszystkim dla siebie. Właściwie to, o czym teraz piszę, powtarzam sobie od początku istnienia Słowa z Jordanem. Słuchanie słowa Bożego tu nie wystarczy. Naprawdę nie. Owszem, Słowo jest niezbędne i zostało przyjęte za fundament (stąd: Słowo z Jordanem, a nie Jordan ze Słowem), ale samo słuchanie nie wystarczy. Nie wystarczy też moja teologiczna wiedza, ani łaska salwatoriańskiej drogi, którą można zapragnąć iść, niekoniecznie ze skrótem SDS po nazwisku. Nie wystarczy słuchać konferencji i kazań, poświęconych bł. Ojcu Franciszkowi. Nie wystarczy znać niemal na pamięć wszystkich nagrań ze Szkoły Duchowości Ojca Jordana. Cenię je bardzo i doskonale wiem, że nie byłoby żadnego z tych – prawie już dwustu – opublikowanych wpisów, gdyby nie wysiłek podjęty wcześniej przez innych, rozmiłowanych w bł. Ojcu Franciszku od Krzyża i gdyby nie wola podzielenia się tym z innymi. Również i dlatego od dawna towarzyszy mi wezwanie: przede wszystkim wdzięczność i ciągle mobilizuje do odpowiedzi na wcale nie proste pytanie: co robisz z tym, co cię urzeka?
Ale i to nie wystarczy…
Stawiając stronę na WordPressie, czyli ten – ośmielę się napisać – „Jordanowy dom” ponad dwa lata temu, gdzieś głęboko w sobie wiedziałam, że nie ostoi się, jeśli będzie tylko ładnym, w miarę regularnym pisaniem. Nie doświadczę mocy słów Boga i jego świętych, gdy coś sobie przeczytam i jakoś składnie ujmę w kilka pobożnych zdań. Doświadczę wtedy, gdy to wszystko się wypełni, czyli właściwie „wyjdzie z bloga”, po prostu stanie się treścią mojego realnego życia, objawi się w tym, kim jestem, lub kim się staję. Gdy według słów Ewangelii i Dziennika Duchowego będzie się toczyć moja zwyczajna codzienność. Ta bez filtrów, lajków, „publicznych” udostępnień i śledzenia statystyk. Gdy słowa Boga i słowa bł. Franciszka naprawdę przenikną moją – również tę ukrytą przed innymi – rzeczywistość. Tylko wtedy – budując swoje życie – nie pomylę skały z piachem.
Błogosławiony Franciszek Maria od Krzyża Jordan, szukający we wszystkim jednomyślności z wolą Bożą (por. DD II/23) jest dobrym towarzyszem radykalnego sprawdzania, czy to, co przychodzi mi budować, faktycznie opiera się na stałości i wierności Bogu. Czy realnie koresponduje z Jego miłością, czy raczej tylko z moimi oczekiwaniami, ambicjami, czy potrzebami.
Wołam do siebie czasem jego wezwaniem do braci: Stawajcie przed Bogiem ze słowami: to mam, a tego nie mam. Daj mi to, co się Tobie podoba! Módlcie się najpierw o to, aby we wszystkim spełniała się wola Boża! (Kapituła 12.06.1896). Nie muszę już liczyć cytatów z Biblii w Dzienniku, by wiedzieć, jak bardzo bł. Ojciec żył słowami Boga. Przecież ten, kto się umie dogadać z całym, nieraz mocno pogubionym światem w języku Ewangelii – jest samą Ewangelią. Inaczej nie byłoby w Dzienniku Jezusowych słów: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał (J 3, 34), zapisanych nie tylko na początku kapłańskiej drogi (por. DD I/32), ale i zaledwie rok przed śmiercią (por. DD IV/37).
Dlatego nie tylko w Adwencie ośmielam się prosić, by błogosławiony Ojciec był ze mną, gdy się okaże, że dom mojego życia trzeba jednak przebudować, albo gdy to, co jest już z sensem postawione, wymagać będzie umocnienia. Wiem, że on zdoła pomóc, bo całego siebie poświęcił, by możliwie wielu (por. DD II/16) mogło się bezpiecznie ostać i by żadna życiowa burza nie doprowadziła do ruiny ani jednego człowieka.
Błogosławiony Franciszku od Krzyża, módl się za nami, uczącymi się od Ciebie budowania życia na fundamencie jednomyślności z wolą Bożą.
Bądź przy nas, gdy przyjdzie zdać sprawę z czasu, który na to został nam dany.