Łaska Ducha Świętego nie zna żadnej zwłoki.
DD I/169

Słowa z dzisiejszego psalmu, które posłużyły za tytuł wpisu, zapraszają mnie na nowo do lektury Dziennika Duchowego – leżącego gdzieś pomiędzy jedną, a drugą katechezą zdalną, na które pomału zaczyna mi brakować pomysłów; i czekającego cierpliwie na moment, w którym powyłączam wszystkie platformy, pozamykam cały e-dziennik i zostaną tylko – tak, jak u Ojca Jordana – sprawy pomiędzy mną, a ukochanym Bogiem.

Każda kartka w Dzienniku Duchowym Ojca Franciszka zdaje się być wspomnianym w tytule wersetem z psalmu 66: opowieścią o jego duszy, pragnącej chwały Boga i zbawienia bliźniego. Kiedy myślę o tych „sprawach pomiędzy” uświadamiam sobie, że cała Ewangelia to są sprawy pomiędzy ukochanym Bogiem, a człowiekiem. Jest też taka jedna sprawa, powtarzana co wieczór w modlitwie brewiarzowej; wyjątkowa, „bo wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny”. W wyśpiewywanym u Elżbiety Magnificat Maryja opowiada o swojej duszy, którą wypełniło miłosierdzie Boże i ludzka wdzięczność, obietnica Boga i zaufanie człowieka. I choć tego dnia akurat w liturgii nie czytamy fragmentu św. Łukasza, wraca do mnie i pasuje jak ulał do dzisiejszej, Janowej Ewangelii (por. J 14, 15-21), w której Jezus zapewnia, że nie tylko nie zostawi nas sierotami (w końcu dał nam nawet własną Matkę), ale zadba dla nas o życie w pełni prawdy, mocy i miłości, wypraszając nam Parakleta – Ducha Pocieszyciela. Maryja także mocą Ducha, który zstąpił na Nią – mogła tam, w Ain Karem, śpiewać hymn uwielbienia, wybrzmiewający dziś we wszystkich zakątkach świata – od małych kaplic po wielkie sanktuaria. Przypomina mi się, że Ojciec Franciszek zrobił taką notatkę w Dzienniku: Twoje sanktuaria niech przetrwają i promienieją (DD III/13).

Trochę wiemy o tym Duchu – że od Ojca i Syna pochodzi, że z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę, że mówił przez proroków, że przekonuje świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. To jest ten Duch przybrania za synów, który pozwala nam wołać nie tylko jak Jezus do Maryi: „Mamo”, ale i jak On: „Abba” – do Ojca. Franciszek od Krzyża mówi wprost: Co za szczęście, żyć w zjednoczeniu z Jezusem i Maryją! Gdy spełniamy wolę Bożą, wchodzimy w bardzo ścisłe zjednoczenie z nimi (DD I/56).

Bardzo lubię fragment Pisma mówiący, że „Nie dał nam Bóg ducha niewoli, byśmy znowu się mieli pogrążyć w bojaźni, ale Ducha mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1,7). Jak to dobrze, że Boży Duch nie jest tylko duchem miłości, ale też duchem mocy i trzeźwego myślenia. Bez mocy i trzeźwego myślenia miłość się nie ostanie, albo stanie się czymś, co niewiele może mieć wspólnego z kochaniem. Moc tylko wtedy nie przerodzi się w przemoc, gdy „chodzi” razem z trzeźwym myśleniem i miłością. A trzeźwe myślenie nie zamieni się w pychę, kiedy łączy się z miłością i mocą. Miłość, moc i trzeźwe myślenie – uzdolnią do głoszenia Ewangelii, do opowiadania o czynach Boga…

Dobrze wiedziała to pełna pokory Maryja, dobrze wiedział i skromny Ojciec Jordan, który za gwiazdę i przewodnika życia wziął inspirację, albo oświecenie Ducha Bożego (por. DD I/44) i dlatego zauważał każdego (miłość), był gotowy na wszystko (moc) i uznawał własną niewystarczalność (trzeźwe myślenie), by dopełnić zaplanowanego dzieła. Zakładając Towarzystwo Boskiego Zbawiciela i modląc się za wstawiennictwem Maryi o jego przetrwanie i powodzenie wiedział, że ostatecznie może tego dokonać tylko Duch, który przenika głębokości Boga samego (por 1 Kor 2,10) – obiecany nam i dany. Tak samo, jak Jej…

Czasem trudno uwierzyć, że i obiecany, i dany jest również nam – tak jak Matce Bożej. Można zwątpić, czy „u nas przebywa i w nas jest”. Ale Ojciec Franciszek uczy: to nie tak, że we mnie może jednak nie, albo że tak, ale dopiero kiedyś. Każdy ma swój Nazaret, do którego Bóg przychodzi z obietnicą – nic tylko się zanurzać, nic tylko korzystać i dać z siebie wszystko. Wiatr wieje! Pytanie jest jedno: czy moje życie jest jak łódź i żagiel, który mogłabym na ten wiatr wystawić. Wiatr wieje! Łódź to twoja sprawa, twój przywilej, satysfakcja i obowiązek – mówi mi Ojciec Jordan, nie zaniedbujący żadnej chwili, wykorzystujący każdy dozwolony środek (por. DD II/13) i wychowujący swoje dzieci: Nie spocznijcie…(por. DD II/70), bo miłość, której wzór i gwarancję otrzymaliśmy w Jezusie Chrystusie – nie przemija. Kto uwierzy w Jego miłość i ją przyjmie, ten zwycięży. Choćby musiał, tak jak Pan Jezus, przecierpieć krzyż. Franciszek Jordan, z Krzyżem w imieniu, z cieniem krzyża w życiu i z ciągle wydłużającymi się latami oczekiwania na beatyfikację – zwyciężył. Mówią o tym wszystkie „kawałki” jego dzieła, rozsiane po świecie, scalające się w jedno Słowo, które stało się Ciałem: Jezus. Zbawiciel.

Myślę o obiecanym dziś Duchu – Pocieszycielu, który – jak przekonuje Franciszek od Krzyża – nie zna żadnej zwłoki i mam ochotę wraz z nim modlić się: Matko Boża, pamiętaj o twoim słudze i uproś u Twojego Syna upragnioną Łaskę, Ty, moja Matko (DD III/5); Składam wszystkie moje sprawy u Twoich stóp (DD III/18). Ona jak nikt wiedziała, że miłość jest nie tylko skarbem, który się posiadło, lecz także obustronnym zobowiązaniem, które się podejmuje bo, jak mówi dziś Ewangelia: miłuje ten, kto zachowuje przykazania. I tylko Ona, która przyjęła niegodnego sługę Franciszka na zawsze (por. DD I/120) może nas uczyć, jak – mocą Ducha – opowiadać o tym, co Bóg uczynił naszej duszy.

*
Zdjęcie użyte we wpisie: PSz

Zaśpiewał ukochane przez Ojca Jordana J 17,3 służące mi za budzik, zaśpiewał i o tym, co Bóg uczynił Maryi, jemu i każdemu z nas.

Łk 1,46-55

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s