Łaski, które otrzymujemy, są odmierzane według naszego zaufania.
DD II/54

Apostolat to nie jest prosta sprawa. Ale to sprawa Boża, więc z Jego łaską – realna. A skoro realna to musi się zetknąć z realiami. I może zostać przyjęta, albo odrzucona.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus przychodzi do swoich (por. Mk 6, 1-6). Do rodzinnego miasta. Do ludzi, z którymi żył trzydzieści lat. Spotykali Go każdego dnia: na ulicy, w synagodze. Znali Jego rodziców, widzieli, jak dorastał. Nie wierzę, żeby wtedy Jezus nie dał się lubić, albo nie wzbudzał uznania. Zresztą, kiedy rozpoczął publiczną działalność, ci sami ludzie też musieli o Nim słyszeć dobre rzeczy – o cudach, uzdrowieniach, poruszającym nauczaniu.

Wydawałoby się, że to idealne warunki, by głosić Ewangelię. Ale Jezus wie, że najtrudniej być prorokiem wśród swoich.

Dlaczego? Dlaczego niełatwo jest mówić Dobrą Nowinę wśród bliskich, przyjaciół, rodziny, sąsiadów?

Może dlatego, że „swoi” oswoili się z Jezusem. Spowszedniał im. Może Mu też trochę zazdroszczą? Bo przecież to zwykły sąsiad. Nie powinien być lepszy i mądrzejszy od nich. Nie ma prawa ich pouczać. On i cuda?! Litości! Nie ma co traktować Go poważnie. Wszyscy pamiętają, jak miał mleko pod nosem. Co On tam wie.

Dzisiejsze słowo zachęca mnie, by się zadumać także nad życiem Ojca Franciszka Jordana. Często niedocenionego. Nieprzyjętego. Zlekceważonego. Ośmieszanego. Również przez tych, co go dobrze znali, przebywali z nim, słuchali jego przemówień, widzieli jego codzienną modlitwę, pasję, zatroskanie o każdego człowieka, czy to współbrata w Towarzystwie, czy brata, któremu Towarzystwo miało służyć.

Nie wiem, czy wśród znających Jana Chrzciciela, a potem Franciszka od Krzyża tak było, ale właściwie mogło: Co? Czy to nie ten chłopak od Jordanów? Syn tego stajennego, co go konie tratowały? Ten z naszego małego, ubogiego Gurtweil? Ten wątłego zdrowia, niepozorny, co to się chwytał każdej roboty, bo rodzina tonęła w długach? Ten z odciskami na rękach? On jest księdzem i tworzy dzieło apostolskie na skalę światową? On „rozpala serca milionów”? Właśnie on?
A przecież: Łaska nie zostaje udzielona według miary naturalnych sił (por. DD I/77).

Pochylając się dziś nad Ewangelią i Dziennikiem można z bólem zapytać: Ile razy potraktował cię tak ktoś bliski? Ktoś z rodziny, przyjaciel, stary sąsiad, albo proboszcz twojej parafii, który zna cię od dziecka? Ile razy ktoś zignorował twoje dobre słowa, przemodlone pomysły, święte plany? Wyśmiał twoje zaangażowanie? Ile razy usłyszałeś, że porywasz się „z motyką na słońce”? O Ojcu Franciszku też mówili, że wariat. I o Panu Jezusie…

Ale zamiast się rozżalać, warto też odwrócić to pytanie i skierować je do siebie: A ile razy ty – kogoś, kogo od lat świetnie znasz – potraktowałeś w taki sposób?

Na szczęście na tym nie kończy się słowo na dziś. Ani ciągle żywa pasja Jordana, która nie przestaje przypominać: Posiadasz tak wiele, w jak wiele wierzysz i ufasz (DD I/183).

Jezus nie pozwala na to, by niewiara ludzi zatrzymała Go w drodze: „Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał” – pisze św. Marek. Jezus idzie dalej, by znaleźć tych, którzy uwierzą. To jest także cecha Ojca Jordana – nie spocząć obowiązywało niezależnie od reakcji otoczenia. Ne mijało z powodu lekceważenia, niesprzyjających warunków, przykrych opinii i odmownych decyzji takich czy innych osób, do których Franciszek od Krzyża się zwracał, realizując krok po kroku apostolskie dzieło. Mimo wszystko powtarzał sobie: Wierz, miej nadzieję, ufaj, kochaj i idź naprzód! (DD I/211). Może, pośród tylu trudów, pomagały mu też słowa, wspominane w Dzienniku trzy lata przed śmiercią (1915 r.), ale pochodzące z czasów tworzenia szkicu Towarzystwa: Jeśli Ojciec wytrwa, uda się Ojcu (DD IV/9).

Mieszkańcy Nazaretu nie uwierzyli Jezusowi, ponieważ znaleźli sobie proste wytłumaczenie, prostą odpowiedź na pytanie, dlaczego wierzyć Mu nie warto. Szybko przeszli do porządku dziennego nad Jego słowami. Nie dali Mu najmniejszej szansy.
Jezus nie zmuszał ich do wiary. Miłość nie zmusza. Miłość daje, licząc się także z odrzuceniem.

Dzisiaj ten chłopak od Jordanów, Ojciec Franciszek od Krzyża, oddany do końca Słowu i realizujący niestrudzenie pasję ratowania wszystkich z miłości do Zbawiciela, mówi mi najpierw: Uważaj, by nie zlekceważyć Jezusa. Jest tak blisko nas, pozwala tak bardzo się z Nim oswoić, że może ci grozić zapomnienie o tym, z Kim masz do czynienia (On potrafi wszystko – por. DD IV/12). Uważaj, bo możesz codziennie słyszeć Jego słowa i… gadać swoje. Uważaj, bo możesz widzieć cuda gdzieś, u kogoś, a nie dostrzegać już całkiem tych dziejących się u ciebie. Uważaj, bo możesz zapomnieć, że cokolwiek czynisz drugiemu człowiekowi – dotyka Boga (por. DD I/21).

Ale jeśli Go nie zlekceważysz i nie zwątpisz w to, co mówi i robi w życiu innych i w twoim – On sam poprowadzi cię dalej. Do wszystkich, którzy uwierzą dzięki twojemu świadectwu.

*

Pixabay mówi, że na zdjęciu użytym we wpisie jest Gurtweil 🙂

Więcej o życiu i dziele Ojca Franciszka Marii od Krzyża Jordana można znaleźć w filmie biograficznym:
Bądź wielki przed Bogiem, reż. Grzegorz Misiewicz, Studio Katolik 2018.

Fragment ścieżki dźwiękowej:

Film dostępny tutaj:
https://sklep.katolik.tv/badz-wielki-przed-bogiem,467,827,produkt.html

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s