Bądźcie wdzięczni Bogu, waszym przełożonym, waszym dobrodziejom i w ogóle wszystkim. To sobie postanówcie, żeby przez całe życie okazywać się głęboko wdzięcznymi.
Zachęty i Upomnienia, Wdzięczność (36,1)

Chrystus zmartwychwstał! Chciałoby się biec – jak Piotr i Jan do grobu, by to zobaczyć. Jeszcze mamy twarz mokrą od łez jak Maria Magdalena, bo zdawało się, że pandemia nam Go zabrała. A On staje przed nami, gdy jeszcze kulimy się w kącie domu i mówi z czułością: Piotrze, Zuzanno, Bożeno, Barbaro, Ewo, Marto, Anno, Sylwio, Zdzisławo, Stanisławie, Sławomirze, Bartłomieju, Małgorzato…

Wstaję z tego swojego kąta jak z grobu, wyprostowuję się i wiem, że wciąż nie rozumiem zmartwychwstania do końca, nie do końca zdaję sobie sprawę, co ono dla mnie oznacza. Moje opory i wierna miłość mieszają się we mnie; obawa i odwaga walczą ze sobą gdzieś w moim wnętrzu, jak w grobie do którego boję się zajrzeć (por. J 20, 1-9).

I słyszę:

Wejdź. Zobacz. Uwierz.

Jak to się ma wydarzyć? Przez moją wierność i szczere, choć czasem nieudolne podążanie za Jezusem? To nie wystarczy. Mogę wejść, zobaczyć i uwierzyć tylko przez wierność i miłość Boga.

I wiecie co?

To Wy – częściowo wymienieni u góry wpisu – mi tę Jego miłość przynieśliście. Bo razem szliśmy wielkopostną drogą do pustego grobu, bo razem dostaliśmy zaproszenie, by wejść, ujrzeć i uwierzyć. Bo jeden drugiego podprowadził, podtrzymał, zawrócił, pobłogosławił. By głębiej spojrzeć na całą rzeczywistość, potrzebna jest łaska Boża ale i nasze z nią współdziałanie – moje i innych, „którzy kroczą przede mną, obok mnie, czy ze mną” (Uśmiecham się teraz do Autora tej myśli! ;)).

To Wy uczyliście mnie Kościoła doświadczanego z domu. Boga przychodzącego do domu.
To Wasza wierność w czytaniu tych codziennych publikacji wychowała mnie do wierności w pisaniu (czasem mi się naprawdę nie chciało…), do odwagi w dzieleniu się, do nadziei, że to wszystko jest „po coś”…

To Wy zadbaliście o radość pośród lęku i życie pośród śmierci. Przecież Chrystus żyje w człowieku. Nigdy wcześniej nie wybrzmiała ta prawda tak mocno, jak w tym roku – gdy wiele trzeba było zrobić – lub przeciwnie – wiele trzeba było NIE zrobić – ze względu na drugiego człowieka.

Czy Ojciec Jordan nie mówił, by traktować bliźniego, jak samego Chrystusa (por. DD I/55)?
Czy nie powtarzał, że nie ma nic ważniejszego, niż ratowanie dusz?
Czy nie uczył nas, że słowo Boże się spełnia i skoro Jezus mówił, że trzeciego dnia zmartwychwstanie, to żadna kwarantanna Go nie zatrzyma?
Czy nie wychował nas – nie tylko przez ostatnie czterdzieści siedem dni – do tego, że w różny sposób ukazuje się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga (DD IV/37)?
Czy nie zaświadczył nam całym sobą, że może ukazać się także poprzez nas samych?

Chrystus Zmartwychwstał!
On żyje. I to wszystko zmienia.
Przede wszystkim – to ciągle zmienia nas.
Naszą miłość i naszą obojętność.
Naszą odwagę i nasz strach.
Nasze życie i naszą śmierć.

Bo kto kocha – nie umiera.
Kto żyje Jego światłem, zaniesie tę jasność nawet w największą ciemność.
I stanie się jak Ojciec Jordan – ogniem, który rozpali serca milionów.

Dziękuję Wam!

*

„Ujawniam się” tutaj po raz pierwszy. Wdzięczność zobowiązuje 🙂
I nie wiem, dlaczego ten obraz jest taaaaaki wielki…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s