Pozostań zawsze w tej samej gotowości
wobec zdrowia i choroby,
wobec pociech, utrapień i ucisków,
gdy tylko we wszystkim dzieje się wola Boża!
DD I/91

Ilekroć natrafiam na powyższy cytat podczas lektury Dziennika Duchowego mam ochotę wygarnąć Ojcu Jordanowi: „Łatwo ci powiedzieć!” I zaraz gryzę się w język. Bo przecież zdaję sobie sprawę, że on wiedział, co mówi. I wcale nie było mu łatwo.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus uzdrawia (por. Mk 6, 53-56). Wszystkich. Gdziekolwiek dotrze. Ludzie w pośpiechu i gwarze znoszą mu chorych, a On jest między nimi, jest cały dla nich. I daje im to, co najlepsze. Wystarczy tylko dotknąć frędzli Jego płaszcza…

Swego czasu trochę złościła mnie ta Ewangelia. Nie rozumiałam jej do końca. Długo myślałam, czy na publicznym blogu powinnam pisać takie rzeczy i opowiadać osobiste historie, nawet jeśli nie są jakąś tajemnicą. Bo kto potrzebuje bardziej: ja – opowiedzieć, czy odwiedzający bloga – przeczytać? Ojciec Jordan był przepięknie szczery w Dzienniku, ale on nie wiedział, że jego notatki zyskają jakichkolwiek Czytelników. Nie miało ich być. Te cztery zapisane zeszyty były tylko jego. A tu…

Złościła mnie ta Ewangelia, bo przecież nie wszyscy, którzy spotkali Jezusa zostali uzdrowieni. Nie wszystkim przywrócił wzrok, władzę w nogach, zdolność słyszenia, czy mowy. Pytałam Go często i to nie tylko w kontekście jutrzejszego Światowego Dnia Chorego: Jak to jest, że jedni rodzą się zdrowi, albo odzyskują zdrowie, a inni – nie? Czasem jeszcze zdarza mi się pytać…

„Tak się moje losy potoczyły, że mam nienormalne nogi. Na resztę nie narzekam, no bo po co?” – usłyszałam kiedyś w filmie, w którym głównego bohatera grał niepełnosprawny chłopak, Paweł, a obok niego występował mój pełnosprawny kolega ze studiów, Mateusz, obecnie Klown z Czerwonych Nosków, co spotyka się z dzieciakami na oddziałach onkologicznych i pomaga im pogodnie znosić trudy choroby.

Tak się i moje losy potoczyły, że mam nienormalne nogi. A raczej nogę. Prawą. I rękę, też prawą. Fachowo nazywa się to niedowładem spastycznym prawostronnym. Na resztę też nie narzekam. Bo po co.

Właściwie nie wiem co to znaczy: pełnosprawność. To nie jest takie złe, bo w sumie nie wiesz, czego nie masz. Nie wiesz jak to jest – np. wziąć dwa kubki z herbatą za jednym zamachem, prawą ręką odwrócić kartkę w książce, albo zrobić zdjęcie aparatem cięższym, niż telefon. Przynajmniej ja nie wiem. Nie wiem, jak to jest nosić buty na obcasie oraz kroić kotleta, bez dyskretnych spojrzeń ludzi siedzących ze mną przy jednym stole. Nie wiem, jak to jest wziąć na ręce dziecko.

Jak to mówiłeś Ojcze Jordanie? Ta sama gotowość wobec zdrowia i choroby…

Przeszłam sześć operacji nóg, żeby poruszać się względnie sprawnie. Osiągnęłam dużą samodzielność, ale marzenia z dzieciństwa o zostaniu baletnicą (sic!) pozostały marzeniami. Oprócz baletnicy była jeszcze skrzypaczka. I nie wzięła się znikąd, bo podczas przesłuchania w szkole muzycznej, gdzie uczyła się też moja starsza siostra, stwierdzono, że mam słuch absolutny. Miałam wtedy sześć lat i bezbłędnie powtarzałam jedną ręką proste melodyjki, które najpierw grała Pani Dyrektor, a ja stałam tyłem. Bez problemu nazywałam dźwięki, które słyszałam, nawet gdy było ich kilka jednocześnie. Pokazywałam, w której są oktawie. Mieliśmy pianino w domu, wszystko zaczęło się od powtarzania ze słuchu wprawek, które ćwiczyła siostra, a rodzice uznali, że jak na brzdąca, którym wówczas byłam – to niespotykane. „Ludzie z takim słuchem grają na skrzypcach” – mówiła mojej Mamie zachwycona Pani Dyrektor. Skrzypce! Super! Biorę!

Smyczka w prawej ręce już nie byłam w stanie utrzymać. Po trzydziestu latach nadal pamiętam, jak uderzył o podłogę.

Boże, jak pogodzić talent, który mi dałeś z ograniczeniem, którego doświadczam?
Jak to mówiłeś Ojcze Jordanie? Ta sama gotowość wobec zdrowia i choroby…

Skończyłam liceum, skończyłam studia teologiczne. Zrobiłam praktyki we wszystkich typach szkół. Chciałam iść do pracy. Zanim zaczęłam katechizować usłyszałam nieraz, że z taką kondycją fizyczną nikt nie zatrudni mnie w szkole. Zmartwiona snułam wizje, co mam robić, jeśli faktycznie okaże się, że z nauczania nici. Wachlarz możliwości był boleśnie wąski…

Jak to było? Ta sama gotowość wobec zdrowia i choroby…

Wielu wie, że ostatecznie jednak uczę. Już dziesięć lat. Pogodziłam się też z tym, że na wakacjach w Tatrach jedynym moim zdobytym „szczytem” jest Rusinowa Polana. Nauczyłam się cieszyć spacerem Drogą pod Reglami, a o Rysach czytać w przewodnikach.
Ale dopiero niedawno przestałam się złościć na dzisiejszą Ewangelię.

Przestałam się złościć na tę Ewangelię i zrozumiałam ją lepiej dzięki tekstowi oryginalnemu. A tekst oryginalny doprowadził mnie do Ojca Jordana.

Końcówka Ewangelii na dziś po grecku wcale nie brzmi: „wszyscy odzyskiwali zdrowie”. Być może greckie słowo „esodzonto” można też tak tłumaczyć, ale według dostępnego mi Nowego Testamentu w tym języku, przetłumaczone jest jako: „byli ratowani”.

A Jezus naprawdę ratował wszystkich. Także tych, których nie uzdrowił z fizycznych, czy psychicznych dolegliwości. I to był i jest ratunek większy i ważniejszy od przywróconego zdrowia. Może dlatego św. Ignacy mógł sobie napisać w Ćwiczeniach Duchownych: „Tak więc chodzi o to, byśmy ze swojej strony nie pragnęli bardziej zdrowia niż choroby…” (23). Bo czy zawsze zdrowie prowadzi nas do „celu, dla którego zostaliśmy stworzeni”…? W filmie z niepełnosprawnym Pawłem w roli głównej są też słowa (będą do posłuchania na dole wpisu): „Nie rozumiesz nic, gdy mówisz, że ziemia to koniec. Widzisz tylko nogi, nie wiesz, gdzie mogę dobiec…”

Jak to ty mówiłeś, Ojcze Jordanie, który chciałeś uratować wszystkich? Ta sama gotowość wobec zdrowia i choroby…

Zaczęłam mu wierzyć, bo w Dzienniku pokazał mi się cały. Nie tylko z pięknymi pragnieniami o ratowaniu każdego na wzór Jezusa, ale i z bolesnym duchowym zmaganiem, brakiem fizycznych sił, trudami codzienności. Odsłonił upominającego sam siebie, by zadbać o zdrowie, które miał naprawdę słabe; potrafił wprost napisać o przeżywanym cierpieniu i unikał zgubnego „radzenia sobie zawsze ze wszystkim”, które mnie potrafi wykończyć. Godził się na własne ograniczenia i przyjmował ograniczenia innych, wiedząc, że dotykając bólu bliźniego, dotykamy również ran Zbawiciela, solidaryzującego się ze wszystkimi cierpiącymi. Stawał wobec niepojętości Boga gotowy do dialogu, choćby ten dialog oznaczał protest i spór, a poszukiwanie sensu wymagało wiele cierpliwości. I wiedział, że ten w końcu odkryty sens oznacza prawdziwe uzdrowienie człowieka.

Wierzę mu, bo w Dzienniku ciągle opowiada mi, strona po stronie, odwracanej tylko lewą ręką, że można stawać się silnym, pozostając słabym. Cierpliwie dzieli się wiarą i pokazuje, że w wierze pewne rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają. Może dlatego nie znajduję w jego notatkach żadnych próśb do Boga o uzdrowienie fizyczne. O umocnienie ducha – tak, ale ciała – nie. Jest za to trzeźwe i odpowiedzialne myślenie: Twoim obowiązkiem jest poważnie troszczyć się o swoje zdrowie (DD II/25), Odpoczywaj od czasu do czasu! To konieczne (DD III/36). Są też wielkie lekcje pokory, z własnego doświadczenia wiem, że naprawdę niełatwe dla ludzi aktywnych przez całe życie: Muszę pozwolić się obsługiwać jak dziecko (ostatnie słowa wg świadectwa Ojca Pankracego Pfeiffera SDS). Dwa udary mózgu i postępujący nowotwór zrobiły swoje…

Nie było u Jordana uzdrowienia z fizycznych dolegliwości. Cierpiał od młodych lat do ostatnich chwil. Nie mógł robić wszystkiego, co chciał, ale robił wszystko, co chciał Bóg. Taka była jego gotowość wobec zdrowia i choroby, pociech, utrapień i ucisków. Nie musiał być wolny „od”, by stawać się wolnym „do”…

A dziś, razem z długo niezrozumiałą Ewangelią radzi mi: módl się o gotowość na wszystko, w czym dzieje się wola Boża. Nie musisz stać się zdrowa, by zostać uzdrowiona, czyli uratowana. I otrzymać na wieki o wiele więcej, niż pełnosprawność.

*

Droga do zrozumienia 2012.



Jedna uwaga do wpisu “Gotowość

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s