Żadna ofiara, żaden krzyż, żadne cierpienie, żadne opuszczenie, żadna zgryzota, żaden atak, niech nic, z Łaską Bożą, nie będzie dla Ciebie za ciężkie.
DD II/1

Kamienie w rękach Żydów atakujących Jezusa, oskarżenie o bluźnierstwo, próby pojmania. Chociaż tyle już wytłumaczył, tyle zrobił – oni wciąż nic nie rozumieją i traktują Go jak zdrajcę. Każdy powód jest dobry, byle tylko jakoś się Go pozbyć, choć przecież nikomu nie zrobił nic złego (por. J 10, 31-42). Tak po prawdzie – chyba nie tylko oni tak postępują. Ile razy mnie samej zdarza się szukać „haków” na Pana Boga…

Nie ma co udawać – wszyscy to znamy. Kiedy nie ma „dobrego” powodu jakiegoś postępowania, wystarczy jakikolwiek powód. Zresztą, nienawiść powodów nie szuka. Sama siebie uzasadnia. Najłatwiej jest rzucać kamieniami. O wiele trudniej przemyśleć swoje postępowanie i próbować coś w sobie zmienić.

Żydzi nie mogli już Go słuchać. A przecież nie mówił niczego, co przekraczałoby ich zdolności rozumienia. Gdyby tylko trochę głębiej pomyśleli, pewnie udałoby się im pojąć Jego słowa. Gdyby tylko włożyli nieco wysiłku, byliby w stanie zrozumieć, o co Mu chodzi. Ale woleli podnieść kamienie. Tak jest łatwiej. Zresztą, widać to teraz, w życiu częściowo i przymusowo przeniesionym do sieci – ile próbujemy załatwiać siłą, choćby była to tylko siła klawiatury. Hejt może boleć jak kamień…

Właściwie to dobrze, że Jezus budzi emocje. Działa na ludzi. Jedni chcą Go zabić, inni w Niego wierzą. Ale nie pozostają obojętni, jeśli przyjdą i wejdą z Nim w dialog. Najgorszy jest chłodny dystans, który nie pozwala poznać Go bliżej. Najgorzej jest w ogóle nie chcieć do Niego podchodzić, z obawy, że mnie wkurzy, że powie coś oburzającego, że zacznie mi mieszać w życiu tą swoją Ewangelią. Wtedy można nie usłyszeć najważniejszego – orędzia życia i miłości silniejszej, niż nienawiść i śmierć.

Choć w dzisiejszej perykopie Janowej wydaje się panować tylko chaos i agresja Żydów – ostatecznie zwycięża spokój i rzeczowość Jezusa. Bo On „uchodzi z ich rąk” i po prostu idzie sobie gdzie indziej. A tam, gdzie się pojawia – pisze św. Jan: „wielu w Niego uwierzyło”. Zatem – mimo bolesnego początku, Ewangelia okazuje się faktycznie Dobrą Nowiną, w której zawsze pierwsze jest prawo miłości, a nie bezprawie obojętności, czy wręcz nienawiści. Prędzej czy później – dotrze to do wszystkich. Niemal u progu Wielkiego Tygodnia nie może być inaczej.

Ojciec Jordan, z właściwą sobie pasją, również wierzył, że przesłanie o miłości i dobroci Zbawiciela dotrze tam, gdzie ciągle jest bardzo potrzebne. I nie przestawał w to wierzyć także wówczas, gdy w jego kierunku kamienie oskarżeń sypały się dość często i to z zupełnie różnych stron. W historii jego życia, trochę jak w tej dzisiejszej Ewangelii – też każdy powód wydawał się dobry, by coś mu zarzucić, albo z pretensjami od niego odejść, co niektórzy zresztą uczynili. Wystarczy wspomnieć oskarżenia pod adresem Franciszka w prasie, w wyniku których odeszło 26 członków Towarzystwa, w większości Niemców (dla Jordana, Niemca – swoich) i… Polaków.

Tymczasem Franciszek od Krzyża ani tych zarzutów nie odpierał, ani się nimi nie obarczał. Znosił je pokornie, bo zanosił je Bogu na modlitwie. Był też w tym wszystkim ujmująco cierpliwy. Jego cierpliwość nie oznaczała jednak biernego pogodzenia się z losem prześladowanego przez wielu. Nigdy też nie zamykał się na swoich oskarżycieli. Używaj tych dwóch kluczy: ufność w Bogu i modlitwa (DD II/66) – zapisał sobie w notatkach. Sprawdzam ostatnimi czasy na bieżąco – działa. Tak, jak inny fragment, bliski Ojcu Jordanowi, cytowany w Dzienniku – w całości lub w skrócie – aż 17 razy: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13).

Skoro wszystko w Nim mogę – to z łaską Bożą, na wzór Jordana, mogę się uczyć służby nie tylko niewinnym, ale i tym wciąż kogoś obwiniającym. Bo w Nim mogę odpowiadać miłością na niechęć, pokojem na atak, wybaczeniem na krzywdę, radością na smutek i wiarą na zwątpienie. Skoro wszystko w Nim mogę – to naprawdę nic z tego, do czego wzywa mnie służba – nie okaże się dla mnie za ciężkie.

Franciszek od Krzyża wiedział, że niewiele można zdziałać przeciwko nienawiści. Można właściwie tylko jedno. I to jedno jest najskuteczniejsze: kochać do końca. Nic innego nie pomoże. Oby przypomniał mi w porę, że pasja służby zawsze, wszędzie i każdemu – zaczyna się od pokornego pragnienia doprowadzenia do miłości Boga choćby jednego tylko człowieka.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s