Zaufaj Panu, nawet gdy wszystko wydaje się stracone!
DD II/22
Dzisiejsza Ewangelia jest trochę jak historia życia i dzieła bł. Franciszka Jordana. Jest opowieścią o Bogu prawdziwym i jedynym, który umie budować z odrzuconych kamieni. Tylko On potrafi wyciągnąć dobro z tego, co tragiczne i złe.
Myślę, że to ważne, by czytając dzisiejszą przypowieść nie wywołać w sobie złości ani oburzenia. Jezus nie chciałby pewnie, żeby rodził się w nas odruch potępienia w stosunku do dzierżawców winnicy, którzy zabili sługi, a nawet dziedzica – syna właściciela (por. Mt 21, 33-43. 45-46). Zresztą, tak po prawdzie, to oburzenie musiałoby być skierowane także przeciwko nam. Mało razy odrzucamy Jezusa i nie doceniamy Jego starań?
Słucham dzisiejszej Ewangelii w kluczu: zachwyć się wytrwałą miłością, która została ci ofiarowana. Zobacz, jak bardzo Mu na tobie zależy. Uwierz, że nawet z odrzuconych kamieni da się budować. Nic nie jest stracone, skoro On jest po naszej stronie.
Może podobny klucz jest potrzebny w lekturze życiorysu bł. Franciszka Jordana, który nie raz doznał, jak wysiłek obraca się na marne. Choćby wówczas, gdy wizytacja apostolska na misji w Assam zakończyła się szeregiem zarzutów i wnioskiem, że posługa salwatorianów na terenie wielkim jak 2/3 obszaru Polski, przyniosła tak mizerny plon, że nie ma już tam o czym, ani z kim gadać. Może tak trzeba patrzeć na ataki w prasie, których dopuścili się odwołani z tej misji współbracia, nazywając Ojca Założyciela oszustem i megalomanem… a on się nie tylko nie mścił, ale nadal i do ostatniego tchnienia – kochał?
Bo przecież na tym polegało i polega całe jego dzieło: opowiedzieć o Miłości większej niż odrzucenie ze strony ludzi, większej niż grzech. Zaświadczyć światu o Miłości, która się nie poddaje. I wezwać siebie oraz każdego nas: Nie zapomnij cudów Boga (DD I/67; Ps 105 (104), 16-17. 18-19. 20-21).
Właściwie ujmowało mnie to, co działo się jeszcze przed beatyfikacją bł. Franciszka Jordana. Gdy tylko nieliczni się o nim rozpisywali, gdy bliski był tylko swoim duchowym dzieciom, a poza kręgami salwatoriańskimi pozostawał raczej „mało znany”. Przyjęcie roli nieznanego, niechcianego, odrzuconego wymaga ogromnej mocy. To też jest część jego błogosławionej historii, która CAŁA teraz – w roku dziękczynienia – może uczyć: za każdym razem, kiedy z nadzieją patrzymy na to, co jeszcze przed nami, mimo różnych niepowodzeń – mamy udział w Boskiej, zbawiennej sile. Za każdym razem, kiedy jeszcze raz próbujemy, mimo że już wszystkiego nam się odechciało – rodzi się w nas Jego moc. Kiedy zaczynamy rozumieć, że nasze porażki nie przekreślają ostatecznego spełnienia i sensu naszego życia – dotykamy tajemnicy Boskiego Zbawiciela.
Czasy bł. Franciszka od Krzyża Jordana, naznaczone epidemią (tak, cholery) i wojną (tak, I wojną światową) i nasze czasy z boleśnie podobnym przebiegiem zdarzeń, potrzebują tego Bożego słowa, które – wybrzmiewając dziś w liturgii – nie pozwala zapomnieć, że ciągle toczy się historia wytrwałych prób, coraz to nowych starań ze strony Boga, gotowego dostać się do ludzkich serc drogą odrzuconego kamienia. Gotowego osiedlić się tam, gdzie nie zamierzalibyśmy nawet niczego dobrego szukać. Tak się przecież dzieje nasze zbawienie – zgoda na budowanie z odrzuconych kamieni.