„Stała Matka boleściwa”, abym połączył się z Bogiem, z Jezusem, moim Umiłowanym, aby z Nim cierpieć, żyć i umierać.
DD I/90
Lubię ten dzisiejszy, krótki fragment z Ewangelii według św. Jana (por. J 19,25-27). Testament z krzyża. Ujmuje mnie, że w ostatnich chwilach życia Jezusa tak wyraźnie zarysowuje się Jego miłość do dwóch najbliższych Mu osób.
Jak wiadomo – przy krzyżu stoją Maryja i Jan. Oboje trwają do końca przy konającym Zbawicielu. Za chwilę Jego serce przestanie bić. Dociera do mnie, że to Oni właśnie najlepiej poznali ten odgłos – bicie Jego serca. O Janie wiemy, że spoczywał na piersi Jezusa (por. J 13, 23). Maryja nie raz przytulała do siebie Syna… Oboje byli tak blisko Niego – jak syn przy ojcu, jak matka przy dziecku. Oboje słyszeli bicie Jego serca. I z tego serca rodzi się Kościół. Nic dziwnego, że dzieje się to wraz z nimi.
Jezus najpierw patrzy na Matkę, „widząc” sercem to, co jest najgłębiej i tylko między Nim, a Nią. Święte, choć także w pełni ludzkie. Potem spogląda na ukochanego ucznia, który przyszedł na Golgotę wbrew wszelkiej logice lęku i mimo ucieczki reszty apostołów. Chrystus, pełen miłości do Matki i do Jana – w obliczu tak cennych dla Niego więzi – ogłasza każdemu z osobna nową, najintymniejszą relację między tymi, których kocha. Ta relacja nazywa się Kościół. W nim nadal ma bić Jego Boskie i ludzkie serce.
Gdy „od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” – podjął widzialną jedność Kościoła. A Ona – Maryja nieustannie napełnia ją niewidzialną dobrocią. Nie wiem, kto kogo wziął pod rękę w drodze do domu. Może po prostu – jedno trzymało drugie? Tak to chyba jest, że kto Maryi poda rękę, jest „trzymany” przez Jej serce. No i wiadomo, że ten „umiłowany uczeń” to nie tylko Jan. Jakby powiedział Ojciec Franciszek: to każdy jeden. Zbawiciel nie zna „nieumiłowanych”…
Czytając dzisiejszą Ewangelię z Dziennikiem Duchowym w ręku przypominam sobie zarówno Franciszkowe słowa cytowane u góry, które zanotował mając około trzydziestki, jak i te, które zapisał dwa lata przed śmiercią, w wieku 68 lat, wyrażając swą głęboką miłość do Kościoła: w tej świętej, rzymskokatolickiej wierze chcę żyć i umierać (por. DD IV/15).
Tak się rodzi od dawna także i nasz Kościół w Polsce. Nie ma innego schematu. Miłość Jezusa do każdego człowieka łączy ludzi, którzy potrafią z miłością stać pod Krzyżem i uczyć się, że to Początek, a nie koniec, zwycięstwo, a nie porażka; a królowanie to zawsze służba.
Rządzić potrafi każdy – lepiej lub gorzej. Ale prawdziwe służyć – nie każdy, żeby nie powiedzieć: mało kto. Jezus pokazał, że królować naprawdę to uklęknąć przed drugim człowiekiem i wydobyć z niego dobro, blask. Z czułością umyć mu stopy, ale pokorną miłością stopniowo oczyszczać w nim o wiele więcej.
To dlatego Służebnica Pańska spod krzyża jest Królową. Całe życie dyskretnie ukryta w Panu, niezwykle uważna wobec braci, jak w Kanie. Dziś my Jej śpiewamy „Z dawna Polski Tyś Królową”, a Ona królując służy – „za nami przemawia słowo” i nie przestaje wydobywać dobra z tych, którzy poznają miłość Chrystusa. Bo „ociemniałym podaje rękę”, bo „bierze w porękę”, bo „przez Syna konanie uprasza sercom zmartwychwstanie…”.
A propos Maryjnej ręki – trzymał się Jej mocno Ojciec Jordan. I wkładał w Maryjną rękę także nas. Serio. Miał taki poruszający zwyczaj – przy figurce Maryi składał karteczki z intencjami. Na jednej z nich napisał: „Polska!”. Musiał dobrze rozumieć tę scenę spod krzyża, skoro modlił się: O Maryjo, przyjmij mnie, Twego niegodnego sługę, na zawsze! (DD I/120); O Matko Boża i moja Matko (…). O Matko, jestem Twój (DD II/110); O Maryjo, ukaż mi wolę Twojego Syna! W pokorze proszę Cię z całego serca (DD II/120); Matko Boska, potężna Orędowniczko, w Twoje ręce oddaję moją przyszłość (DD IV/5).
Dobrze jest mieć Maryję za Matkę i świętować dziś Jej służbę, która jest królowaniem nad wszystkimi. Nad ufnymi i wiernymi, nad zmagającymi się z wątpliwościami i zagubionymi, a także nad niewierzącymi, zgorszonymi i tymi, co innych gorszą… Ona taka jest. Królująca Służebnica. Z nas wszystkich od wieków wyciąga dobro. Aż się prosi dodać po Jordanowemu: wszelkimi sposobami i środkami.
Maryjo, która królujesz, bo służysz – módl się za nami.