Bóg będzie mówił za tych, którzy milczą. Będzie triumfował za tych, którzy cierpią. Wynagrodzi cierpliwość przez szczęśliwe zakończenie.
DD II/22

Cisza jest najpiękniejszym rozważaniem Męki Pańskiej – przeszło mi przez głowę podczas wczorajszej Drogi Krzyżowej z Papieżem Franciszkiem, kiedy została zapowiedziana dwunasta stacja i wszystko zamilkło na dłuższą chwilę. Wielkie rekolekcje świata wciąż trwają. Wyciskają się na twarzy Ojca Świętego, cierpiącego z całym Kościołem. A towarzyszące temu milczenie to najgłębsze dotknięcie Ewangelii.

Nigdy wcześniej cisza Wielkiej Soboty nie była taka wymowna. Nigdy wcześniej nie byliśmy tak blisko Jezusowego grobu, chociaż w tym roku parafialne groby Pańskie oglądamy głównie w internetowych transmisjach.

Dzisiaj – skoro i ja nie mogę być w kościele – proszę Ojca Franciszka, by opowiedział mi coś o swoim czuwaniu przy Grobie Jezusa w Jerozolimie. Był tam. I miał ze sobą – jak zawsze – Dziennik Duchowy.

Był wówczas 14 marca 1880 roku. 32-letni kapłan Jordan zapisał w notatkach: Ta księga leżała na Grobie naszego Pana Jezusa Chrystusa na Górze Kalwaryjskiej, na ołtarzu błogosławionej Dziewicy i Matki Bolesnej Maryi, a także w miejscu, gdzie stał Krzyż Święty i gdzie umarł Odkupiciel świata (DD I/155*).

Nic, tak jak Grób Pański nie uczy, że nie ma niemożliwego, choćby wszystko wydawało się stracone. Nic, tak jak trwanie przy Grobie Jezusa nie uczy, że nawet doświadczający ludzkiej bezradności człowiek może służyć Bogu tym, co ma, choćby miał mniej, niż sobie zaplanował. Jak Józef z Arymatei, który użyczył Jezusowi swojego miejsca na pochówek, bo On nie miał nic własnego. Jak Franciszek Jordan, który sam miał tak mało, że nawet na bycie alumnem musiał długo czekać.

Pewnie dzięki temu czekaniu Ojciec Jordan odkrył, że to, co Boże i wielkie dojrzewa zawsze powoli i w ciszy. Być może właśnie to mówiło mu ciało Zbawiciela złożone w grobie i stopniowo budzące do życia wszystko, co tylko pozornie umarło. Dlatego, pośród wielu trudności budowania Towarzystwa, Jordan umiał przekonywać samego siebie: Tak szybko, jak to możliwe wykonaj chciane przez Boga dzieło! Czyń to z wielkim zaufaniem, z zawsze pogodnym i radosnym sercem, mimo największych cierpień. Nie trać nadziei i nie zniechęcaj się! (DD I/153*).

Dzisiejsza cisza Grobu Jezusa mówi, że On wiedział nie tylko po co żyje, ale i po co umiera. Każdą swoją chwilę przeżywał tak, by Jego dzieło mogło się wypełnić. Dlatego w chwili śmierci mógł powiedzieć: „Wykonało się”. Teraz, czuwający przy Grobie Zbawiciela Ojciec Franciszek wzywa mnie do zastanowienia się: czy ja sama wiem i rozumiem, po co żyję? Czy w moim życiu dokonuje się to, czego chce Bóg? I czy moja śmierć – kiedy już się zdarzy – będzie dopełnieniem dzieła, jakie zostało mi powierzone do wykonania? Niezależnie od tego kiedy i jak umrę – czy zaraz, na Covid-19, czy kiedyś, ze starości – co powie cisza mojego grobu? Czy wybrzmi „Wykonało się”, które zapewni, że życie wcale się nie skończyło?

Jeszcze chwila i grób Chrystusa będzie pusty. Jeszcze chwila i w ciemności zapłonie Paschał. Chociaż nie zapalimy swoich świec od paschalnej świecy, możemy wezwać Zmartwychwstałego: „Radosna Światłości”. Możemy zaśpiewać: „Abyśmy wreszcie wolni od grzechu i pokonawszy lęki tej ziemi, czerpali siłę z Twojego życia, z Ciebie jest bowiem nasze istnienie”. Mimo że dziś trudno w to jeszcze uwierzyć – zbliża się szczęśliwe zakończenie. Wymowna cisza Jezusowego grobu już je zapowiada.

Bo chociaż nasze plany na tegoroczne święta musiały się zmienić, Jego plan realizuje się bez zmian.

Bo chociaż „odszedł Pasterz od nas”, wcale nie jest nieobecny w naszym cierpiącym świecie. Chociaż zamknięte są Jego martwe usta – wciąż do nas mówi. On niczego nie musi, więc nie musi używać słów, by zapewnić o swojej bliskości i mocy. On, Bóg – potrafi być obecny zawsze i przez wszystko. Przecież przynosi światu życie nawet przez śmierć. Biorąc ludzkie zło na siebie „z niewoli zła swój lud ocala”.

I chociaż dopiero co, w ciszy własnego domu, śpiewałam Mu: „Dobranoc, Głowo Święta” – On wcale nie śpi. On już budzi we mnie i w nas – udręczonych pandemią – ufność, której udzielił Ojcu Franciszkowi: cierpienie jest nieszporami radosnego święta Wielkanocy (DD I/43).

Wiele w tym roku okazało się inne, ale pewne rzeczy się nie zmieniają. Pośród różnych intencji, które zwykle nosiłam w Wielką Sobotę wieczorem do swojego parafialnego kościoła, miałam i tę, o całym Towarzystwie Boskiego Zbawiciela. A skoro zdarzyło się, że właśnie z tą wspólnotą przeżywam tegoroczne, inne od wszystkich, Święte Dni, z wdzięcznością „przyjdę” na dzisiejszą liturgię Wigilii Paschalnej i w ciszy własnego domu będę prosić Chrystusa wstającego z grobu: „aby (…) rozprzestrzeniało się wszędzie i czyniło postępy ku chwale Boga Wszechmogącego i dla zbawienia dusz. Niech będzie bez błędu i skazy, miłe Bogu, Jemu wyłącznie służy” (DD I/157*).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s