Teraz, Panie!
DD II/74

Całe życie jest Adwentem – usłyszałam kiedyś. Nie pamiętam kiedy i od kogo. Ale przypomniałam sobie te słowa trzymając w ręku Dziennik Duchowy – dokument serca Ojca Franciszka Jordana. Czujnego serca człowieka, który całe życie pragnął w tylko jednego – Boga dla wszystkich.

Panie, proszę Cię, daj mi czas i okazję, że rozpocznę! (DD I/137) – zanotował sobie Franciszek od Krzyża. Ten czas i okazja – dla mnie – nadeszły właśnie teraz. W tegorocznym Adwencie chcę spotykać swoje serce z jego sercem. Chcę od niego uczyć się czujności na Zbawiciela, który przychodzi. Ze swoją dobrocią i miłością (por DD IV/37), ukazującą się światu najprościej i najczulej jak to możliwe – w bezbronnym Niemowlęciu.

Chociaż w Adwencie zwykle podkreśla się doświadczenie czekania, św Mateusz w dzisiejszej Ewangelii mówi nieco inaczej: „Czuwajcie więc” (por. Mt 24, 37-44).

Ojciec Franciszek wiedział, że czuwanie to niekoniecznie to samo, co czekanie. Pewnie każde czuwanie w jakimś sensie jest czekaniem, ale czekanie wcale nie musi być czujne. Czekanie bywa dezercją z „tu i teraz” (Od poniedziałku do piątku co rusz słyszę: „Proszę pani, za ile dzwonek?”). Czuwanie zawsze jest „tu i teraz”. To służba teraźniejszości, by była gotowa na przyjęcie przyszłości.

Odnajduję bez trudu tę służbę w biografii Ojca Jordana. Gdy dzień po dniu chodził do ciężkiej roboty, żeby pomóc uregulować rodzinne długi i uzbierać pieniądze, konieczne do kontynuowania nauki. Gdy noc po nocy ślęczał nad książkami, aby zdobyć wykształcenie wymagane od kandydatów do seminarium. Gdy rok po roku realizował swoją pasję, cierpliwie znosząc mnożące się trudności. Gdy dwadzieścia lat chodził przy kontrolującym jego posługę wizytatorze apostolskim. Gdy blisko trzydzieści lat czuwał na modlitwie, żeby jego Towarzystwo w końcu zostało w pełni zatwierdzone. Gdy nieprzerwanie ufał, że moc dobrego dzieła leży w wytrwałości (DD II/57).

Taki właśnie jest Sługa Boży Ojciec Franciszek Jordan – 70 lat życia, które było nieustannym czuwaniem z miłości do Zbawiciela. Nie dziwi, że w ostatnich swoich godzinach wzywał tylko Tego, przy Którym czuwał w każdym czasie: Mój Jezus Miłosierny (por. DD Ostatnie słowa).

Kto zatem bardziej, niż Franciszek od Krzyża nauczy mnie czuwania, czyli po prostu dobrego życia chwilą obecną (por. Rz 13, 11)? Ta chwila – tu i teraz – jest naprawdę ważna – dla mojej przyszłości, dla…wieczności!

Teraz, Panie – napisał sobie Jordan w swoim Dzienniku. Prawdopodobnie był wtedy kwiecień 1904, a więc rok przed pierwszą papieską aprobatą dla męskiej gałęzi SDS (Decretum laudis – 27.05. 1905 r.), której Założyciel bardzo wyczekiwał. Słyszę to jego zawołanie wraz ze słowami z dzisiejszej Ewangelii, że Syn Człowieczy przyjdzie niespodziewanie. A więc gotowym trzeba być już teraz, nie potem.

Gdzie Chrystus, przychodzący niespodziewanie „zastawałby” Ojca Jordana?Wiadomo. Zawsze przy Sobie.

Bo kiedy Franciszek od Krzyża przemawiał do braci na kapitułach, mówił o Zbawicielu. Gdy klęczał w kaplicy na samotnej modlitwie – trwał ze Zbawicielem. Kiedy siedział nad mapą, planując kolejną placówkę misyjną – robił to ze względu na Zbawiciela. Gdy na ulicach Rzymu rozmawiał z biedakami, w ich oczach dostrzegał Zbawiciela. Gdy pisał sobie w Dzienniku, że dziś może być ostatnim dniem (DD I/33) i nie wolno trwonić czasu (DD I/193), myślał o Zbawicielu. Dla niego zawsze było „teraz” Boga i dla Boga. Ciekawe, że jego imiennik, a nasz Papież powtarzał całkiem niedawno młodzieży w Panamie: „Jesteście Bożym teraz”.

A ja? Jeśli miałabym już dziś – TERAZ – wpuścić Chrystusa do mojego domu – czyli do mojego życia – niezapowiedzianie, jak złodzieja… Czy mogłabym to zrobić bez wstydu? Gdzie i przy czym by mnie zastał?

Może upychałabym moje nieposprzątane życie gdzieś „w ostatnim pokoju”?
Może zobaczyłby, że wciąż daleko mi do prawdziwie ukrzyżowanego człowieka, który widzi swoje szczęście w cierpieniu, swój skarb w ubóstwie, swój wypoczynek w pracy (DD I/177 i 178).
Może dostrzegłby wszystkie „zaraz”, przy rzeczach do zrobienia „przed świętami”; przy leżącym obok brewiarzu, różańcu, Dzienniku Duchowym, niedokończonym artykule, nieodpisanym mailu i zapomnianym zaproszeniu na kawę do znajomego, do którego jakoś nie chciało mi się iść?

A może usłyszałby moją, bezradną chwilami, modlitwę:
Panie, który Jesteś, przyjmij moje „teraz”. Takie, jakie jest.
I za wstawiennictwem Twojego czuwającego Sługi Ojca Franciszka,
przemieniaj moje niespokojne „teraz”, w Twoje błogosławione „zawsze”.

Jedna uwaga do wpisu “Teraz i zawsze

  1. Zaczęło się wspaniałe czuwanie. Oczywiście dla wszystkich. Tyle, że jedna strona będzie czytać „karmić” się Bożym Słowem i nauczaniem O. Franciszka, a druga będzie je mozolnie, pieczołowicie „dopieszczać” każde słowo, każdą myśl, aby w przyszłości były same dobre owoce. Gosia! Dziękuję…. Czekałem na to dokładnie tak samo jak w zeszłym roku, albo nawet bardziej! 🙂 Niech ci Bóg cię wspiera! Życzę ci na początku tego ważnego okresu, abyś tak jak Ojciec Jordan miała jeszcze większą chęć szerzyć i głosić Dobrą Nowinę, dla nas swoich odbiorców. Życzę ci, abyś tak jak Ojciec Jordan, który w pokorze „prowadził” w świat Salwatorianów, usłyszała w swoim sercu dokładnie te same słowa jak on : „Moje dziecko, daj mi twoje serce, pozwól mi samemu panować w tobie! Chcę być Twoim życiem” (DD I/13). 🙂 Małgosiu Działaj, a my razem z Tobą!

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s