Z całą mocą dąż do tego, żeby święta wiara we wszystkich dzieciach duchowych była stale możliwie wielka i żywa.
DD I/210
Ojciec Franciszek i setnik z dzisiejszej Ewangelii mają wiele wspólnego. Wiara, pokora, zaufanie i zatroskanie o bliźniego, który jest cierpiący – bliskie są im obu. Jeden i drugi myśli o sobie: „nie jestem godzien”. I obaj mają też błogosławioną pewność względem Jezusa: „powiedz tylko słowo…”
Wiarę setnika z dzisiejszej Ewangelii, którą Jezus określa jako „tak wielką” (por. Mt 8, 5-11), mogę z całym przekonaniem zestawić z wiarą Ojca Jordana i jego modlitwą o możliwie wielką wiarę dla wszystkich jego dzieci.
Obaj – i ewangeliczny setnik i Ojciec Franciszek – naprawdę wierzą w moc Zbawiciela. Obaj jej doświadczają. Czasem ta moc objawia się uzdrowieniem jednego, a czasem życiową pasją ratowania wielu. Całe życie Jordana zdaje się potwierdzać, że Bóg pozwala „korzystać” z Jego mocy tym, którzy Mu ufają. Przypomina mi się Izajasz, notabene, biblijny przewodnik po Adwencie: „Lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40, 31). A Ojciec Jordan, mój tegoroczny, adwentowy towarzysz dopowiada jeszcze: Uzbrój się we wszelkie środki, szczególnie w udział we Wszechmocy Bożej przez ogromną ufność Bogu! (DD II/7).
Czytając w dzisiejszej Ewangelii opowieść o setniku i jego cierpiącym słudze, można odkryć, że w zaufaniu Bogu budują się najlepsze relacje z ludźmi. Stąd obecna i u setnika i u Jordana, postawa miłosnej troski o drugiego. Franciszek od Krzyża napisał sobie nawet: Wychowujcie dzieci, a nie niewolników (DD I/191), czyli twórzcie więź, a nie zależność. W relacji św. Mateusza jest mowa o setniku – panu, który dba o sługę. Ale greckie słówko „pais” użyte przez Ewangelistę ma kilka znaczeń. Może też znaczyć „dziecko”. Pan prosi o zdrowie sługi, jak ojciec o zdrowie dziecka. I ze względu na to dziecko idzie do Jezusa. To jest konkretny drogowskaz na adwentowej drodze – wychodź naprzeciw przychodzącego Boga i rób to z miłości i troski o bliźniego. Zwłaszcza takiego, który (jeszcze) nie może przyjść do Niego sam.
Każde Jordanowe bycie przed Jezusem było „ze względu na dziecko”. Takie, czy inne. Będące blisko, lub daleko. Ile próśb za każde z nich, wypowiadanych podczas wielogodzinnych modlitw w kaplicy Domu Macierzystego, czy w Bazylice św. Piotra! Ile wiary w potęgę słowa Bożego – że naprawdę wystarczy tylko jedno – gdy Ojciec Założyciel trwał pochylony nad Pismem Świętym. W Dzienniku Duchowym nie brak śladów tego pochylania się, w postaci biblijnych cytatów i parafraz. Franciszek od Krzyża, za św. Hieronimem, zachęca nawet, by sen zastawał cię z Biblią w ręce, a święte strony przyjmowały twoją skłaniającą się głowę (por. DD I/145). Całkiem niezłe postanowienie adwentowe…
Ojciec Franciszek taki był (ufam, że jako święty – cały czas jest 🙂 ). Zawsze, dzień po dniu, nie od czasu do czasu. Pełen wiary we Wszechmogącego (Ufaj, ufaj, mój synu, wszechmogącemu Bogu, tak, ufaj! – DD IV/3) i pełen wrażliwości na każdego bezradnego (Bądź ojcem ubogich! – DD II/9). Nawet na tego, co woli iść gdzie indziej, chociaż jest zaopatrywany we wszystko (por. DD I/165).
Może dlatego Wszechmogący zechciał powierzyć „wszystkich” pasji jednego człowieka?
Może dlatego Franciszek Jordan stał się prawdziwym ojcem wszystkich swoich – także tych bezhabitowych – duchowych dzieci?
I dlatego chcę się w tym Adwencie modlić:
Ojcze Franciszku, wstawiaj się za nami, twoimi dziećmi!
Abyśmy tak, jak Ty, z wielką i żywą wiarą, nieśli światu wszechmoc Bożej miłości, gotowej nawet na to, aby dla ludzi stać się Człowiekiem.