Pamiętaj więc o nas, święty Józefie i wstawiaj się Twoją modlitwą u twego przybranego Syna, lecz nakłoń nam łaskawie także Najświętszą Dziewicę, Twoją Oblubienicę.
DD I/161
Gdyby nie on, Maryja byłaby wobec ludzi matką nieślubnego dziecka i to w dodatku poczętego na skutek zdrady małżeńskiej. Gdyby był innym człowiekiem, być może postąpiłby tak, jak zezwalało bezlitosne w takim przypadku prawo żydowskie. Zgodziłby się na śmierć Ukochanej przez ukamienowanie….i pierwszy rzuciłby w Nią kamieniem.
Albo by Ją oddalił. Jak tchórz – i pewnie za takiego by go uznano. Niech radzi sobie sama. Może z czasem pozna kogoś innego, kto przyjmie Ją i uzna to Dziecko. Cóż. I tak nigdy nie będą mieć dobrej opinii.
Na szczęście dzisiejsza Ewangelia (por. Mt 1, 18-24) rozbraja wszystkie „gdyby”, bo od hipotez woli fakty. A one mówią jak było i jak jest.
Św. Józef za radą Anioła – a więc wsparty mocą Bożą – nikogo nie kamieniuje i nie wypędza cichaczem. Wybiera trzecią opcję. Rozeznaje, że słowa, które usłyszał nocą, to nie tylko sen. Wierzy im i ufa, choć Bóg stawia Go wobec rzeczywistości przekraczającej czysto ludzkie siły i zdolność pojmowania. Dlatego postanawia żyć pod jednym dachem z kobietą, która odtąd (i już do końca) będzie dla niego kompletną tajemnicą. Staje się prawnym ojcem Dziecka, które nie należy do niego i mężem Maryi, która także nie jest „jego” w sposób, o jakim marzył i jaki sobie wyobrażał, gdy się w Niej zakochał. Bo przecież – zakochał się! I była to miłość odwzajemniona. Po latach św. Jan Eudes napisze: „Pewne jest, że Józef i Maryja mają jedno serce”.
Św. Józef pragnął takiego życia, bo w pełni przyjął wolę Bożą. Raczej nie bez zmagań, skoro rozważał, jak ma się zachować wobec Maryi w ciąży i już „powziął myśl” o potajemnym oddaleniu. Może to dlatego jest taki bliski Ojcu Jordanowi? Dla niego wola Boża zawsze była wszystkim…i nigdy rozeznawanie i przyjmowanie jej nie działo się ot, tak.
Imię Józef oznacza: „Oby Pan (Jahwe) dodał”; „Niech Bóg pomnoży (rodzinę; dobra)”. Brzmi jak spotkanie pragnienia z wdzięcznością, które wydaje mi się nie tylko doskonałą „definicją” samego Opiekuna Syna Bożego, ale i niezłym streszczeniem pasji Ojca Założyciela.
W Dzienniku znajduję zachęty, przydatne nie tylko w Adwencie: Pielęgnuj zawsze szczególną cześć do św. Józefa! (DD I/16); Żyj zawsze w świętej zażyłości z Jezusem, Maryją, Józefem! (DD I/61). Są i modlitwy za wstawiennictwem świętego. Jak ta jedna, moja ulubiona, u góry wpisu, autorstwa św. Bernardyna ze Sieny. Można ją znaleźć nie tylko w Dzienniku, ale i w Godzinie czytań na uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny (19 marca).
Naprawdę lubię przyglądać się im obu – Józefowi i Franciszkowi. Zrobiłam to już kiedyś, rok temu, w Wielkim Poście, który także przeżywałam z Jordanem. Zdarzyło się, że inni też przeżywali, chociaż wtedy w ogóle nie było mowy o żadnym blogu. Albo była, tylko ja nie słuchałam jak św. Józef 😉
Zerkam sobie do notatek z tamtego czasu, ale patrzę już trochę innym wzrokiem, niż wtedy.
Obaj dobrze wiedzieli, czym jest skromność, pokora, dyskrecja, łagodność, delikatność, odpowiedzialność i męstwo. Wszystkie te cechy pomagały im – dzień po dniu – wiernie iść za poruszeniami Bożymi.
Obaj słuchali Boga. Choćby i nocą, we śnie.
Tak, jak św. Józef w dzisiejszej Ewangelii zrobił to, co mu we śnie polecił Anioł Pański, tak Franciszek Jordan zawsze realizował to, co usłyszał w Słowie Bożym. A jeśli stosował zapisaną w Dzienniku i wspominaną już tutaj, zasadę św. Hieronima: Sen powinien cię zastać z Biblią w ręce, a święte strony niech przyjmą twoją słaniającą się głowę (DD I/145) – to i warunki słuchania mogły być czasem nieco podobne 🙂
Obaj szukali we wszystkim zgodności z wolą Bożą, nie własną (por. DD II/23).
Byli wolni od absolutyzowania swoich racji. Uznawali plany Boga także wtedy, gdy nijak szło je ogarnąć. Wiedzieli, że nie ma lepszego pomysłu na życie, niż ten podarowany z Góry.
Obaj byli ludźmi czynu i przykładu.
Kto naprawdę słucha Boga, ten realizuje to, co słyszy. Konkretnie, odpowiedzialnie i czytelne dla innych. Uśmiecham się teraz do siebie, bo Ojciec Jordan zapisał sobie w Dzienniku coś, czego św. Józef doświadczył na własnej skórze: Wykonuj wszystkie czynności tak, jak gdybyś widział Boga rzeczywiście przed sobą (DD I/15). To naprawdę dobra rada na tę końcówkę Adwentu!
Wszystko, co obaj robili, robili „po coś”, „dla Kogoś”, a także: „dla wielu”. Wielka troska Józefa o Maryję i Dziecko w Jej łonie podczas wędrówki do Betlejem i potem, już po urodzeniu Jezusa – była przecież troską nie tylko o (nie)swojego Syna, ale i o wszystkich ludzi czekających na Mesjasza. To Dziecko przyszło do wszystkich i dla zbawienia wszystkich. A Franciszek Maria od Krzyża Jordan poświęcił tej prawdzie całe swoje życie…
Obaj byli głęboko pokorni.
Choć to słowa Ojca Franciszka, wydają się wybrzmiewać w całym milczącym życiu św. Józefa, powołanego do bycia opiekunem Syna Bożego: Wykonaj zamiar, jeśli taka jest Wola Boża! Bądź jednak zawsze bardzo pokorny, ponieważ wszystko, co dobrego się dzieje, jest sprawą Boga, nie twoją! (DD I/151). Może dlatego w Ewangelii nie pada ani jedno Jego słowo, bo cały poświęcił się dla Słowa?
Obaj byli wierni obowiązkom.
Jordan sprecyzował tę wierność: Spełniaj dzień po dniu swoje obowiązki, niezależnie od tego, co może się przydarzyć i zaufaj Panu, który wszystko może! (DD II/109). To prawda – On może wszystko (por. DD II/17). Nawet poprosić człowieka, by się Nim zaopiekował…
Obaj ciężko pracowali, by utrzymać Rodzinę, w której zamieszkał Boski Zbawiciel.
Święta Rodzina jest co prawda mniej liczna, niż rodzina salwatoriańska, ale gdyby nie ta Święta, salwatoriańska nigdy nie osiągnęłaby rozmiarów świata…
Wspierany mocą Boga, Święty Józef – tak jak umiał, po ludzku – troszczył się o to, by Jezus wypełnił swoją misję na ziemi, a wszyscy ludzie mogli doświadczyć Jego zbawczej miłości.
Z tą samą troską przeżył swoje życie Sługa Boży Franciszek Jordan.
Ufam, że Stamtąd, pośród świętych – jeden i drugi nadal robi to samo…
Święty Józefie, Ojcze Franciszku, wspomnijcie za nami, wołając przed Bogiem: Niech nas, Twoich świętych, będzie więcej!