Czcigodny Założyciel wydał mi się świętym zesłanym przez Boga (…). Gorliwość o zbawienie dusz, miłość świętego ubóstwa i prostota, które tryskały z całej jego istoty, a także uwielbienie dla krzyża na ziemi były dla mnie godne podziwu.
Teresa von Wüllenweber (bł. Maria od Apostołów) o Franciszku Jordanie
Mimo że on – biedak, a ona – zamożna baronówna – dogadali się. Oboje byli ludźmi wielkich pragnień, które zawsze konsultowali z wolą Bożą. Oboje byli zdolni oddać wszystko dla Zbawiciela. I już wkrótce oboje będą błogosławionymi. Teresa von Wüllenweber – Maria od Apostołów, współzałożycielka żeńskiej gałęzi Apostolskiego Towarzystwa Nauczania czyli Sióstr Salwatorianek, której święto obchodzi dziś w liturgii Rodzina Salwatoriańska, została beatyfikowana w 1968 roku. O dacie beatyfikacji Ojca Jordana wiemy od wczoraj – 15 maja 2021 roku.
Pierwsza myśl po przeczytaniu informacji o przyszłorocznej ceremonii w Rzymie: Bogu niech będą dzięki. Nareszcie. Po blisko osiemdziesięciu latach – Franciszek Maria od Krzyża „doczekał się” beatyfikacji. A może bardziej – to my się doczekaliśmy! Dzisiejsze słowo nie daje zapomnieć, że wszystko jest darem: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4,7). Święte życie Sługi Bożego Franciszka jest darem. Darem Boga dla nas. Czy mamy skrót SDS po nazwisku, czy nie…
Zerkam sobie też do dzisiejszej Ewangelii i czytam o pretensjach faryzeuszów do uczniów Jezusa, że zrywają kłosy i jedzą w szabat (por. Łk 6, 1-5). Jezus dobrze wie jak zareagować. W filozofii – której w tym roku szkolnym oprócz katechezy dane mi uczyć młodzież – nazywa się to argument z autorytetu.
Wiadomo, że ten autorytet to nie ma być taki pierwszy lepszy, albo taki, co tylko sam siebie za autorytet uważa. Nawet w filozofii. A tu – w perykopie na dziś – chodzi o autorytet, któremu nie można zarzucić obojętności wobec Boga i Jego spraw.
Reakcja Jezusa na pretensje do uczniów, które wysuwali faryzeusze jest genialnie prosta. Ot, przypomnienie sceny, którą dobrze powinni znać. Dawid spożywający chleby pokładne – największy z ich królów, ten, na którego potomka czekali.
Argument z autorytetu zadziałał. Faryzeusze nie mogli przecież tak zwyczajnie go odrzucić, bo w ten sposób stawialiby pod znakiem zapytania powody, dla których tak bardzo szanowali i podziwiali króla Dawida. Przypominam sobie, że Jordan zapisał w swoim Dzienniku, trochę jakby pod dzisiejszy fragment Bożego słowa: Wielkie niebezpieczeństwo grozi państwu, w którym nie szanuje się autorytetu i rani przykazanie miłości bliźniego, do której jest się zobowiązanym także wobec wrogów (DD II/83).
Lubię tę dzisiejszą, krótką Ewangelię bo przypomina mi, że wiele wątpliwych moralnie sytuacji rozstrzyga się w ten sposób. Nie zawsze łatwo znaleźć odpowiednią regułę, która jasno określi, co robić w danych okolicznościach. Dlatego potrzebujemy autorytetów, do których możemy się odwołać podejmując różne decyzje. Oczywiście, na niektórych autorytetach można się zawieść, więc trzeba rozsądnie ich szukać. Im lepsze mamy autorytety, tym łatwiej odnaleźć się w trudnych dla nas momentach. Tym szybciej można się uporać z problemami, które życie przed nami stawia.
Pochylając się nad słowem na dziś i dziękując Bogu za wczoraj ogłoszoną datę ceremonii beatyfikacji Ojca Franciszka Jordana uświadamiam sobie, jak bardzo potrzeba w życiu godnego zaufania i wartego naśladowania autorytetu. Być może niczego nie jesteśmy bardziej głodni niż obecności kogoś, na kim można by się wzorować?
Ale – tak się ciągle zastanawiam – czy tylko o to chodziłoby Ojcu Jordanowi? Żebyśmy go przyjęli jak wzór – bo przecież dobrze wzorować się na błogosławionych i dobrze, że Kościół nam na takich wskazuje? Sługa Boży Franciszek Maria od Krzyża pewnie zacząłby od tego, że jest jeden najważniejszy wzór – Jezus. A potem być może powiedziałby, że prawdziwie żyjąc z Nim i dla Niego warto zrobić wszystko, co możliwe, żeby samemu stawać się autorytetem dla innych. Przypominają mi się słowa bł. Marii o Ojcu Założycielu: „Zrobił na mnie wrażenie pokornego, prawdziwego, żarliwego Apostoła”. Ciągle pytam: jak on to robił? I wiem, że warto pytać o to najpierw i przede wszystkim – Boga.
Tak się składa, że także tutaj, na Słowie z Jordanem, każdą nową treść staram się zaczynać od słowa Boga. Bo On zawsze, darując mi ludzi i ich życie, najpierw mnie pyta: Co robisz ze Słowem? Do czego Je wykorzystujesz? Ojciec Franciszek, cierpliwie zasłuchany w Słowie i modlący się przez 70 lat życia o gorliwe wypełnianie woli Bożej, przypomina mi ciągle, że ludzkie, błędne pojmowanie łatwo wykrzywia obraz tego, czego Bóg od nas chce i w ogóle – jaki On jest naprawdę. Pasja Jordanowa raz po raz „studzi” mnie trochę: zapał nie wystarczy. Może być nawet zgubny, jeśli braknie pojmowania. Jeśli zapomnisz dlaczego to robisz. A raczej: dla Kogo.
Sługa Boży Franciszek Jordan wiedział Kto jest jego największym autorytetem. I dlatego mógł stać się autorytetem dla innych. Dlatego zainspirował też Teresę von Wüllenweber, by stała się „żarliwą przyjaciółką” podejmowanych przez niego wysiłków budowania Towarzystwa, które ma pomagać poznać jedynego prawdziwego Boga i posłanego przez Niego Chrystusa (J 17,3; DDI/83; DD I/178). Dlatego w Liturgii Godzin na święto bł. Marii od Apostołów Kościół modli się: „…spraw, prosimy, abyśmy za jej wzorem i dzięki jej modlitwom pragnęli Ciebie we wszystkim i ponad wszystko.” Dlatego Jordanowa pasja to więcej, niż zapał do czynienia rzeczy wielkich, które innym imponują. To po prostu całe życie – na które składają się rzeczy wielkie i małe. Życie, które – w prostocie przeżywane z Jezusem – staje się święte.