Żebym poznał Ciebie; żebym poznał siebie!
DD II/102

Chodzi za mną (i ze mną) Natanael z dzisiejszej Ewangelii (zob. J 1, 45-51), reagujący z dużym dystansem na entuzjastyczną wieść o spotkaniu z Jezusem, którą przekazuje mu Filip. „Czy może być co dobrego z Nazaretu?” – pyta Natanael i chyba bardziej skłania się ku opinii, że nie. Dopiero Jezusowe zapewnienie: „widziałem cię” – naprawdę otwiera mu oczy. Na Boga i na siebie samego.

Możliwe, że wielu, myśląc o Jordanie, pytało: Czy może być co dobrego z Gurtweil?

Mała wioska, ileś tam domów ze słomianymi dachami i uciążliwa bieda wokoło. Czy stąd się biorą ludzie – prorocy? Czy historia, która toczy się nadal w tylu miejscach świata, naprawdę mogła się zacząć tak niepozornie?

Ano mogła, tak, jak w mizernym Nazarecie zaczęło się dzieło odkupienia.

Przy okazji obchodów setnej rocznicy śmierci Franciszka od Krzyża Jordana bp Michael Gerber, wówczas tamtejszy biskup pomocniczy, właśnie w tej niepozornej wiosce przyznał: „Możemy powiedzieć, że tutaj, w Gurtweil, ponownie się urzeczywistniło to, co zawsze było fundamentalnym elementem w historii relacji Boga z nami, ludźmi. Kiedy Bóg podejmuje inicjatywę, kiedy pragnie rozpocząć coś nowego, ten początek ma miejsce często w całkowitym ukryciu”.*

Myślę, że w życiu Jordana było wiele „w ukryciu”, jak „pod figowcem” z dzisiejszej Ewangelii, gdzie widział go tylko Bóg. Także wtedy, gdy opuścił już małe Gurtweil. Nawet wtedy, gdy z zapałem budując Towarzystwo, Ojciec Franciszek zdawał się być „wszędzie”. Nieprzypadkowo w Dzienniku można znaleźć słowa: Nie pokazuj się, gdzie nie jest to konieczne, lecz raczej pozostań ukryty i nieznany! To pomoże ci w postępie (DD I 62, 2).

Tymczasem ludzie gadali i bynajmniej nie w ukryciu. Zwykle więcej o Jordanie, niż z Jordanem. I mówili różnie, nieważne, czy go znali, czy nie.

Jeśli znali, to wiedzieli o trudnych losach rodziny Jordanów, długach do spłacenia po przodkach, przedwczesnej, tragicznej śmierci taty Lorenza i niełatwym charakterze mamy Notburgi, która musiała sama utrzymać dom i wyżywić trójkę dorastających chłopaków (Jordan miał dwóch braci – starszego Martina i młodszego Eduarda).

Jeśli znali, to pamiętali dorywcze prace Jana Chrzciciela przy czyszczeniu koryta rzeki, budowie kolei, na roli, kojarzyli go jako malarza pokojowego, widzieli jego ręce, pełne odcisków od tego wszystkiego.

Jeśli znali, mogli posłyszeć, że nawet w opinii matki Jordan nie nadawał się do seminarium, bo jest lekkoduchem i „nic z niego nie będzie”. Choć wielu zauważało jego duchową głębię, umiłowanie modlitwy i żelazną pilność, by zdobyć konieczne dla przyszłego alumna wykształcenie, z łatwością przychodziło im twierdzić, że nie jest wystarczająco zaradny [„niezdarny w kontaktach ze światem zewnętrznym”], że brakuje mu „zmysłu praktycznego”, ma za słabe zdrowie i generalnie porywa się z motyką na słońce. A jak już nie było co powiedzieć, to zawsze można wymyślić coś w stylu: „niemiła powierzchowność” (patrzę na obrazek Jordana, który leży obok laptopa i mam ochotę spytać: Serio?).

I taki ktoś wyprzedzi swoje czasy? Taki ktoś zdoła „rozpalić serca milionów”, jak mówi się o Franciszku od Krzyża dzisiaj?

Dzień przed święceniami wydano Jordanowi opinię: „Charakter nerwowy, ale odpowiedni do każdej posługi”. To prawda. Do każdej. Bo w każdej posłudze czekał ktoś w różny sposób spragniony miłości Zbawiciela. Ale kiedy Franciszek od Krzyża pracował nad realizacją dzieła „ratowania wszystkich” (por. DD I/ 149), zakładając Apostolskie Towarzystwo Nauczania (później: Katolickie Towarzystwo Nauczania, dziś: Towarzystwo Boskiego Zbawiciela), raz po raz trafiał się taki czy inny duchowny lub świecki, który twierdził, że to zadanie całkiem nie dla niego.

Zresztą…kiedy Towarzystwo już powstało, wcale nie było lżej. Nie wszyscy jego członkowie znaleźli w Jordanie przewodnika i ojca. Byli i tacy co mówili, że ma manię wielkości, a nawet – że jest oszustem. Najpierw powtarzali to między sobą, a potem… w gazetach.

Co na to Ojciec Franciszek?

W zasadzie tylko jedno. A właściwie – wszystko.

Bo wobec takich, czy innych ludzkich opinii o sobie i o swojej posłudze – robił tylko jedno. Ale tym jednym robił wszystko: modlił się. Nie żądał sprostowań, nie obrażał się, nie wykłócał, nie stawiał na swoim, nie przestawał kochać. Pewnie bolało. Ale on niósł swój ból tylko do Zbawiciela. Zapisał sobie w Dzienniku: Spotkają cię pogarda, oszczerstwo, ośmieszanie i wiele innych rzeczy, ale bądź dzielny i trzymaj się mocno Boga (DD I/151*). Sceptycznym wobec jego poczynań z pokorą odpowiadał:„Cóż, często jednak dla osiągnięcia swoich zamiarów Bóg wybiera jako narzędzie ludzi najbardziej niewłaściwych do tego celu”.

Modlił się, działał…i zdziałał. Bóg jeden wie ile i w ilu sercach.

Kiedy czytam dziś w Ewangelii dość chłodne słowa Natanaela o Jezusie, a potem ciepłe słowa Jezusa o Natanaelu, że „jest prawdziwym Izraelitą w którym nie ma podstępu” (por. J 1,47), wiem jedno: człowieka trzeba się uczyć od Boga. Nie inaczej.

Tylko tak naprawdę poznam siebie samą. Bliźniego też.
Bo tylko Bóg wie, co naprawdę tkwi w nas – ludziach. I wydobędzie to we właściwym czasie.

Wielu myślało, że zna Franciszka od Krzyża Jordana.
Tymczasem on poznawał siebie najpierw poznając samego Zbawiciela.
I tylko Jego, a nie ludzi, mógł pytać jak Natanael: Skąd mnie znasz?
Nie wiem, jakie Ojciec Franciszek słyszał odpowiedzi. Ale każdą wypełnił, bo zawsze stawiał wolę Bożą przed wolą ludzką. Zwłaszcza – przed własną.

A teraz mnie, tak często przejętą „moim zdaniem”, albo opiniami innych – krok po kroku uczy tego samego.

*Korzystałam z:

Jedna uwaga do wpisu “Skąd mnie znasz?

  1. O tak, ostatnio bardzo do mnie wraca podobna myśl: że trzeba mi uczyć się spojrzenia na siebie i drugiego człowieka najpierw od Boga, przez Jego słowo i na adoracji. Bo On i w rozgoryczonym Gedeonie, i w do głębi przerażonej Maryi widzi najpierw to, co dobre. W sceptycznie nastawionym Natanaelu widzi brak podstępu. Często dla siebie samej mam raczej surową krytykę, a co we mnie widzi Bóg?

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s