Módl się (…) by dobrotliwa Matka potężnie ci pomogła!
DD II/99

Ciągle jeszcze słyszę wczorajszą Ewangelię o zwiastowaniu. Dobrze współbrzmi z dzisiejszą – o nawiedzeniu. „Jakże się to stanie” z Nazaretu i „A skądże mi to” z Ain Karem, na dwa głosy wyśpiewują mi, że Bóg lubi posługiwać się wysłannikami. Czasem to aniołowie, a czasem – ludzie.

Ponad sto kilometrów między Nazaretem, a Ain Karem to kilka dni podróży. Przynajmniej wtedy, gdy, jak mówi dzisiejsza Ewangelia (por. Łk 1, 39-45), Maryja poszła do Elżbiety. To niebezpieczne tereny plus wspinaczka po judzkich górach. Trzeba naprawdę wielkiego pragnienia spotkania z drugą osobą, aby podjąć taki wysiłek. Ojciec Franciszek Jordan, przemierzający w raczej kiepskich warunkach setki kilometrów dla zbawienia dusz – też coś o tym wie.

Piękne jest to dzisiejsze, serdeczne spotkanie dwóch kobiet, gotowych na przyjęcie zaskakującej woli Boga w ich życiu. Ujmuje mnie, że jedna – młodsza, przyszła do drugiej – starszej, aby tak zwyczajnie, po ludzku jej pomóc. Porusza mnie też, że tę pomoc dla starszej właściwie zorganizował sam Bóg, mówiąc młodszej, że będzie Go nosić pod sercem, tak, jak – od sześciu miesięcy – pod sercem nosi nowe życie uznawana za niepłodną. Skoro dla Niego nie ma nic niemożliwego, to i jest zdolny wiedzieć, czego ludziom potrzeba, zanim Go o to poproszą (por. Mt 6,8).

Tak to chyba jest, że kiedy w człowieku zaczyna działać łaska Boża, naturalnym odruchem staje się wyjście z pomocą do innych ludzi. Być może to najlepszy sposób, aby stwierdzić, czy żyję w stanie łaski? Jordanowa pasja ratowania wszystkich towarzyszy mi i wspiera w rozeznawaniu tego: Ilekroć otrzymuję łaskę Boga, a ona – przyjęta – zaczyna we mnie działać, tylekroć mam nie spocząć i nawet góry pokonać, aby przyjść z pomocą do bliźnich, którzy tego potrzebują. Ojciec Franciszek tak robił i bynajmniej nie własnymi siłami: O Matko Boga, pomóż mi ze względu na Jezusa (DD IV/29); zawsze zgodnie z Jego wolą i w stylu Jego poruszeń (por. 1 Krl 19,12b): Bądź łagodny i pokorny sercem i pełen miłości wobec bliźnich! To jest wola Boga i w ten sposób pozyskasz wielu dla Chrystusa (DD I/194).

Maryja przychodząca z pośpiechem do Ain Karem mówi coś ważnego o Bogu, którego w sobie nosi: Jego wola jest taka, aby człowiek pomagał człowiekowi. Również w zwykłych czynnościach życia. Także w ten sposób jeden od drugiego uczy się miłości. Może właśnie teraz – przed samymi świętami, kiedy u wielu jeszcze ostatnie zakupy, sprzątanie i pieczenie – dobrze to pamiętać…

No bo co Maryja robiła u Elżbiety? Pewnie to, co większość kobiet na całym świecie – prała, gotowała, sprzątała. Pomagała w domowych obowiązkach. Ot, życie. Zwykłe życie, w którym zawsze znajdowało się miejsce dla Boga i dla bliźniego w potrzebie. Zwykłe życie, które dzięki temu każdego dnia stawało się błogosławione.

Gdy słucham dziś o Maryi spieszącej z pomocą Elżbiecie, towarzyszy mi taka myśl, chyba całkiem Jordanowa: Jeśli chcesz poznać Jedynego (por. J 17,3), otwórz się na drugiego. Bo jeśli o jedności z drugim człowiekiem nie ma mowy, to cóż powiedzieć o jedności z Bogiem?

Słowo Boże ustawia mnie gdzieś pomiędzy Nazaretem i Ain Karem i zachęca, aby z tej perspektywy patrzeć na pasję Ojca Jordana. Realizowaną w setkach miejsc. Blisko i daleko. Z ryzykiem, z którym wiązała się także wyprawa Maryi do Elżbiety. Z Jej spokojem i pewnością, że warto iść kawał drogi, aby zanieść Boga drugiemu człowiekowi. I z łaską Bożą, która po mistrzowsku pomaga rozpoznawać dobroć Boga również w najmniejszych rzeczach (por. DD I/81), nawet w prostych gestach pomocy i serdeczności.

A tak trochę na marginesie.

Kiedy zbieram całą życzliwość, okazywaną mi tutaj od początku Adwentu przez wielu, wyrażającą się w wiernej, choć wymagającej czasu lekturze wpisów; w zaufaniu, że w ogóle warto się za nią zabierać; w dobrych słowach, niosących mi jak Maryja Elżbiecie – radość pokorną, dobroczynną, skromną i budującą (por. DD I/16) i w konkretnej pomocy, która jest mi udzielana, chociaż – jak Elżbieta – nawet o nią nie poprosiłam; myślę sobie, że to prawda: Bóg rzeczywiście lubi się posługiwać wysłannikami. Czasem to aniołowie, a czasem – ludzie…

Jezu, Synu Maryi, spieszącej na pomoc Elżbiecie, za wstawiennictwem Twojego Sługi Ojca Franciszka, naucz nas, jak codziennie głosić o Tobie językiem ludzkiej życzliwości.

*

Zdjęcie: „The Nativity Story” (2006)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s