A zatem jeszcze raz kładę wam na sercu tę sprawę, a zarazem ponownie dziękuję za wyrazy miłości okazane mi w dniu imienin. Wiedzcie, że was kocham! Moją największą radością jest to, że wszyscy dążycie do świętości, gdyż przyniesie wam to szczęście – tu, na ziemi i w wieczności!
Kapituła 7.10.1898

„Tak naprawdę, gdy obchodzimy ich wspomnienie, my sami odnosimy korzyść, nie oni. Co do mnie, przyznaję, że ilekroć myślę o świętych, czuję, jak się we mnie rozpala płomień wielkich pragnień” – przypomina w Godzinie Czytań na Uroczystość Wszystkich Świętych św. Bernard, opat. I przypomina mi o bł. Franciszku Jordanie, który też rozpalił serca milionów.

Dzisiaj, obaj w niebie, już nic nie potrzebują. Nic nowego nie zyskują. Bo mają wszystko w Bogu. Ale nie jest im wszystko jedno, co będzie z nami. Dlatego z nich i poprzez nich, poprzez świętych i błogosławionych – naprawdę odnosimy korzyść. Aby odkryć jaką, trzeba przeczytać ich życie według dzisiejszej Ewangelii. Czyli jak błogosławieństwo.

Pytam więc dziś bł. Franciszka Marię od Krzyża Jordana o sens Jezusowych błogosławieństw, które On uczynił programem na życie, zrealizowanym do końca (por. Mt 5,1-12a). Błogosławiony się tymi słowami naprawdę przejął. Kładł je na sercu – sobie i innym.

Błogosławiony Ojcze Franciszku, co to znaczy być ubogim w duchu?

Czy to to, że lepiej być robaczkiem jeśli Bóg chce, niż Serafinem, skoro On tego nie chce? (DD III/11) Czy masz na myśli zaufanie obietnicom, które On w człowieku złożył, cokolwiek by się nie działo po drodze? Czy o tym mówią odciski na twoich rękach, że najbardziej prozaiczna praca może być miejscem, gdzie rodzi się pasja i wykuwa się świętość?

A co ze smutkiem ze względu na Boże sprawy?

Czy o tym myślałeś notując sobie: Nie płaczcie, gdy dzieci tego świata was prześladują, lecz płaczcie dlatego, że one nie znają Pana (DD I/3). Czy płakałeś, kiedy obsmarowano cię w gazecie? A może to były łzy z powodu grzechu twoich współbraci, którzy te oszczerstwa rozpowszechnili? Czy to dlatego tak mądrze i pokornie uznawałeś, że powołując ludzi do swoich dzieł Bóg zwykł wybierać tych, co się niekoniecznie nadają, bo On ma inne priorytety, niż stuprocentowa skuteczność?

Jak być cichym, błogosławiony Ojcze?

Duch Boży kocha ciszę – napisałeś kiedyś (DD II/96). Czy kiedy klęczałeś godzinami samotnie w kaplicy doświadczałeś twórczej mocy ciszy? Czy to dlatego powołanie do istnienia salwatorianów, wtedy, 8 grudnia 1881 roku odbyło się niczym zwiastowanie Maryi – bez widzów, kamer, pochwalców i krytyków? Czy powtarzałeś sobie: Milczenie, milczenie, milczenie (DD III/36), aby niezależnie od wieku i dotychczasowych wyborów usłyszeć wyraźnie do czego jeszcze umiłowany Zbawiciel może wezwać, aby wydobyć z ciebie i innych największe pokłady miłości?

Jak prawdziwie łaknąć i pragnąć sprawiedliwości, bł. Franciszku?

Pewnie mam robić tak jak ty – łączyć sprawiedliwość z miłością, roztropnością i wiedzą (por. DD II/58). No bo jak być sprawiedliwym, kiedy się nie kocha? Jak bez roztropności odróżnić szczere pragnienie, które u ciebie przerodziło się w życiową pasję ratowania wszystkich, od chwilowego kaprysu, który przecież nie ocaliłby nikogo? Jak bez tego wszystkiego poznać to, co ty poznałeś: że każdy, na swoją miarę, wezwany jest nie tylko do nawracania siebie, ale i do przekształcania świata wokół siebie?

Jak być miłosiernym?

Pytam ciebie, bo przecież podawałeś rękę biedakom czekającym u bram Domu Macierzystego w Rzymie. Pytam ciebie, bo miałeś zawsze otwarte drzwi do pokoju i jak ktoś potrzebował znał twoje słowo: Przyjdź więc i wiedział, że może to zrobić, aby wzmocnić swoje serce. Pytam ciebie, bo wiedziałeś, że prawda o ludzkim grzechu dotyka prawdy o Bożym miłosierdziu. Nawet jak już ledwo mówiłeś, niosłeś to samo przesłanie: miłosierdzie Pana jest, jeśli przyjdziemy do nieba, miłosierdzie Pana. I przecież Tam przyszedłeś…

Bł. Ojcze Franciszku, jak zachować czyste serce?

Ty nie miałeś serca rozdartego między przeszłością i przyszłością. Wiedziałeś: łaska i błogosławieństwo płyną dziś. Teraz. Nie ma żadnej zwłoki (por. DD I/169). Rozumiałeś, że prawda o człowieku jest pełna, jeśli widzi swoje winy razem z dobrem, które powstało przez jego ręce. Zamknąłeś to w przekonaniu, że należy uznać dary Boże w sobie (DD I/40), skoro to Opatrzność Boża nas stworzyła (DD I/185). Było dla Ciebie oczywiste – z Jego rąk wyjść może tylko to, co czyste. Powiedz – czy to dlatego całe życie stawiałeś na przede wszystkim wdzięczność?

Jak wprowadzać pokój, błogosławiony Ojcze?

Przeżyłeś wojnę, więc wiesz, jakie to ważne. Zresztą – nie tylko konflikt zbrojny sieje zamęt. Wystarczy nawet słowo, które nie ma nic wspólnego z dobroczynną i budującą radością, której uczyłeś siebie i innych (por. DD I/16). Wystarczy bierność – brak reakcji na zło, a przecież upomnienie braterskie to troska o czyjeś zbawienie. Innych, albo swoje: O Panie, upominaj mnie, gdybym miał zapomnieć (DD I/139). Wystarczy odpuścić sobie twoje: nie wolno ci spocząć (DD II/1) skoro i tak nie da się rozwiązać wszystkich problemów świata. Wstaw się dziś za mną słowami: Pokój niech będzie z tobą; niech Pan da ci pokój; pokój niech będzie z tobą! (DD IV/28).

A co z tym cierpieniem?

Tak, wiem, zaraz powiesz, że cierpienie jest apostolatem. Że trudy życia przy Jezusie są naturalną sprawą. Nawet więcej – są drogą konieczną do przejścia: Tak jak cierpienie Chrystusa było drogą do chwały, tak naszą drogą jest współcierpieć z Jego cierpieniem (DD I/34). Rozumiem. Kto świadomie mówi o Nim: moje Wszystko (DD I/149), ten nie pójdzie na kompromis między wygodnym życiem, a wymaganiami Boga. Cierpienie jest czymś wielkim – szepczesz konając. Za życia ani fizycznie, ani psychicznie, ani duchowo nie miałeś lekko, więc chyba wiesz, co mówisz. Bo nie chodzi o cierpienie dla cierpienia. Przecież nie cierpienie na krzyżu nas zbawiło. Zbawiła nas Miłość, która była zdolna cierpieć.

Jaką zatem odnosimy korzyść ze świętych? Taką, że życiem, przeżytym z Jezusem, kładą nam na sercu Jego Ewangelię. Pokazują – ona żyje. Ona działa. I przechodząc przez ziemię – przez naszą głowę, usta i ręce – otwiera niebo.

Błogosławiony Ojcze Franciszku, kładź mi na sercu słowa Jezusa. Niech one pomogą mi kiedyś dołączyć do wszystkich świętych.
Aha. Wiedz, że ja też cię kocham.

Dodaj komentarz