A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa
J 17,3; DD I/83

Nie urodziłam się w „bogatym domu”.
Żyliśmy skromnie, a w trudniejszych czasach moi rodzice imali się różnych zajęć, żeby faktycznie nie brakowało nam rzeczy najważniejszych. I chyba wszyscy wiedzieliśmy, że ostatecznie w życiu wcale nie rzeczy są najważniejsze.

Tata – geolog z wykształcenia, sam zrobił proste meble do kuchni i moja siostra w przedszkolu powiedziała, że jest stolarzem. W rezultacie – tata „stolarz” wspaniałomyślnie robił potem dla tego przedszkola jakiś regał.
W dzieciństwie nie było afery o „piórniki z wyposażeniem”, gdy szłyśmy do szkoły. Umiałyśmy się cieszyć, dostając pod choinkę haftowane chusteczki do nosa. Moją komunijną sukienkę mama kupiła na targu, a nie w najlepszym sklepie w mieście i w efekcie raz wróciłam do domu z płaczem, bo dzieciaki w szkole powiedziały, że na komunii będę śmierdzieć mięsem (na targu sprzedawano i mięso). Wbrew pozorom to zdarzenie – dla ośmioletniej dziewczynki dość dramatyczne – dużo mnie potem nauczyło o Eucharystii. Na przykład tego, że „WSZYSCY jednego chleba uczestnikami jesteśmy…” (por. 1 Kor 10, 17, w tłumaczeniu m.in. Jakuba Wujka).

Wychowałam się bez prawdziwej Barbie i oryginalnych klocków Lego, jako nastolatka nie nosiłam markowych ciuchów, osiemnastkę zrobiłam w domu, przy wielkim talerzu zwykłych kanapek, a komórkę dostałam dopiero, gdy wyprowadziłam się z domu na studia. Straciłam ją zresztą po tygodniu, bo okradli mnie w tramwaju. W czasach uniwersyteckich nauczyłam się dorabiać, udzielając korepetycji z łaciny (sic!), albo od czasu do czasu siedząc na recepcji w akademiku.

Do dziś nie mam samochodu, ani tabletu i nie jeżdżę na zagraniczne wakacje. Decydując się dziesięć lat temu na pracę w szkole, nie cierpiałam powtarzanych wówczas w nauczycielskim świecie słów: „tysiąc dwieście, kuźwa, na rękę”, bo wydawało mi się, że wielu ludzi, podejmujących równie angażujące i odpowiedzialne zawody – zarabia podobnie, a może i mniej. Nadal, planując zakup tego czy tamtego, dwa razy się zastanawiam, co jest mi w życiu pilnie potrzebne, a co mogę sobie odpuścić, jeśli nie na zawsze, to przynajmniej na trochę.

Żeby jednak było jasne – nie odmawiam sobie wszystkich przyjemności. Oczywiście, że zdarza mi się beztrosko wydać kasę na bzdury. Albo idąc do sklepu po jedną rzecz, wrócić z pięcioma, które raczej trudno uznać za niezbędne. W każdym razie – nie jedliśmy w domu kawioru, czy pieczonej kaczki, ale też nigdy nie głodowaliśmy, nie musieliśmy żebrać i chociaż niektórych członków rodziny dotknęły choroby przewlekłe, zawsze jakoś udawało się organizować potrzebne leczenie, a pies nie dotykał ran. Nie mieliśmy dużo, ale mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy.

Dlatego naprawdę nie wiem, co to bieda. Przynajmniej ta materialna.

Żal mi wspominanego dziś przez Jezusa w przypowieści (Łk 16, 19-31) ubogiego Łazarza, który musi żebrać, jest głodny, jego ciało, pełne wrzodów, liżą psy, a bogacz, który widzi go codziennie u bram własnego domu – nie daje mu nawet resztek ze swoich wystawnych uczt. Ale jeszcze bardziej żal mi tego bogacza. Bo to on jest tutaj naprawdę biedny, chociaż uświadomi to sobie dopiero po śmierci.

Ojciec Jordan dobrze wiedział, co to bieda. Nawet, jeśli nie musiał żebrać jak Łazarz, doświadczył jak to jest, kiedy brakuje środków do życia. Gdy nie można mieć „tu i teraz” tego, o czym się naprawdę marzy. Gdy trzeba odkładać grosz do grosza i cierpliwie czekać, aż z grosza zrobi się wystarczająca do czegoś suma. Gdy pozostawało ufać, że jeśli powołanie kapłańskie to właściwa droga – prędzej czy później Bóg pozwoli nią podążać.

Jordan wiedział też, co to znaczy, gdy empatia ze strony tych, którzy wydają się być najbliżej jest… żadna. Doświadczał tego w różny sposób właściwie przez całe życie, nie tylko jako Jan Chrzciciel jeszcze w Gurtweil, ale i już jako Franciszek od Krzyża – w Rzymie, czy na placówkach misyjnych Towarzystwa Boskiego Zbawiciela.

W tym wszystkim doskonale rozumiał, że jest coś o wiele gorszego, niż doskwierające ubóstwo materialne.

Jordan wiedział, że największą nędzą człowieka jest bieda duchowa, która wynika z nieznajomości Boga. Na nią nie pomoże ani purpura, ani bisior, ani wystawne uczty. O tym mówił też Abraham umarłemu bogaczowi, który, cierpiąc w Otchłani, nagle przypomniał sobie o Łazarzu i przejął się swoimi, nie najlepiej żyjącymi, braćmi: „Mają Mojżesza i Proroków – niechże ich słuchają!” (zob. Łk 16,29). Czyli – oby w czas poznali Boga!

O biedzie duchowej wiem trochę więcej, niż o materialnej. Niestety. Wystarczy, że przypomnę sobie wszystkie te momenty, kiedy poznawanie wszystkiego, poza Bogiem, uznaję za ważniejsze od Niego. Kiedy nie umiem (lub nie chce mi się) pytać Go o moją teraźniejszość, ani o przyszłość, ani tym bardziej – o wieczność. Kiedy moja wola podoba mi się bardziej, niż wola Boża. Albo kiedy jestem tak przekonana, że zawsze mówię to, co Bogu odpowiada, że całkiem przestaję słuchać, co On na to.

A wtedy – duchowo – bieda aż piszczy. I zamiast „bieda” raczej należałoby zawołać jak prorok Amos w pierwszym czytaniu: „Biada!”

W Dzienniku Duchowym Ojca Jordana można znaleźć cytat św. Proboszcza z Ars, Jana Vianneya, nieprzypadkowo przyjaciela ubogich, pochodzącego zresztą – tak, jak Ojciec Jordan – z biedoty: Często myślę, że większość ludzi, którzy idą na zatracenie, podąża tam przez brak nauczania (DD I/79). Ojciec Franciszek od Krzyża dopowiadał jeszcze: O, jak wiele dzieci staje się ofiarą niewiedzy, zostaje poniekąd pochłoniętych przez piekielne duchy, jak kwiaty w maju przez mroźną noc (DD I/58).

Czytam o bogaczu i Łazarzu i wiem, że to jest wielka bieda, gdy życie nie wyrasta ludziom ponad poziom brzucha i hormonów. Gdy mówią: „taki jest świat” a cały ten kontekst socjologiczny wydaje się być silniejszy, niż Ewangelia. Gdy co niektórzy stają się tak obojętni, że nie dostrzegają ani najprostszych potrzeb drugiego człowieka, ani żadnej różnicy pomiędzy Pismem Świętym, a – bo ja wiem? – instrukcją obsługi zgrzewarki do folii.

To jest naprawdę prawdziwa i największa bieda: nie znać Jezusa. Nie odkryć Go osobiście, nie chcieć zgłębić prawdy o Nim i nie umieć rozpoznać Go ani w Jego Słowie, ani w cierpiącym bracie, który może być dla świata żywą Ewangelią. Bogacz w Łazarzu nie rozpoznał…

Myślę, że biedą jest i druga skrajność – życie w przekonaniu, że zawsze mówi się w imieniu Boga, tworząc Go przy okazji na obraz i podobieństwo…swoje. To jest bieda – z wyższością twierdzić, że się już wszystko o Nim wie. Nawet z teologicznych książek…

Bez poznawania Boga nie sposób poznać też samego siebie, a Ojciec Jordan powtarzał to nie tylko jako młody alumn, ale będąc nawet przed sześćdziesiątką (por. DD II/102 – data wpisu 1906 r. – Franciszek od Krzyża miał wówczas 58 lat). Bez poznania prawdziwego Boga nie da się odkryć prawdy o sobie i uznać realnej wartości własnego życia, zupełnie niezależnej od stanu posiadania. Tylko Bóg zna prawdziwe bogactwo człowieka, które wynika nie z własności, a z tożsamości, którą On sam nam nadał, a Jego Syn ocalił własną Krwią.

Jordan zbudował Towarzystwo Boskiego Zbawiciela (znane najpierw jako Apostolskie Towarzystwo Nauczania, a po zmianie nazwy: Katolickie Towarzystwo Nauczania) – właśnie po to, aby na biedę nieznajomości Chrystusa, dotykającą świat – zareagować najlepiej jak się da: zbawiającą miłością. Bo On sam nią jest. Św. Jan potwierdza to osobiście: „Bóg jest miłością” (1 J 4,8).
Tenże św. Jan podarował Ojcu Jordanowi słowa, które jak motto powtarzają kolejne pokolenia salwatorianów: A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (J 17,3). Franciszek od Krzyża zapisał je sobie w Dzienniku Duchowym kilkakrotnie. Czasem parafrazując, a dwa razy w dosłownym brzmieniu. Pierwszy raz – w swoim ojczystym języku – po niemiecku (DD I/83), drugi – po łacinie (DD I/178).

Założyciel Salwatorianów wiedział, że poznania Boga potrzebują wszyscy. Również ci, co w Towarzystwie Boskiego Zbawiciela o Jezusie będą uczyć innych, bo i oni nie przestają być Jego uczniami. Ciągle Go wszyscy poznajemy. To jest życie wieczne do którego wszyscy zostaliśmy powołani (por. Tm 6, 11-16). I to jest całkiem Jordanowe: on zawsze chciał uratować wszystkich…

Mogę się tylko domyślać, jak Ojciec Jordan cierpiał, gdy decyzją wizytatora apostolskiego, bieda materialna kandydatów do Towarzystwa uniemożliwiała im odpowiadanie miłością Zbawiciela na biedę duchową świata. Mogę się też domyślać, jak wielką wrażliwością na bliźniego odznaczał się Franciszek od Krzyża, skoro wszystko, co mówił i robił miało być „dla zbawienia dusz”. Wszystkich: i tych, co nie znają Jezusa wcale i tych, co im się zdaje, że poznali już tak dobrze, że więcej o Nim już im nie trzeba. Wszystkich musisz doprowadzić do Chrystusa. Wszystkich, obojętnie z jakiego narodu, jesteś dłużnikiem! (DD I/192).

Od Łazarza uczę się dziś, że ten, kto pozna i pokocha Boga, choćby nie miał nic, prędzej czy później – będzie miał wszystko.
Od bogacza uczę się dziś, że nie pozna Boga ten, kto nie potrafi dostrzec człowieka.
A od Ojca Jordana, dzień po dniu uczę się, że dla poznania i umiłowania Boga przez wszystkich ludzi – warto oddać całe życie. I oddając je – ciągle odkrywać, że nie ma na świecie większego bogactwa i większej miłości.

*

Poznaj Boga, aby poznać siebie – to tytuł sesji w ramach Szkoły Duchowości Ojca Jordana, wygłoszonej w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie. W nagraniu można wysłuchać więcej o wartości człowieka w oczach Bożych i nadziei, jaką niesie ludziom poznanie Boga, zgłębić ważne dla Ojca Jordana oraz wszystkich salwatorianów (…i nie tylko salwatorianów:)) słowa z Ewangelii św. Jana: A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (J 17,3). Naprawdę warto!

Fot. Wydawnictwo Salwator

Nagranie dostępne do zamówienia tutaj:

https://www.salwator.com/poznaj-boga–a-poznac-siebie,1079,854,produkt.html

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s