Dla tego, kto wierzy, wszystko jest możliwe
DD II/16

Wbrew pozorom, czy pierwszym skojarzeniom – to nie jest blog o Ojcu Jordanie. Nigdy taki nie był. To jest blog o Słowie Bożym, czytanym „razem” z wkrótce błogosławionym Założycielem salwatorianów. Tym bardziej powinno to wybrzmieć dziś – w Niedzielę Biblijną. I tym wyraźniej trzeba pokazać, że Franciszek od Krzyża miał całe życie biblijne, a nie tylko jeden taki tydzień.

Dzisiaj, kiedy w ramach Narodowego Czytania Pisma Świętego wszyscy sięgają po Ewangelię według św. Marka, szukam w Dzienniku Duchowym śladów tej lektury, podejmowanej przez Ojca Jordana. Że znał tę Ewangelię – nie ulega żadnej wątpliwości. Być może nawet zerkał na nią w naszym języku, bo miał Nowy Testament wydany po polsku. Ale bez gdybania – można znaleźć w notatkach Jordana parę cytatów Markowej Ewangelii. Owszem, mniej, niż z pozostałych Ewangelistów. Ale to, co jest pozwala się trochę dowiedzieć – i o Słudze Bożym, i o sobie.

Fragment z 12 rozdziału Ewangelii Marka, dotyczący przykazania miłości: Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary (Mk 12,33; por. DD I/95) Franciszek od Krzyża zapisał sobie mając 30 lat (Dziennik wskazuje datę: 1878 r.). I chyba pewne jest, że zacytował te słowa z czytanej wówczas lektury duchowej, autorstwa jezuity Paolo Segneri: „Manna Duszy”. Podaruję sobie ciąg dalszy tego tytułu, zapisany w polskim wydaniu z 1731 roku, ale generalnie to codzienne ćwiczenia duchowe dla tych, którzy „pragną szczególniejszym sposobem pilnować modlitwy” (całkiem jak Jordan ;)). Wspominany cytat ze świętego Marka pochodzi z komentarza Segneri na 29 stycznia, to jest na wspomnienie św. Franciszka Salezego. Można przypuszczać, że tę książkę czytał Jordan adekwatnie do dnia (w pierwszych miesiącach 1878 r.), prawdopodobnie przygotowując się do święceń subdiakonatu i diakonatu (15 i 16 marca 1878 r.). Biografowie Ojca Franciszka podają, że w styczniu 1878 r. doświadczał trudu duchowego i osamotnienia, ale też coraz bardziej rosło w nim pragnienie zbawienia wszystkich, które ukonkretnił potem w swoim apostolskim dziele. W „Mannie duszy” wyczytał, że bliźni jest „cały osobą do Boga należącą”. Słyszę w tym jego: co uczyniłeś bliźniemu, uczyniłeś Jezusowi (por. DD I/21). Faktycznie miłość bliźniego jest odbiciem miłości Bożej, a kochać można się uczyć najlepiej z Ewangelii bo innej miłości niż z Boga – nie ma. I tylko z miłości, w miłości i dla miłości miało powstać i istnieć Jordanowe Towarzystwo. Ojciec Założyciel zrobił to, bo – dzień po dniu – żył w towarzystwie Słowa.

Na dalszych stronach Dziennika Duchowego można znaleźć inny fragment Markowej Ewangelii. To słowa z opowieści o uzdrowieniach, dokonywanych przez Jezusa: Jeśli możesz wierzyć? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy (Mk 9,23; por. DD I/160) i Dla tego, kto wierzy, wszystko jest możliwe”(Mk 9,23; por. DD II/16). Pierwsza notatka jest połączona z parafrazą z księgi Izajasza (por. Iz 40,31). Jordan razem z cytatem z Marka zapisał, że ci, którzy pokładają ufność w Panu przemieniają moc własną w Bożą. Tak wezwanie Jezusa, kierowane do ojca cierpiącego chłopca z Ewangelii, spotyka się z prorockimi słowami pocieszenia Izraela. Można przypuszczać, dlaczego Franciszek od Krzyża tak zrobił – bo i on serio potrzebował wtedy pocieszenia, przypominał sam sobie o sile zaufania, o konieczności modlitwy zawierzenia z której wyrósł już zalążek I stopnia Towarzystwa (1881 r.) i która pomaga dźwignąć różne trudności, jak chociażby to, że niemal za chwilę otrzymał zakaz nazwy Apostolskie Towarzystwo Nauczania i w ten sposób jego dzieło stało się Katolickim Towarzystwo Nauczania. Jakby mu życie ciągle i na różne sposoby mówiło – nie ciesz się przedwcześnie. Ale z drugiej strony – on wiedział, że wątpliwości nie służą sprawie. Na nich nie da się zbudować bliskości. A przecież w pragnieniu poznania jedynego i prawdziwego Boga chodzi o to, by wejść w tę relację na całość, najgłębiej, jak tylko się da. A da się – kiedy się ciągle sięga po Ewangelię. Czy zapisał sobie Markowe słowa, bo – wobec takich, czy innych komplikacji i wobec wszystkich swoich duchowych dzieci, które chciał ratować – czuł się chwilami jak ojciec z cytowanego fragmentu Ewangelii: „Zaradź memu niedowiarstwu”?

Ciekawe, że to wcale nie mija z czasem, bo drugi raz ten sam cytat Jordan zapisał mając już nie trzydzieści kilka, a pięćdziesiąt lat. A obok Markowych słów zanotował to, co jest i ma być istotą jego dzieła: Możliwie największa chwała Boga! Możliwie największe uświęcenie siebie i własny ratunek! Możliwie największy ratunek, tzn. ratunek możliwie wielu! (por. DD II/16). Tego wyłącznie ludzkimi rękami się nie zrobi. A cena będzie wysoka, by nie rzec najwyższa: Aby to osiągnąć, walcz aż do krwi, aż do śmierci, aż do największego męczeństwa, i to zawsze – zawsze – wszędzie! (por. tamże). Gdy czytam o tych możliwie wielu przypomina mi się, że ojciec chorego dziecka z Markowej Ewangelii mówi: „jeśli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam”. Nie „jemu” tj. cierpiącemu synowi, a „nam” – ten pełny bólu okrzyk świadczy o rodzicielskim całkowitym utożsamieniu się z cierpieniami dziecka. Czy nie z tego też rodzi się Jordanowe Towarzystwo? To znaczy z utożsamienia się ojca Jordana z cierpieniami tych wszystkich, którzy jeszcze nie znają Pana (por. DD I/3)? Czy nie dlatego właśnie Franciszek jest rzeczywiście od Krzyża? I czy nie w Ewangelii siebie takiego znalazł? Raczej retoryczne pytania…

A propos krzyża – jeszcze inna Markowa notatka w Dzienniku: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Mk 8,3; por. DD III/30). Obok Jordan zapisał: Zaparcie się siebie – umartwienie. Miał wtedy 65 lat (1913 r.). Zdanie z Ewangelii zanotował po łacinie, tuż obok – w ojczystym języku, czyli wprost do siebie – przypominaj sobie ciągle o tym i nigdy nie zapominaj. Nie porusza Was, że człowiek właściwie u schyłku życia (Jordan umrze w wieku 70 lat) upomina siebie cały czas, że bycie chrześcijaninem nie dzieje się z automatu, nie wynika wcale z tradycji czy kultury (zwłaszcza jak się Kultukampf doświadczyło na własnej skórze jak on). To jest osobista decyzja, którą trzeba podjąć z największą szczerością i stanowczością. I z przynajmniej jako taką świadomością konsekwencji (że je Jordan ponosił – widać nie tylko w tym wpisie). 65 – latek, z „odchowanymi” dziećmi duchowymi, z pozakładanymi placówkami, ciągle stawia siebie w pozycji ucznia Jezusa, który musi wiedzieć, że pójść za Nim nie znaczy tylko obserwować cuda i wysłuchać pouczeń. To ostatecznie – iść nie tylko pod krzyż, ale i na krzyż. Być od Krzyża. Tylko wtedy naprawdę rosną dzieła(DD I/163).

Jest w Dzienniku jeszcze jeden Markowy fragment. Posłanie z samego końca Ewangelii: Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (Mk 16,15; por. DD II/32). Nic dziwnego. Zawsze chodziło o Ewangelię. I zawsze o „wszelkich” ludzi i o „wszelkie” sposoby; o wszystkich razem i o każdego z osobna. Jordanowe Towarzystwo tworzą ludzie posłani, którzy – z łaską Bożą i świadomością osobistego posłania – zdolni są posyłać innych. I Bogu niech będą za to dzięki!

Jakie wezwanie zostawiłby nam Sługa Boży Franciszek Maria od Krzyża Jordan dziś – w Niedzielę Biblijną i na krótko przed – bardzo wyczekiwaną – jego beatyfikacją? Może powiedziałby po prostu, tak zwyczajnie: Niech Wam zawsze chodzi o Ewangelię. Nie tylko tę św. Marka. Z Ewangelią naprawdę – prędzej czy później – wszystko jest możliwe.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s