Dlatego daję wam dzisiaj krzyż jako znak nieustannej łączności z Chrystusem; macie głosić Chrystusa ukrzyżowanego, bądźcie – sami ukrzyżowani – obrazami, naśladowcami i uczniami Ukrzyżowanego.
Przemówienie do misjonarzy wyjeżdżających do Assam 1890 r.
Nie jest łatwo przyjąć, że krzyż – najgorsza z możliwych kar – to tak naprawdę wywyższenie. Przecież zamiast zwycięskiego Boga jest umierający człowiek, zamiast blasku – spływająca krew, zamiast tańca wolności, przybite do drzewa ręce i nogi. Ale i słowo Boże, i Ojciec Franciszek ciągle powtarzają, że to jedyna droga do chwały. Innej nie ma.
Dziś, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, uczę się patrzenia na krzyż oczami Sługi Bożego Jordana. I nie jest to łatwe. Przez Niego, Ukrzyżowanego, w Nim, Ukrzyżowanym, z Nim, Ukrzyżowanym, rozpocznij, kontynuuj i wytrwaj w misji dla chwały Bożej i zbawienia dusz (DD I/181) – wzywa Franciszek, a mnie nie daje spokoju jedno pytanie.
Powiedz mi, Ojcze Franciszku, dlaczego chciałeś być „od Krzyża”?
Czy dlatego, że wiedziałeś, że krzyż każe się zatrzymać i serio zastanowić nad sobą? Że zmusza do postawienia sobie pytań, że w ogóle stawia pod znakiem zapytania nasz świat, bo przypomina, że w końcu trzeba przestać uciekać od samego siebie i potraktować życie (nie tylko swoje) śmiertelnie poważnie?
Czy i dlatego, że w czasach, w których żyjemy bardziej trzeba pokazywać ten znak, więcej o nim mówić, świadomie nosić go przy sobie, a spoglądając na niego – budować na nim swoje życie?
Na modlitwie odkryłeś, że wywyższenie Syna Człowieczego na krzyżu jest szansą dla ludzi. Szansą na zbawienie wieczne, ale i na życie doczesne. Dobrze rozumiałeś to, co przypomina nam Ewangelia na dziś: „potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (por. J 3,13-17), bo życia wiecznego pragnąłeś zawsze i dla wszystkich (por. J 17,3). Ty wiedziałeś co to znaczy: żyć ze wzrokiem skierowanym na Jezusa, tu i teraz: Noś zawsze przy sobie Ukrzyżowanego! (DD I/93); Jeśli zatem pragniecie postępować w życiu duchowym, być szczęśliwi, wytrwać, uratować wiele dusz, bądźcie miłośnikami krzyża! Niech dobry Bóg da wam miłość do krzyża! (Kapituła 1898 r)
Czytanie na dziś przypomina, że wąż wywyższony na pustyni miał być ostatnią szansą, ostatnią przystanią ratunku dla tych, którzy się pogubili i zaczęli mieć pretensje do Boga (por. Lb 21,4b-9). Spojrzenie na węża mogło uratować człowieka, który bliski był śmierci, któremu nie pozostało już innego. Aż taka jest Boża determinacja w zbawianiu ludzi, w dawaniu im szansy, w szukaniu ich aż po ich ostatnie tchnienie. A Ty, Ojcze Franciszku, żyjący na wzór Zbawiciela też nie chciałeś inaczej: Wszystko dla Boga i dla Jego świętej sprawy: cały czas życia, wszystkie czyny i zaniechania, aż do ostatniego tchnienia (DD III/17). Jezus, wywyższony i umierający na krzyżu jest naszą ostatnią szansą. Staję przy tobie konającym, Ojcze Franciszku i uświadamiam sobie, że może dopiero moje własne umieranie pokaże mi, jaka była wartość Jego śmierci. I twojej…
Dlaczego jeszcze chciałeś być „od Krzyża” Ojcze Franciszku?
Bo nie szukałeś innej odpowiedzi na nieszczęścia, które spotykały cię w życiu, a nie było ich mało? Czy już wtedy, przy wykonywanych za młodu fizycznych pracach, odkryłeś, że belki krzyża to droga, trop, ślad, który pomaga odkryć sens Twojego życia i dzieła apostolskiego, któremu całe życie poświęciłeś? Czy stałeś się „od Krzyża”, żeby wszystkie Twoje dzieci zrozumiały, że krzyż jest rzeczywistością, która poradziła sobie z biedą, bólem, cierpieniem i śmiercią – chociaż śmierć się na nim dokonała, to krzyż przestał być przeklętym znakiem potwornej śmierci przestępców, a zaczął być znakiem życia, które jest życiem w pełni i już nie ma końca?
Chciałeś być od Krzyża, żebyśmy my – twoi synowie i córki wiedzieli, że ręce Boga są szeroko otwarte, aby przygarniać, a nie potępiać, bo Miłość na krzyżu jest bezbronna. Że wpatrując się w Niego, Ukrzyżowanego, odkrywamy: nasze życie w Jego oczach ma nieskończoną wartość, a to znaczy, że nie musimy się wywyższać nad innych, ale możemy w wolności wybierać jak Ty – służbę i braterstwo. Nieść światu Miłość, która się nigdy nie poddaje. Być gotowymi jak Ty – w imię woli Bożej – na opuszczenie tego, co ofiarowało nam poczucie komfortu psychicznego, co jawiło się jako bezpieczne i przewidywalne. Ty wiedziałeś, Ojcze Franciszku, że: Dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża (DD I/163). I uczysz nas dziś, że każdy musi samodzielnie odnaleźć przestrzeń, w której może dokonać się jego ogołocenie. A wtedy Bóg uczyni przy naszym udziale coś, co nieskończenie przerośnie nasze wyobrażenia i pragnienia.
Pamiętajcie: jeśli chcemy dokonać wielkich rzeczy, jeśli chcemy wiele dokonać dla chwały Bożej, to musimy iść drogą, którą szedł Zbawiciel: per crucem. Nie uciekajcie zatem od krzyża i nie zniechęcajcie się! Nie ma innej drogi do Boga niż przez krzyż.
Kapituła 11.10.1901
*
Wpis na Podwyższenie Krzyża Świętego z zeszłego roku można przeczytać TUTAJ