Zapamiętaj sobie to, ojcze: ‘Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami…’. Musi się pozwolić prowadzić przez Opatrzność i uważać, by nie pokrzyżować Jej planów. Niektórzy tracą cierpliwość i zatrzymują się w połowie drogi. Gdy się wytrwa, znajduje się w końcu rozwiązanie.
DD, Ostatnie słowa
Po ludzku można uznać: trochę mu nie wyszło. Jest sam, daleko od współbraci, dookoła wojna, a on gdzieś w przytułku dla ubogich powoli odchodzi. Żegna się z życiem, otoczony garstką ludzi towarzyszących mu w chwili konania. Tak wyglądał ten 8 września sto siedem lat temu.
Właściwie tak wygląda niejedna śmierć. Niejedna śmierć tego, kto dziś jako święty czy błogosławiony przypomina, że i tak żyje się wiecznie. Całkiem poza ograniczeniami, które narzuca przemijająca postać tego świata (por. 1 Kor 7, 31).
Zwyczajność ostatnich chwil bł. Franciszka od Krzyża Jordana zapowiada – to nie jest koniec. Wykracza poza łóżko z konającym człowiekiem, poza jego – choćby i do głębi poruszające – ostatnie słowa, poza wspomnienia tych, którzy są przy nim w umieraniu. Przyjdzie zrozumieć tamten moment w przytułku dla ubogich w następnych latach, kiedy bracia salwatorianie i siostry salwatorianki będą zbierać się na modlitwę w kolejne rocznice śmierci swojego Założyciela. Przyjdzie to zrozumieć 15 maja 2021 roku, kiedy już nie garstka, a tłum wysłucha, że mamy w nim błogosławionego.
Kojarzy mi się to wszystko z rodowodem Jezusa, wspominanym w dzisiejszej Ewangelii (por. Mt 1, 1-16. 18-23). Często bywa, że przyszłość tłumaczy przeszłość. Boże i ludzkie dzieje się jakoś dopełniają i dopiero w tej całości można powiązać osoby i ich historie, choćby były tak zwyczajne jak życie bł. Franciszka od Krzyża. To samo akcentuje zresztą dzisiejsze święto narodzenia Maryi, o którym właściwie nic nie wiemy, ale wiemy, że bez Niej, tej zwykłej hebrajskiej Kobiety, nasz świat byłby dziś zupełnie inny.
Ostatnie chwile życia bł. Jordana potwierdzają to, jaki był od zawsze – wolny od kalkulacji, czy coś się opłaci, czy zostanie zauważone, jak inni zareagują; wolny od przejmowania się tym, że być może zaczął coś, czego skończyć mu się nie uda. Wiedział, że to nie było jego, tylko Boga i On sam we właściwym czasie powiąże wszystkie wątki. Wiedział, że jego przedsięwzięcie, którym się cieszył (por. DD I/152), harmonizowało z Ewangelią i z tym, co odczuwał. I że prędzej czy później przyniesie tutaj na świecie jakiś konkretny wymiar. Dziś, po 107 latach od jego śmierci, wiadomo co powstało z tego zasiewu: Bł. Franciszek Maria od Krzyża zaczął do małych rzeczy i nie zdążył ich skończyć, a jego dzieło trwa i się rozwija. Bo sprawy, realizowane w harmonii z Ewangelią, czyli z tym, co chce od nas Jezus, nigdy nie będą przegrane. Choćby efektów długo nie było widać.
*
zdjęcie: Klimaty Podlasia