Gdy pozwoli ci na to twoje zdrowie i twój spowiednik, naśladuj często kochanego Zbawiciela w tym, że przynajmniej część nocy poświęcisz samotnie na modlitwę!
DD I/135
Słysząc w Ewangelii o modlitwie Jezusa w Ogrójcu nie sposób nie pomyśleć o Ojcu Jordanie czuwającym przy Nim przez wiele godzin nocnych.
To jedna z pierwszych rzeczy, które urzekły mnie w lekturze Dziennika Duchowego Ojca Franciszka Marii od Krzyża Jordana. Te wszystkie wpisy o nocnej modlitwie. On się naprawdę modlił nocą! Więcej. On ukochał ten czas – noc, sam na sam z Bogiem, oderwany od wszystkiego (por DD II/92).
Nie mam wielkiej praktyki w nocnej modlitwie. Owszem, zdarzało się. Najczęściej w czasach studiów – decydowałam się wtedy – od czasu do czasu – na nocne adoracje w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Nie, nie przychodziło mi to z łatwością. Tak, towarzyszył temu kryzys i myśli: „Po co ja tu przyjechałam na tak długo, skoro głowa ciągle leci mi w dół?”. Zresztą, zdarza się i teraz, głowa leci tak samo.
Ale poza kryzysami (a może dzięki kryzysom?) nauczyłam się, że noc to czas wyjątkowy w kontakcie z Bogiem. Milkną dźwięki codzienności, jestem sam na sam z ciszą, w której zdecydowanie łatwiej usłyszeć i przyjąć Jego wezwanie. Ciemność zawsze jakoś prowadzi mnie również w głąb siebie. A podobno najgłębiej w nas jest… plan Boży. Chcę o niego pytać. Chcę go poznawać. Miałam już setki swoich świetnych koncepcji na życie. Ale zawsze okazywało się, że tylko Jego plan jest naprawdę doskonały. I właśnie na modlitwie można to odkrywać…
Wtedy – ze spadającą głową w kaplicy wieczystej adoracji w Łagiewnikach – nie znałam jeszcze Ojca Jordana, nie miałam świadomości, że krakowski Dom Słowa jest całkiem blisko od miejsca, gdzie tak „walczę” z własnymi ograniczeniami i sennością i nie wiedziałam jeszcze, że po latach – w tym Domu, u Jordana właśnie – będzie mi stopniowo odsłaniane, iż uznanie własnych ograniczeń jest „walką” najważniejszą. I wcale nie toczę jej sama.
Ojciec Franciszek, którego oczami wyobraźni widzę najczęściej na modlitwie nocą i myślę, że to jest naprawdę jego najważniejsze dziedzictwo – uczy mnie słuchać dzisiejszej Ewangelii.
Czuwanie i modlitwa – oto tajemnica. Ale nie jest to tajemnica sukcesu, bo sukces nie wchodzi tu w grę, tak jak nie wchodził w grę w misji Jezusa. To tajemnica wierności. Wierności Syna Bożego wobec woli Ojca Niebieskiego. Wierności Ojca Franciszka wobec kochanego Zbawiciela – zachwycającej i owocującej w życiu kontynuatorów jego dzieła.
Co on mi mówi, zostawiając w Dzienniku tyle notatek o nocnej modlitwie? Co mówi do mnie, pisząc: Daj dni bliźnim, weź noce na modlitwę skupienia (DD I/64); Ilekroć możesz przeznaczaj noc na modlitwę (DD I/66); Szatan niczego bardziej się nie lęka niż postów i nocnych czuwań (DD I/77); Nocna modlitwa – skarb! (DD II/68), Czas wieczorny i noc spożytkuj na modlitwę! (DD II/84)?
Bez czuwania i modlitwy można przegapić najważniejsze momenty w dziejach świata i własnego życia. Nie da się bez czuwania i modlitwy spełnić tego, do czego Jezus nas wezwał. Głowa leci ci w dół? To się ciesz, bo także w ten sposób On wyposaża cię w mądrość, masz szansę pojąć słabość ludzkiego ciała i to, że duch ochoczy może nie wystarczyć. Dziękuj, bo tak się uczysz, że modlitwa to dzieło łaski, a nie efekt twoich wysiłków. Dziełem łaski jest trwać i słuchać. Tak się zaczyna szczera odpowiedź na Boże wezwanie!
Bez czuwania i modlitwy nie nauczysz się życia ze Słowem. Tak, ono bywa walką – ale nie jest duchową siłownią. Nie wymaga działań „ponad miarę”. Tylko Bóg, nie człowiek, kocha bez miary – i dlatego we Wcieleniu przyjął na siebie ludzką miarę, by także ona została zbawiona. Dlatego Jordan pisał o nocnej modlitwie: „Ilekroć możesz…”; „Gdy coś i ktoś ci pozwoli…”. To ta pokora doprowadziła go do odkrycia: Jeśli ktoś się modli, nie ma niczego, i niech to będzie nie wiem jak wielkie i trudne, do czego nie byłby zdolny (DD II/29). Pośród własnych ograniczeń…
Piękne, nie?
No i jeszcze jedno. Być może dla Ojca Franciszka najważniejsze. Oby i dla mnie…
Bez czuwania i modlitwy można zostawić Jezusa samego w Jego męce. A kto chce być „od Krzyża” nie zostawia Zbawiciela. Ani w Jego męce, ani w swojej.
Dziękuję za te teksty i za przedstawienie mi Ojca Jordana. Kilka wpisów z dziennika które Pani cytuje momentalnie kierują mnie w stronę Maryi i myślę sobie ależ maryjny. Co za pokora.
Nocna modlitwa jest jak Ogrójec, ale wtedy właśnie noc staje się jaśniejsza niż dzień.
Chyba żadna inna pora nie sprawia, że człowiek może wejść w głąb w siebie i dotknąć prawdy o sobie. Maski opadają. Nie ma przed kim udawać. Można udawać, ale całą noc się nie da.
Powiedział abba Arseniusz:
„Jeżeli Boga szukamy, On się nam objawi; a jeśli Go zatrzymujemy, zostanie z nami”
Niech Maryja, Niebieska Dawczyni Chleba Życia, Ta, która nosi w sobie Pana i się nie spala ukryje nas w Swym Łonie gdzie Syn Boży się ukrył. Abyśmy w Niej stali się podobni do Chrystusa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba