Miejcie zawsze przed oczami wasze święte powołanie, wszędzie i we wszystkim. Powołaniem jest formowanie Chrystusa w was samych i w waszych bliźnich. Nie ustawajcie w czynieniu dobra, pracując ze wszystkich sił dla chwały Bożej i zbawienia dusz. Naprzód, idźcie zawsze naprzód!
To dziś – uroczystości dziękczynne za beatyfikację bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Trzebini. Wdzięczność – tak ważna za życia dla Błogosławionego – musi wybrzmieć i połączyć wszystkich, którzy Jordanowe dzieło odkrywają jako wielki skarb Kościoła.
Ufam, że to wszystko obejmuje i mnie, chociaż łączę się tylko przez transmisję. I nie chcę przeżywać tego dnia w rozżaleniu: „Chciałabym tam być”, raczej chcę – dziękując z innymi zainspirować się i całkiem poważnie zapytać: o co chodzi w moim byciu tu, gdzie jestem? Zarówno w takich doniosłych i pięknych chwilach jak ta, jak i w codzienności, która – choć często doniosłości pozbawiona, przecież może być – i jest! – piękna. Miłujący prostotę bł. Franciszek Jordan i realizujący swoją pasję w każdych warunkach chyba by się z tym zgodził…
„Uczestniczę” w Eucharystii i słucham słowa Bożego. Poruszają mnie Pawłowe słowa: „Świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was” (1 Kor 1,6), bo to jedno zdanie wydaje mi się najkrótszą (i pełną;)) biografią Błogosławionego. W Ewangelii słyszę to samo, co już dobrze znam i wciąż całkiem nie znam; co stało się moim osobistym, codziennym budzikiem (dosłownie i w przenośni). A jak czasem z rana traktuje się dzwoniący budzik… to raczej wiadomo: „To jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego i prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3). Słyszę wyraźnie Jezusowe: „Wypełniłem dzieło, które mi dałeś do wykonania” (J 17,4), co odbija się jak echo w życiu bł. Franciszka od Krzyża i „idzie” dalej, dotykając serc wszystkich jego duchowych synów. A wielu widzę teraz, na ekranie laptopa. Żywe dowody na to, że powołanie otrzymane za sprawą Błogosławionego przynosi owoce apostolskiej służby. Dają się w tłumie rozpoznać ci, co pomogli mi w porę zadbać o poznawanie Jedynego i Prawdziwego…
Właśnie. On stał się inspiracją nie tylko dla nas, ale także dla wszystkich chrześcijan, gdziekolwiek się znajdują – mówi o Jordanie w homilii Milton Zonta SDS – przełożony generalny salwatorianów. Bardzo jestem mu wdzięczna, że nie pozwala mi zapomnieć, iż moje „gdziekolwiek” ma znaczenie. Każde „gdziekolwiek” się liczy, skoro wyznacznikiem Jordanowej pasji było: wszystko, wszyscy. Poznać, pokochać i naśladować Chrystusa trzeba gdziekolwiek się da. A Błogosławiony Jordan pokazał, że da się wszędzie…
Słucham jak kaznodzieja mówi o ewangelicznych oczach Jezusa wznoszonych ku niebu i przypominam sobie ostatnie stanięcie „oko w oko” z Błogosławionym Franciszkiem od Krzyża przy krakowskim CFD. Kiedyś nie dało się tak blisko podejść do stojącego tam pomnika. Chyba że komuś trawa nie robi różnicy. Mnie – robi, więc jak nie ma wytyczonej ścieżki – zostaję tam, gdzie można. Teraz ścieżka już jest. I zaprasza, by do Błogosławionego Ojca podejść tak, jak podchodzi się do intymnej rozmowy, takiej, która ma tylko jednego, jedynego odbiorcę. Taka jest i modlitwa Jezusa – rozmowa z Ojcem. Milton Zonta SDS przypomina, że Jezus mówi „Ojcze”, a więc tu chodzi o „Ty”, a nie o „ja”. Nie ma tam „ja proszę, ja potrzebuję”. Ty – będące przede mną pozwala mi zrozumieć dogłębnie to wszystko, czym ja jestem – spisuję szybko z homilii i niemal „widzę” te słowa w konkrecie życia Franciszka od Krzyża, nieustannie wymieniającego spojrzenia z Bogiem, bo wpatrującego się godzinami w Najświętszy Sakrament, w Boskie „Ty”, będące przed nim, które pomogło mu zrozumieć siebie samego oraz kierunek i cel drogi, na którą został wezwany oraz którą prowadził i prowadzi wielu zachwyconych jego niezwykłą pasją. Patrzę na spisany cytat z homilii i „widzę” taki czy inny moment przy pomniku w CFD, kiedy nieśmiało wymieniając spojrzenia z bł. Franciszkiem, stając przed jego: „Ty”, utkanym ze spojrzenia Bożego, przez lata odkrywałam jaka – z miłującej Opatrzności – nie tylko mogę być, ale także – jaka jestem…(Opatrzność Boża stworzyła mnie – DD I/185).
Wiedza o Bogu jest wiedzą, która przechodzi przez relację – mówi Milton Zonta SDS. Tak. Biblijne „poznać” przekracza intelektualne „wiedzieć”. I to znowu 100% pasji Błogosławionego Franciszka, który poświęcił całe życie, by ludzi wyzwolić z niewiedzy, że mają Ojca. Nie, że mogą mieć, jak się odnajdą. Że już mają, gdziekolwiek są. Po to przecież zdarzyła się cała misja Bożego Syna – by dać nam uczestnictwo w poznaniu prawdziwego Boga. I po to była (i jest!) cała misja bł. Franciszka: aby ludziom zajaśniał Chrystus. Aby mogli uwierzyć, że są dziećmi i braćmi prowadzonymi przez Ducha – mówi kaznodzieja. Wszystkimi środkami Jordan gotów był pomagać, inicjować, pouczać i prowadzić ludzi do rozpoznania w Jezusie miłującego Ojca i życia wiecznego. Tłumaczył wszelkimi sposobami, że poznać Bożą miłość nie znaczy tylko: wiedzieć o niej, zdawać sobie z niej sprawę. Poznać znaczy raczej: uczestniczyć w niej i dać się jej przemienić. Kto tak będzie znał Ojca i Syna, ten dotknie już tu wiecznego życia, ten będzie żył życiem wiecznym!
Milton Zonta SDS, wspominając 17 rozdział Janowy mówi, że ta karta Ewangelii jest dla salwatorianów jak kopalnia, w której im więcej się kopie, tym więcej można znaleźć. Przekonuje mnie to kopanie, jest mi bliskie, a o J 17,3 najuczciwiej mogę powiedzieć: dobrze znam i… wciąż całkiem nie znam. Zresztą umieć wypowiedzieć, nawet zrozumieć – to jedno. Ale zdecydować się według tego dzień po dniu żyć – to coś zupełnie innego. Notuję znów słowa kaznodziei: Ten charyzmat jest równie piękny, co wymagający ponieważ wymaga on całego życia, aby go rozważać i pogłębiać…
Jeszcze bardziej poruszają mnie słowa wypowiadane na końcu homilii i na serio biorę je do siebie. Chodzi dziś nie tylko o dziękczynienie za osobę i dzieło bł. Franciszka od Krzyża. O wiele bardziej niż dotychczas – także dzisiaj – mówi Milton Zonta SDS – mamy zadanie podtrzymywania żywym jego charyzmatu i jego duchowości apostolskiej jako cennego skarbu, który należy do całego Kościoła.
Dziękując za życie, dzieło i beatyfikację Ojca Franciszka wraz z innymi, zgromadzonymi dziś w miejscu, gdzie bywał sam Błogosławiony – jeszcze raz, całkiem poważnie pytam: o co chodzi w moim byciu tu, gdzie jestem?
Takich rzeczy nie wiadomo od razu.
Ale dziś wiadomo jedno – prawdziwa wdzięczność zawsze rodzi odpowiedzialność.
Módl się za nami Błogosławiony Franciszku od Krzyża, aby każde nasze „dziękuję” wzywało nas do życia, w którym wszystko co najważniejsze dopiero się zaczyna.