W górę serca!
DD IV/35

Ostatnimi czasy zaczytuję się w zapisach Ojca Jordana z ostatniej, czwartej części Dziennika Duchowego. To szczególne notatki. Pełne zaufania i pokoju, choć pisane przez człowieka pełnego cierpień. Słowa cytowane u góry także obejmują taki czas. Pół roku później Franciszek Maria od Krzyża będzie miał udar, potem drugi, zaczną się objawy choroby nowotworowej. Ale choć ciało będzie miał coraz bardziej zmęczone – serce zawsze skieruje w górę.

Porusza mnie to serce, bo o sercu słyszę w dzisiejszej Ewangelii: „Niech się nie trwoży serce wasze” (por. J 14, 1-12). Porusza mnie, bo jest mi znane (i ostatnio chyba wielu z nas) doświadczenie strwożonego serca. Zastanawiam się, na ile było znane Ojcu Franciszkowi. Już pierwsze strony Dziennika sugerują, że było znane: Choćby nawet wrogowie napadli na ciebie ze straszliwą wściekłością i grozili ci zagładą, nie bój się, albowiem Bóg wyznaczy im kres i zaporę! Wznieś swe serce i wszystkie swe myśli do Boga, który jedyny jest twoją pomocą! (DD I/10). Jordan nie dostał ufności w pakiecie, on ją wymadlał, dzień po dniu, noc po nocy przez całe życie. W tym samym zapisie – DD IV/35 – zawarł wezwanie: O ogniu zaufania Bogu!

Lubię porównanie Dziennika Duchowego do kardiogramu, zasłyszane (online) na homilii, szczęśliwie dostępnej na youtube. Kardiogram. Zapis skurczów serca, to znaczy zapis pracy serca. Jordanowe notatki to nic innego jak praca jego serca.

Wiadomo, że serce w Biblii to nie jest tylko sfera życia uczuciowego. Serce jest jest czymś więcej. To siedziba myśli, wspomnień, zamiarów, decyzji, czynów. W sercu rodzi się pasja. Jeśli serce jest wypełnione miłością do Boga i człowieka – staje się życiodajne, ocalające…

Słysząc serce w Ewangelii przypominam sobie o sercu Maryi. Ona też bywała zatrwożona. Podczas wspominanego tu ostatnio zwiastowania Matka Boża się nie: „zmieszała” w sensie „skrępowała”. Tłumacząc z greki – Nią wstrząsnęło. A poza tym skoro anioł mówi: „Nie bój się” to znaczy, że naprawdę była w Niej trwoga.

Czy nie było w Niej trwogi potem, w Betlejem, gdzie „nie było miejsca”, a poród się zbliżał? Albo jak uciekała do Egiptu z maleńkim Niemowlęciem? Która matka, świadoma, że ktoś chce zabić jej dziecko – nie będzie się bać? Czy nie zatrwożyły Ją słowa Symeona o mieczu boleści, który Ją przeniknie? Czy nie bała się szukając Jezusa dwunastolatka, zgubionego w świątyni? A propos – Ona sama tam wspomina o sercu: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (por. Łk 2,48). I niedługo potem znowu Ewangelia opowiada o Jej sercu: że w nim zachowywała i rozważała wszystkie sprawy (por. Łk 2,51). Sprawy, do których zaprosił Ją Bóg; spawy, które po ludzku mogą wywoływać lęk, nawet wtedy, gdy mieszka się z Bogiem pod jednym dachem. No, a serce Maryi na drodze krzyżowej? Albo wtedy, gdy stała pod krzyżem? Wtedy, gdy zobaczyła, że Jej jedyne Dziecko „skłoniwszy głowę wyzionęło ducha…”? To jest przecież serce Matki! Ewangelia też jest jak kardiogram. Zapis serca Boga i serca człowieka…

Przypominam sobie, że o Ojcu Jordanie mówi się, że miał serce maryjne. Co to znaczy? Może to, że słuchał Słowa i był Jego sługą, jak Ona – Służebnicą? Może to, że wybrał życie z Bogiem zawsze przed oczami (por. DD I/25 i wielogodzinną modlitwę przed Najświętszym Sakramentem), jak Maryja spoglądająca na dorastającego Jezusa? Może to, że całe życie pragnął „rodzić” ludzi do wiary w dobroć i miłość Zbawiciela? Może to, że stworzył Rodzinę świadczącą o Jego obecności w świecie, tak jak Matka Boża nauczyła się od swojego Syna, że każdy kto słucha słów Bożych i wypełnia je, staje się Jego bratem, siostrą i matką? Może to, że wybierając bycie „od Krzyża” Ojciec Franciszek stał przy nim do końca – jak Ona przy krzyżu Swojego Syna? Jordan wiedział, że pielęgnowanie obfitującego w łaski nabożeństwa do Matki Bolesnej jest znakiem wybrania (DD IV/34). On się przed wybraniem nie wzbraniał, nawet, jeśli się nim trwożył…

„W domu mego Ojca jest mieszkań wiele” – to zdanie z Ewangelii może uspokajać serce. Być może uspokajało serce Ojca Jordana w ostatnich miesiącach życia naznaczonego bólem i chorobą? Może uspokaja nas, śpiewających teraz codziennie: „Od nagłej i niespodziewanej śmierci…”? Kto się spodziewa tych wielu mieszkań, kto głęboko ufa temu, co Jezus mówi, ten właściwie nie zna śmierci nagłej i niespodziewanej, bo jest na nią zawsze gotowy.

Porusza mnie to także w osobistym wymiarze, bo okazało się wczoraj, że zmarł bliski przyjaciel naszej rodziny. Z jakiegoś powodu wiadomość o tym nie dotarła do nas przez nikogo, po prostu zobaczyłam klepsydrę na słupie, idąc na Mszę. Stanęłam jak wryta, bo data śmierci to ten sam dzień w którym ostatni raz rozmawialiśmy z nim przez telefon i wszystko było w porządku. Myślę sobie teraz, czy tę śmierć – tak zaskakującą nas wszystkich – można nazwać niespodziewaną. Być może wcale nie? Może zaskoczyła nas: „bo przecież nie chorował”, ale jego – nie?

To „niech się nie trwoży serce wasze” nie daje mi dziś spokoju. Myślałam, żeby nie, ale się podzielę małym wycinkiem mojego „kardiogramu”. Zostałam kiedyś obdarowana różańcem, wykonanym na wzór tego, na którym modlił się Ojciec Franciszek. Trzymam go zawsze na wyciągnięcie ręki. I kiedy dopada mnie „strwożenie serca”, po prostu po niego sięgam.

Mam takie wspomnienie z początków pandemii, kiedy okazało się, że na Covid19 chorują trzy bliskie mi osoby, dwie z nich przechodzą to ciężko, a w ogólnopolskich mediach pokazywano moje małe miasto jako „ognisko” zakażenia. Z narastającym lękiem, sięgałam często po ten różaniec. Tak mi już zresztą zostało. Nauczyłam się z nim zasypiać i właściwie – z nim się budzić, bo przestał mi wypadać z ręki podczas snu i rano okazywało się, że nadal mam go w dłoni. Jak się budzę teraz, to sobie myślę: może i tak kształtuje się maryjne serce? Owszem – czasem zatrwożone, ale nade wszystko zachowujące i rozważające pełne pokoju i mocy słowa Boże? Różaniec ma przecież „rytm” Ewangelii. A Ojciec Jordan mówił: Wprowadź różaniec! On będzie środkiem zbawiennym przeciw tak wielu złym rzeczom (DD I/64). I chadzał z nim w ręku między Domem Macierzystym Salwatorianów, a Bazyliką św. Piotra, czytając na modlitwie wolę Bożą i wypełniając ją – jak Maryja – w zwyczajnej codzienności.

Może właśnie w ten sposób – z Jordanowym różańcem w ręku, pod okiem Matki, mam naprawdę dziś usłyszeć słowa Jezusa: „Niech się nie trwoży serce Wasze…” i pozwolić Jemu samemu tworzyć mój kardiogram?

*

Więcej o kardiogramie Ojca Jordana:

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s