Opatrzność Boża stworzyła mnie.
DD I/185

Ten Jordanowy cytat, umiłowany przeze mnie od pierwszej lektury Dziennika Duchowego, nie jest łatwy do przyjęcia – mimo że taki bliski. Teraz być może jeszcze bardziej chciałoby się z nim dyskutować. Ale Jezus nie dyskutuje. Jezus działa, by człowiek naprawdę uwierzył, że na nim – dziecku światłości – spełniają się sprawy Boże.

W dzisiejszej Ewangelii aż się roi od dyskusji i osądów (por. J 9, 1-41). Najpierw uczniowie, mając przed sobą cierpiącego człowieka, biorą się do roztrząsania jego przypadku. Zastanawiają się nad przyczynami jego cierpienia, próbują zlokalizować moment, w którym jego historia przybrała tragiczny obrót. Oni sobie gadają – a on cierpi.

Tymczasem Jezus nie szuka winnego, nie oskarża, tylko rozprawia się ze złem. To jest zdecydowanie najtrudniejsze. Oskarżać jest łatwiej i w sumie – każdy to potrafi. Porusza mnie zawsze i w wielu miejscach Ewangelii, że On nie daje się wciągać w niepotrzebne dyskusje. Woli działać, „pełnić dzieła Ojca, który Go posłał”. Zmienia sytuację niewidomego, zamiast rozkładać ją na czynniki pierwsze. Oczywiście, warto w życiu pytać. Cennym jest pragnienie rozumienia świata. Ale najcenniejsza jest konkretna pomoc. Przecież bardzo mocno uczymy się tego teraz, gdy próbujemy jakoś ogarniać to, co się wokół nas dzieje. Aż się chce powiedzieć: będzie czas, by zrozumieć. A z pomocą nie ma co zwlekać.

Mówią, że Bóg nie umie dawać mało. Faktycznie – choremu z Ewangelii daje szansę na nowe życie, a nie tylko na wyjaśnienie dotychczasowego. Bierze w swoje dłonie błoto i dopełnia dzieła stworzenia: otwiera oczy niewidomemu. Jak mówił o Jezusie św. Jan: On – Światłość prawdziwa, może oświecić każdego człowieka (por. J 1,9) Słuchając tej historii słyszę też trochę Ojca Jordana z Dziennika: Czy masz wiarę? Ale naprawdę taką co…? Miej wiarę, ale dobrą wiarę, a będziesz widział! Miej wiarę, mówię ci, miej wiarę, a dobrą wiarą jest ta, która potrafi cię uzdrowić! (DD/186).

Dyskusje o chorym toczą się dalej – wśród sąsiadów, ludzi, którzy kojarzyli go z „widzenia”, gdy on jeszcze nie widział i wśród faryzeuszów, do których go prowadzą. Uzdrowiony nie do końca wie, za sprawą czyjej mocy przejrzał. Gdy analizuje krok po kroku to, co się stało, rodzi się w nim wiara. Daje o niej świadectwo przed ludźmi. I spotyka go za to prześladowanie i wykluczenie. Dociera do mnie, że pierwsi chrześcijanie dzielili podobny los. Nam, wyznającym wiarę w czasach pokoju, wydaje się to jakieś nierealne. Chociaż, może teraz, przez doświadczenie takiej, czy innej izolacji, wymuszone sytuacją pandemii, trochę otwierają nam się oczy, jak niewidomemu z Ewangelii. Mało to chrześcijan na świecie musiało – i wciąż musi – żyć w odosobnieniu, w obawie o życie i zdrowie, nie z powodu wirusa, a z racji wyznawanej wiary?

Jezusowe działanie odsłania prawdę: ślepymi na Boskie światło są faryzeusze, a widzącym je – ten który nie widział. Im szerzej otwierają się oczy niewidomego, tym bardziej zamykają się faryzeusze. Na początku uzdrowiony nazywa swojego dobroczyńcę „człowiekiem zwanym Jezusem” – w końcu wyznaje wiarę w Pana i pada przed Nim na twarz. Faryzeusze najpierw spierają się między sobą, w jaki sposób człowiek grzeszny (łamiący szabat) może czynić takie znaki, a na końcu odcinają się od wszelkich argumentów. Od całej Bożej łaski, od radości, jaka może płynąć z Jezusowych darów…

Słuchający dziś ze mną wszystkich tych dyskusji Ojciec Jordan uczy jak nie zmarnować łaski nowego życia i postępować jak „dziecko światłości” (por. Ef 5,8): Rozważaj wszystko w świetle świętej wiary! Niech wszystkie twoje myśli, słowa i czyny tym się kierują (DD/136). Wielka wiara wysługuje wielkie rzeczy, a im bardziej poszerzysz fundament zaufania w dary Pana, tym większe otrzymasz z Jego szczodrej ręki (DD I/47). O niezmierzona Wielkości i Wszechmocy Boga, daj mi jednak tak silną wiarę i tak wielkie zaufanie, jakie tylko człowiek może mieć z Tobą i przez Ciebie (DD I/168). Z tymi słowami łatwiej pamiętać, że dziś naprawdę jest niedziela Laetare – radości, choć po ludzku w tym roku trudno o radość. Ale może właśnie dziś, w takich, a nie innych warunkach, jakie mamy – trzeba się ucieszyć z dobra, które czynią inni, wysławiając za to Boga? (por. DD IV/17). Pamiętać z wdzięcznością o wszystkich, których stwarzająca Opatrzność przysłała, aby w swoim czasie szerzej otwierali mi oczy na otaczający świat i pokazali, że „każda prawda o Bogu ma znaczenie dla nas” ? (Piszącego mi kiedyś te słowa z wdzięcznego serca pozdrawiam :)).

Uzdrowienie niewidomego to lekcja żywej wiary, że sprawy Boże mogą się spełnić na każdym z nas. I wolą Opatrzności – spełniają się! Ale najpierw potrzeba odwagi, by otworzyć się na światło, które ujawnia moją ślepotę na tę prawdę. Potrzeba pokory, by się do tego przyznać. Potrzeba ufności, by uznać, że „nie tak człowiek widzi, jak widzi Bóg” – i prosić Go o ratunek. To zaowocuje posłaniem, by nieść dalej Jego światło, jak ten ogień, przejęty przez Ojca Franciszka, co rozpalił serca milionów. I z Jordanową pewnością: Posiadasz tak wiele, w jak wiele wierzysz i ufasz (DD I/183).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s