Moj Boże, błogosław moje dzieci, umocnij (je) i ucz je walczyć i uczyń, żeby zostali wszyscy świętymi!
DD, Ostatnie słowa

Tylko ojciec może tak wołać na łożu śmierci. Tylko ojciec nie będzie do końca myślał o sobie. Żeby scharakteryzować bł. Franciszka Marię od Krzyża Jordana użyć można różnych słów – kapłan, zakonnik, założyciel Towarzystwa Boskiego Zbawiciela, pasjonat, człowiek modlitwy. Wszystkie te określenia są właściwe. I wszystkie doprowadzają do jednego słowa – szczególnie ważnego i wymownego: ojciec.

We wspomnieniach o bł. Franciszku od Krzyża można natrafić na notatkę: Mówił jak ojciec, który jest zatroskany o swoje dzieci i o całą rodzinę. Sprawdzam, co na dziś – Dzień Ojca – podpowiada mi Ewangelia: „poznacie ich po ich owocach” (por. Mt 7, 15-20). Przywołuje mi to dość szybko „drugi głos” dla Bożego słowa – fragment z Dziennika Duchowego: Owoce dają świadectwo o dobru (DD I/195).

Co jest takiego wyjątkowego w Jordanowym ojcostwie, że wciąż owocuje i pasjonuje nie tylko tych, którzy stają się jego „oficjalnymi” dziećmi i wstępują do Towarzystwa Boskiego Zbawiciela?

Pewnie każdy sam powinien poszukać sobie odpowiedzi. Mnie dziś przekonuje Ewangelia, przestrzegająca, by nie być fałszywym. Właśnie. Jordan to wiedział: ojcem można być tylko naprawdę i na poważnie. Na niby się nie da. On nie udawał na różne sposoby, nie starał się robić dobrego wrażenia, nie chował się za pozorami. Po prostu szczerze i autentycznie żył. I wtedy, gdy w samotności czyścił koryto rzeki, marząc o służbie Bożej, i wtedy, gdy sprawował upragnione czynności kapłańskie, albo jeździł palcem po mapie ( a potem po świecie), aby zakładać kolejne, salwatoriańskie placówki.

Ewangeliczna zasada jest jasna i zawsze ta sama: owoce życia pokażą wyraźnie, kim naprawdę jesteśmy. U Niego – już Błogosławionego – pokazały. W nas – pokażą, jeśli będziemy żyć według Bożych słów…. i jego słów: Z całą mocą dąż do tego, żeby święta wiara we wszystkich dzieciach duchowych była stale możliwie wielka i żywa (DD I/210).

Czego nas uczy Jordan – ojciec? Pewnie niejednego. Może i tego, że życie nie składa się z pojedynczych, oderwanych od siebie momentów. Każda z tych chwil tworzy obraz całości. Każda decyzja coś w nas buduje, albo burzy. Nie porusza Was młody Jan Chrzciciel Jordan, nadganiający wszystkie zaległości w nauce z żelazną pilnością, byle tylko udało się z tym seminarium? Albo jego determinacja i poruszająca zdolność „zawieszenia” wszystkiego, czego pragnął nigdzie indziej, jak tylko na Bożej Opatrzności? Patrząc na to dziś, miesiąc po wyczekiwanej prawie 80 lat beatyfikacji – widać to bardzo wyraźnie: KAŻDY wybór jest elementem czegoś większego, co odsłoni się dopiero z perspektywy całego życia. Gdy Janek od Jordanów z Gurtweil siedział nad książkami nikt – poza Bogiem 😉 – kapłana w nim jeszcze nie widział i może nie uwierzyłby, że kiedykolwiek zobaczy. Dziś, modląc się o jego wstawiennictwo, osobiście potwierdzamy: Tak, to o niego chodziło! Tak, wzorcowo wypełnił kierowane do siebie wezwanie: Bądź jednak prawdziwym ojcem wszystkich swoich duchowych dzieci! (DDII/36).

Jordanowe ojcostwo, wyczekujące tyle lat na salwatoriańskie „dzieci” mówi mi dziś wprost: każdy moment jest ważny, wszystkie chwile mają ogromne znaczenie. Nie ma nieistotnych spraw i zupełnie błahych decyzji. Biorąc pod uwagę ukryty, „robaczkowy” styl życia (por. Lepiej być biednym robaczkiem, jeśli Bog tego chce… – DD III/13) Franciszka od Krzyża i jego niezwyciężoną cierpliwość (por. DD I/95)  – czasem te najbardziej prywatne i tajemne sprawy mogą mieć największy wpływ na to, co z sobą zrobimy (i co to „zrobi” z innymi).

Jordanowe ojcostwo – dane i przyjęte nie inaczej jak na kolanach – zdaje się wołać do wszystkich: bądźcie stałe czujni, żeby nie zaprzepaścić ważnych okazji, by nie podjąć takiej decyzji, która zniweczy dotychczasowe wysiłki. Błogosławiony z własnego życia wie, że nie jesteśmy automatami do robienia dobra. Jesteśmy ogrodnikami, którzy mają dobro pielęgnować i mądrze o nie dbać. Jak sam mawiał: Sumienny ogrodnik stara się nawet z mniej dobrego drzewa otrzymać owoce (DD I/208). Słyszę to w sercu i czuję jak wzrasta mi stres rozwojowy. Pozostaje ufać: oby moje owoce mogły smakować i żywić!

Ewangelia na dziś, skromne życie bł. Franciszka od Krzyża i jego wielka pasja, często nierozumiana i źle interpretowana przez innych mówi coś jeszcze. Nie zawsze widać od razu. Nie zawsze wszystko jest z gruntu oczywiste. Dlatego trzeba przyglądać się owocom i nie dać się oszukać. Nie wystarczy tylko zachwycić czyimś sposobem bycia, słowami, osobowością. Umiejętność dostrzegania owoców jest bezcenna. Umiejętność odróżniania wrażenia, jakie ktoś robi, od prawdziwych skutków, jakie przynoszą jego działania, jest nie do przecenienia. Wrażenie może być nawet urokliwe, ale to konkretne i odpowiedzialnie podjęte działanie bywa zbawienne: Sprawiaj twoim dzieciom duchowym tyle radości, ile tylko możliwe, nawet gdybyś musiał za nie umrzeć; ale prawdziwą radość! (DD I/200).

Tak sobie myślę: czy znając – przynajmniej mniej więcej – dzieło bł. Franciszka Jordana i tych, którzy przyszli po nim i pracują dalej (por. DD, Ostatnie słowa), trzeba pytać o jakie owoce chodzi? Niech wystarczy: życie, które inspiruje; pokój, który promieniuje na otoczenie; radość, którą wzbudza obecność tego, czy tego człowieka. Jeśli ludzie zgromadzeni wokół niego rosną, stają się dojrzalsi, wówczas można być pewnym. To jest to. Owoce rozpoznane. Smakują. Żywią. I dają to, o co w prawdziwym ojcostwie chodzi: życie.

Błogosławiony Ojcze Franciszku, który przyjąłeś ojcostwo na kolanach módl się za nami, twoimi dziećmi. Wstawiaj się za nami, abyśmy jak Ty – na kolanach – oddawali swoje życie dla innych.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s