Czyń wszystko – wszystko – wszystko dla Niego!
DD II/59

Czy oddałabyś wszystko dla Boga? – pyta mnie dzisiejsza Ewangelia. Słucham tego pytania ze skrępowaniem i uświadamiam sobie, że słowo Boże czytane w towarzystwie Ojca Jordana jest jeszcze większym wyzwaniem niż kiedyś – bez Dziennika Duchowego obok.

W Ewangelii na dziś (por. Mt 13, 44-52) mamy przypowieści o Królestwie niebieskim. Jezus opowiada tłumom, że jest ono podobne do skarbu ukrytego w roli, którą w tej sytuacji warto kupić „za wszystko”, do kupca poszukującego pięknych pereł, który „wszystko” sprzeda, by takową mieć i do sieci, co zagarnia ryby „wszelkiego rodzaju”, czyli wszystkie. Na koniec Jezus pyta słuchaczy: „Zrozumieliście to wszystko?”

Ewangeliczne „wszystko” nie daje mi dziś spokoju. I prowokuje: Jakie jest moje „wszystko” oddawane dla Boga? I czy On naprawdę jest wszystkim dla mnie?

Zadając sobie takie pytania przy Ojcu Jordanie bardzo łatwo się… zawstydzić. Bo u niego „wszystko dla Boga” było oczywistością. Normą. Konieczną i zawsze obowiązującą zasadą, bez której po prostu nie będzie nic: ani upragnionego kapłaństwa, ani pasji ratowania wszystkich, ani Towarzystwa Boskiego Zbawiciela, które tę pasję skonkretyzowało w życiu wielu braci i sióstr.

Zawstydzam się czytając powtarzane co rusz w Dzienniku Duchowym: Wszystko na większą chwałę Boga i dla zbawienia dusz – właściwie od pierwszej do ostatniej strony Jordanowych notatek. Wszystko mogę w Tobie! (DD II/36); Z Twoją łaską jestem gotowy na wszystko i zniosę wszystko (DD II/47); Wszystko jednak przez Niego, z Nim i dla Niego! (DD II/2); Kiedy oddam wszystko Tobie, memu Umiłowanemu? (DD I/153); Wszystko dla Boga, wszystko – wszystko. Oddaj Mu się cały i bez reszty! O mój Boże i moje wszystko! (DD II/60).

Jestem zawstydzona, ale trochę się też uśmiecham. Szczególnie do początku Ewangelii, gdy Jezus porównuje Królestwo niebieskie do skarbu ukrytego w roli. Pole to nie jest obca przestrzeń dla Ojca Franciszka. On również na roli pracował – i warto zaznaczyć – z pragnieniem znalezienia skarbu. Tak! Skarbu, którym dla niego było kapłaństwo, służba Chrystusowi. Cała fizyczna robota, którą wykonywał od dzieciństwa temu służyła – by pewnego dnia przekroczyć progi seminarium duchownego, zostać kapłanem i wszystkim ludziom nieść dobroć i miłość Zbawiciela. Nic cenniejszego od tego pragnienia nie miał…

Lubię metaforę skarbu ukrytego w roli. Nie, nie wychowałam się na wsi i nie do końca wiem, jak to jest wstawać o świcie i wiele godzin pracować w polu przy zasiewach czy żniwach. Ale przekonuje mnie ten ewangeliczny obraz: przedstawia mi Królestwo konkretne, „tu i teraz” (rolnik raczej nie może się ociągać przy robocie), cenne (rolnik żyje z roli), nieoczywiste (od tego co i jak siejesz, jak dbasz o zasiew, zależy co i ile zbierzesz) i osiągane ciężką pracą (nie można sobie tylko siąść i czekać na plon). Podoba mi się to porównanie, bo w nim Królestwo, a więc zwycięstwo Boga, nie jest jakąś abstrakcyjną czy odległą ideą i mglistym oczekiwaniem, lecz rzeczywistością, którą mogę chwycić w ręce, której mogę dotknąć i którą przeżywam, a nawet współtworzę własnym zaangażowaniem i odpowiedzialnością. Królestwo jest „tu i teraz”, bo Bóg ma moc zwycięstwa „na mojej ziemi”, tu, gdzie żyję, nawet jeśli ta ziemia nie zawsze słynie z urodzaju. To Królestwo jest cenne jak skarb, bo jego wartość przewyższa wszystko, co „robię” własnymi rękami. Tę wartość gwarantuje Bóg obecny w ludzkiej codzienności, pokornie współdziałający z człowiekiem, pozwalający mu na udział w dziełach swojej łaski! Nie porusza Was, że On postanowił ogłaszać swoje Boskie zwycięstwo także poprzez wysiłek człowieka, który „wydobywa” Go z ukrycia, gdy daje o Nim świadectwo? Czy nie przypomina Wam to życia i dzieła Sługi Bożego Założyciela Salwatorianów? Czy nie tak właśnie Bóg objawiał siebie – w trudnej codzienności Gurtweil, w wytrwałej pracy i w modlitwie w czasach seminaryjnych, w tytanicznym wysiłku rozprzestrzeniania Towarzystwa Boskiego Zbawiciela na różne zakątki świata, umocnionym niezłomną wiarą w Opatrzność Bożą? W 12 rocznicę założenia Societas Divini Salvatoris (8.12.1893 r.) Ojciec Jordan mówił braciom: Komu mamy dziękować za to wszystko? Czy jest to nasze dzieło, nasza praca, nasz sukces? Z pewnością nie! Takie jest właśnie Jordanowe „wszystko” – ma jedno jedyne źródło i sens – samego Boga.

Dlatego Franciszek od Krzyża mógł wzywać siebie: Bądź poświęcony całkowicie Bogu, i żyj, cierp, pracuj, działaj i umieraj jedynie dla Niego. Wszystko czyń według Jego najświętszej woli! (DD II/117); Wszystko dla Boga i dla Jego świętej sprawy: cały czas życia, wszystkie czyny i zaniechania, aż do ostatniego tchnienia (DD III/17). Tak, nawet w końcówce życia, w agonii, według wspomnień osób towarzyszących Jordanowi w umieraniu: „w napadach bólu” nie było inaczej: Mój Boże, wszystko dla Ciebie i dla odpokutowania moich grzechów (por. DD Ostatnie słowa).

Można się zawstydzić tym, jak Ojciec Jordan był gotów na „wszystko”. Ale można się także zachwycić. I próbować razem ze Sługą Bożym Franciszkiem zamieniać ten zachwyt w konkret działania ku chwale Bożej i dla zbawienia dusz. On – wkrótce błogosławiony – powie jak…

Słucham dzisiejszej Ewangelii trzymając Dziennik Ojca Franciszka Jordana w ręku i wiem, że dobrze razem z nim szukać skarbu. To znaczy szukać Boga we wszystkim. Wokół nas i w nas samych, bo On często jest bliżej, niż nam się wydaje. Oszołomieni Jego odnalezieniem – mówi mi przyszły błogosławiony – mamy być gotowi zostawić wszystko, by zachować ten skarb i by tylko On decydował o wszystkim, co nam się jeszcze w życiu zdarzy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s