We wszystkim trzymaj się mocno prawdy, ponieważ Bóg jest Prawdą.
DD/82
Błogosławiony Ojcze Franciszku,
czy pamiętasz ten mój dystans wobec Ciebie? To przekonanie, że wiem kim jesteś i to mi wystarczy, bo już mam swoich ulubionych świętych i błogosławionych, bo pochodzę skądinąd, bo dorastałam bez salwatorianów? Nie myślałam wtedy jeszcze o tym, że może i dorosłam bez żadnych SDS, ale trudno by było bez nich w moim życiu mówić o jakiejkolwiek dojrzałości.
Czytam sobie dzisiejszą Ewangelię (por. J 8,31-42) i widzę, jak trudno jest dotrzeć do tych, którzy są przekonani, że niczego w sobie nie potrzebują zmieniać, bo ich życie, postawa, myślenie to gotowe produkty z certyfikatem wysokiej jakości. Jezus musi przebijać się przez mur ich wysokiego mniemania o sobie, przez zasieki zrobione z koncentracji na własnym zdaniu.
Przed tobą, Ojcze, niczego nie zdołam udawać – dobrze wiesz, że i ja bywam nieprzemakalna dla jakichkolwiek uwag, wskazówek, dobrych rad. Dobrze wiesz, ile razy to ja – choć uwierzyłam Bogu – wciąż „wiem najlepiej”, „wolna” w niewoli uporu i oporu…
Porusza mnie w tej i nie tylko w tej lekturze słowa, że Jezus doskonale wie, gdzie są ludzkie czułe punkty. Pamiętam dobrze, jak we mnie samej dotykał tych właśnie miejsc, przez które mogła przedrzeć się Jego łaska. W których dźwięczały słowa wybrzmiewające także dziś: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Ty też byłeś przy tym, pamiętasz? Pamiętasz…
Tak, towarzyszyłeś mi na kolejnych rekolekcyjnych tygodniach, które uczyły mnie nazywać moje czułe punkty i tym samym powoli rozmontowywały moje schematy, mniemania o sobie i innych, opory, którymi umiałam się twardo i skutecznie zabarykadować. Dziś już to wiem – nazwanie czułego punktu jest pierwszym, ważnym krokiem do odzyskania panowania nad swoim życiem w tym właśnie punkcie. Swoją drogą, czy to podczas Twoich walk duchowych, na wielogodzinnej modlitwie odkrywałeś, że Jezus dobrze zna głęboką skłonność człowieka do takiej opornej „samoobrony”? Czy to wtedy, gdy też się zmagałeś, odkryłeś, że Jezus, Syn który „nie wyszedł od siebie”, z woli miłującego Ojca zawsze wie, co zrobić, by nam pomóc, byśmy przestali walczyć przeciw samym sobie? Czy to z tamtych chwil pochodzą powtarzane w Dzienniku Duchowym cytaty z psalmu: Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie: osłonię go, bo uznał moje imię. Będzie mnie wzywał, a Ja go wysłucham i będę z nim w utrapieniu, wyzwolę go i sławą obdarzę. Nasycę go długim życiem i ukażę mu moje zbawienie(Ps 91,14-16; DD II/15; II/58)…?
Czy wiesz, błogosławiony Ojcze, że to właśnie Ty, znoszący tyle swoich duchowych walk, nauczyłeś mnie „kapitulować” w bijatykach przeciw samej sobie? Wiedziałam wtedy, że można się „bronić” bez końca i robić wszystko, żeby nawet Jezusowi nie udało się przełamać oporu, jaki w nas siedzi. A ty mi pokazałeś drugą stronę medalu: jeśli dasz Bogu szansę i poddasz się wreszcie Jemu samemu, może wydarzyć się cud przemiany. Tak wejdziesz na drogę do prawdziwej wolności. Na najlepszą drogę do niekończącego się celu. Na drogę w której wiara w Jezusa, trwanie w nauce, bycie uczniem i znajomość prawdy nie pozwolą ani zgubić kroku, ani się dłużej przed nim opierać.